Dałam sobie dwa lata…

Ania Szafraniec w tym sezonie wróciła do CCC pod skrzydła trenera Piątka. Jej przejście oznacza stworzenie bardzo silnej grupy kobiecej. O swoich planach, domku z ogródkiem i drodze do Londynu opowiedziała nam we Wrocławiu

Tekst: Miłosz Sajnog, Zdjęcia: Zbigniew Kordys, makijaż i fryzury: Marcin Zaguła

Strasznie nas ciekawi, czemu rozpoczęłaś sezon w Hajfie, a nie we Włoszech… Na Teneryfie się rozchorowałam i straciłam tydzień treningów, co spowodowało przymusowy podział grupy. Byłam w nieco słabszej dyspozycji, więc pojechałam do Izraela, do Hajfy. Razem ze mną pojechała Magda Sadłecka. Wyścig był łatwiejszy niż ten we Włoszech, ale startowało w nim kilka mocnych zawodniczek, na przykład Barbara Benco, jedna z lepszych orliczek, która stale dojeżdża w światowej pierwszej piątce. Czy to zwycięstwo daje obraz Twojej dzisiejszej pozycji w światowym MTB? To raczej przedbiegi. W Hajfie nie było nikogo znaczącego, bardzo mocnego. Prawdziwe ściganie zaczynamy we Włoszech, tam spotkamy wszystkie mocne zawodniczki, które już się w tym sezonie przetarły (Szafraniec była trzecia, zawody wygrała Maja Włoszczowska – przyp. red.). Potem jedziemy na kolejny wyścig, ale tym razem szosowy, i tam również będzie mocne ściganie. Pierwszy miesiąc imprez kończymy w Langeloise w Austrii. Jeżeli mówimy o startach, na ilu Pucharach Świata zobaczymy Was w tym roku? Mam nadzieję, że na wszystkich. Plan jest taki, żebyśmy jechały wszystkie puchary, w tym w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce, bo główne cele to mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata, ale szykując się do sezonu, mamy w głowach wszystkie PŚ. Jak oceniasz swoją formę przed pierwszymi poważnymi zawodami? Trudno mi to na razie ocenić. Pierwsze zgrupowanie było bardzo mocno przepracowane, ale odbywało się w tlenie, bo budowana była baza. Treningi cięższe i intensywniejsze były zaplanowane na Teneryfę, ale po czasie aklimatyzacji rozchorowałam się i zrobiłam może dwa cięższe treningi, więc forma jeszcze jest u podstaw. A widzisz się, z dzisiejszej perspektywy, w Londynie? Jak najbardziej widzę się w Londynie i cały czas mam gdzieś w głowie Pekin, do którego nie pojechałam. Tym bardziej nastawiam się na Londyn, zdając sobie sprawę, że może to być moja ostatnia szansa na udział w igrzyskach olimpijskich. Wróćmy więc na chwilę do minionych igrzysk. Po ogłoszeniu składu kadry powiedziałaś – „na żaden program pod tytułem medal olimpijski nikt mnie już nie namówi”… Ooo, nie pamiętam tego. Nigdy nie deklarowałam też, że zdobędę medal. I nie będę tego deklarować. Co nie oznacza, że nie mam takiego celu. Teraz przyjęłam sama dla siebie dwuletni plan, ten rok i następny, do Londynu. Dwa lata próby. Mam teraz optymalne warunki, chcę zrobić wszystko co możliwe, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik. Będę robić to tak, żeby nie mieć sobie nic do zarzucenia. Dlatego daję sobie dwa lata na sprawdzenie, co jeszcze mogę osiągnąć w kolarstwie. A potem zobaczę, co będzie dalej… Twój trener, były i obecny, pytany o Twoje odejście z grupy powiedział, że Ania musi odpocząć i spróbować czegoś sama w innym środowisku. Mamy rozumieć, że odpoczęłaś i spróbowałaś w innym środowisku? Uff, to było tak… Pracowaliśmy ze sobą od początku, kiedy trener Piątek został trenerem kadry. To był okres dziewięciu czy dziesięciu lat. Bardzo długi czas i myślę, że przychodzi takie coś jak zmęczenie materiału, znużenie i potrzeba świeżości, zrobienia czegoś nowego, odpoczynku od siebie, zgrupowań w tych samych miejscach, ciągłych wyjazdów itd. Ja sama byłam już tym zmęczona. Dwa lata przerwy sporo mi dały. Dwukrotne mistrzostwo Polski w drużynie, wygrany cykl Grand Prix, piąte miejsce na MŚ w Australii, siódme w Kanadzie, czwarte na ME… W Twojej ocenie te dwa lata były udane? Oceniam ten czas bardzo pozytywnie. Ze swojej strony zawsze będę wdzięczna Jackowi Brzózce i Markowi Galińskiemu, że udzielili mi pomocy. Przez te dwa lata podchodziłam do kolarstwa trochę inaczej, może mniej nerwowo. Nikt mnie nigdy nie rozliczał z wyników. Miałam zupełnie inny cykl treningowy. Zawsze będę mówić, że wspominam ten czas mile, jako nowe doświadczenie. Byłaś wtedy, według rankingów, najwyżej notowanym zawodnikiem grupy. Grupa dawała więcej Tobie, czy Ty dawałaś więcej grupie? Nigdy tego w ten sposób nie traktowałam, kto komu więcej daje. Chciałam się odwdzięczyć wynikami za to, co dla mnie zrobiono. Grupa jest Jacka Brzózki, a Marek Galiński wiele do niej wnosi i potrafi ją dobrze poprowadzić. Staraliśmy się sobie nawzajem pomagać. Wyniki sportowe miałam również bardzo dobre i uważam, że nie było żadnego regresu. Co więcej, końcówka mojej jazdy w Hallsie była sportowo gorsza niż w czasie JBG2. Co oznacza inny cykl treningowy i jak Marek Galiński sprawdzał się w roli trenera? Marek był moim trenerem przez dwa lata, jeździłam według jego wskazówek. Trening był całkowicie inny. Dla mnie nowością była praca na podstawie miernika mocy, który był głównym wyznacznikiem treningu, nie jak wcześniej polar (pomiar tętna – przyp. red.). Treningi były bardzo ciężkie, jazda z mężczyznami była nowością, bo robiliśmy po dwa dni ciężkiego treningu i musiałam przyzwyczaić organizm do takiego wysiłku. A legendarne, ciągłe zmiany w sprzęcie dokonywane przez Twoich grupowych kolegów, to prawda czy plotka? Chłopaki uwielbiają coś zmieniać i ulepszać przy swoich rowerach, nawet wtedy, kiedy dla mnie rower jest już doskonały. Ja nie mam takich zdolności i nie zajmuje mnie kręcenie przy rowerze, ale dla nich to było istotne. Zawsze starali się wszystko sprawdzać i np. przesmarować jakiś element. Dużo czasu spędzają przy sprzęcie. Kto wyszedł z propozycją Twojego dołączenia do grupy CCC? Tło było trochę inne. Przez dwa lata, jak jeździłam w JBG2, byłam jednocześnie w kadrze. I czasami dochodziło do sprzeczności interesów, klubowi zależało na innych wyścigach, a kadrze na innych. Musiałam to wypośrodkować, żeby było dobrze tu i tu. Ta sytuacja mocno mnie męczyła. Kolejna sprawa to właśnie igrzyska w Londynie, do których łatwiej będzie mi się szykować w grupie CCC, której interesy są zbieżne z interesami kadry. I to podwójne finansowanie powinno zaowocować sukcesami. Stwierdziłam, że lepiej będzie, jak szarpanie się skończy. I zapytałam trenera Piątka, jak widzi tę sytuację. Jego reakcja była bardzo pozytywna i tak doszło do podpisania kontraktu. Czy oprócz kontraktu ze sponsorem ustalałaś jeszcze z trenerem Piątkiem szczegóły Waszej współpracy? Tak, ustaliliśmy na przykład, że nie będę brała udziału w zgrupowaniu wysokogórskim. Wiem po poprzednich latach, że ten typ treningu w ogóle mi nie służy i zamiast poprawiać formę, tracę ją. Ostatni przykład to zgrupowanie na Teneryfie, na którym szybko się rozchorowałam i bardzo mało trenowałam. Dlatego już do Sierra Nevada raczej nie pojadę. Dalsza modyfikacja treningów będzie następowała w trakcie. Miałaś inne propozycje od grup zagranicznych? Uciekałam przed czymś innym, miałam propozycję od ekipy Rabobank, która jest bardzo dobrą grupą, ale propozycja przyszła bardzo późno, pod koniec listopada. Było za mało czasu, żeby dograć szczegóły i za mało czasu, żeby ustalić program kadry. Rozmowy trwały chwilę, przedstawiciele grupy przylecieli do Polski, odbyło się spotkanie. Warunki finansowe pewnie byłyby nieznacznie lepsze, ale zbyt dużo szczegółów nie było dogranych. Nie wiedziałam na przykład, co będę pokrywała z własnych pieniędzy, a co pokryje grupa, np. przygotowania, trenera i serwis. Dlatego postanowiłam nie kombinować i zakończyłam rozmowy. Poza tym CCC Polkowice niczym nie odbiega od najlepszych grup na świecie, a ja zdecydowanie lepiej czuję się wśród swoich. Tym bardziej cieszę się, że znalazłam się w grupie Dariusza Miłka. Twoje przejście do CCC zaowocowało od razu tekstami, że oto powstała najsilniejsza na świecie grupa kobieca. Jak się czujesz w nowej-starej grupie? Może poczekajmy z tym ocenianiem, czy jest to najsilniejsza grupa na świecie i niech świadczą o tym wyniki. Jest kilka dobrych grup, np. Luna, która prowadziła w rankingu w ubiegłym roku. Sabine Spitz również zrobiła swoją grupę. Konkurencja jest spora. Myślę, że będziemy wiele razy wygrywać, ale inne grupy są również mocne i nad tym będziemy mocno pracować. Bardzo chciałabym, żeby mój transfer przyczynił się do tego, żebyśmy stali się numerem jeden na świecie. Na razie jednak mamy problemy zdrowotne, jak to jest w przypadku moim i Oli Dawidowicz, która po wycięciu migdałów częściej choruje i nie może wejść w cykl treningowy. Jeżeli będziemy wszystkie w optymalnej formie, bójcie się nas, konkurentki! Jak widzisz swoją pozycję w grupie, której kiedyś byłaś liderką? Teraz jesteś nową zawodniczką… Nowy jest kolor na koszulce, bo przecież grupę doskonale znam. Liderką jest Majka Włoszczowska, co pozostaje poza jakimikolwiek spekulacjami. Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, jaka będzie moja pozycja w grupie. Chcę jak najlepiej jeździć i odnosić sukcesy. Ale nie możecie ukrywać, że Ty i Majka macie ambicje. Kiedy odeszłaś, Majka powiedziała – „od kiedy Ania jest w JBG2, lepiej psychicznie mi się ściga”. Teraz presja wewnątrz wróci. Nie sądzę, że Ty czy ona odpuścicie. Jak będzie wyglądała Wasza rywalizacja? W zasadzie w Polsce nie mamy się gdzie ścigać, więc wewnętrznych pojedynków nie będzie wiele. Mistrzostwa Polski każda jedzie na siebie. Wyścig Majki pewnie sama Majka będzie chciała wygrać. No i jedno Grand Prix. To wyczerpuje nasz kalendarz startów w kraju. Jest jeszcze kilka startów szosowych, ale to inne ściganie, gdzie jedziemy jako team. Natomiast na świecie sytuacja jest ułatwiona, mamy tyle rywalek, że każda z nas skupi się na rywalizacji z konkurentkami zagranicznymi. A presja ze strony innych zawodniczek? Ola Dawidowicz też chciałaby wygrywać i nie ukrywała tego, że cieszy się z przejścia do elity… Ola na razie chyba przekonała się, że posiadanie swojej kategorii (orlik – przyp. red.) jest super. Ja nie miałam takiego komfortu i ścigałam się od razu w elicie. Ola dopiero zaczęła ściganie w naszej kategorii i chyba przekonała się, że nie jest to najprostsze. Masz jakiś cel na ten sezon, cel osobisty? Jak już mówiłam, to dwa przełomowe lata. Najważniejsze są dla mnie osobiście mistrzostwa świata. Później w kolejności mistrzostwa Europy. No i oczywiście uzbieranie punktów kwalifikacji olimpijskiej. W jednym z wywiadów powiedziałaś, że coraz częściej myślisz o domku, córce i szczęśliwej rodzinie… Czasu nie da się oszukać i nie będę ukrywała, że coraz częściej taka myśl gdzieś w głowie się pojawia. Myślę o swoim domu z ogródkiem i małej córeczce, która gdzieś tam sobie biega. Ale chociaż często o tym myślę, na razie nie zamierzam z kolarstwa rezygnować, bo nie osiągnęłam jeszcze wszystkiego, co chciałam i co mogłabym osiągnąć. Wiem, że mnie na to stać, bo badania wydolnościowe mam bardzo dobre i na wysokim poziomie. Potencjał gdzieś we mnie drzemie, ale muszę go z siebie wydobyć. Wszystko sobie dokładnie poukładałam. Kobiety nie mogą oszukać czasu, jeżeli mam założyć rodzinę, jest na to pewien czas. Jeżeli mam bawić się nadal w sport, muszę wiedzieć, że ma to sens. Dlatego te dwa lata są tak ważne. Ich zwieńczeniem ma być start na igrzyskach, ale już raz na nie nie pojechałaś. Co o tym zadecydowało? Temat Pekinu zamknęłam już dawno, nie chcę do tego wracać. Teraz chcę się skupić na Londynie. A jak tam pojechać, to zrobić coś dużego. Macie zatem jakieś ustalenia, co do składu na igrzyska? Ustalenie jest, że pojadą dwie najlepsze zawodniczki. Temat igrzysk przewija się w naszych rozmowach i będzie się przewijał, bo to naturalne. Słyszałam od trenera, że mają jechać dwie najlepsze dziewczyny, czyli jedna po medal i druga z szansami na ósemkę. Majka jest pewną kandydatką, a o drugie miejsce toczyć się będzie walka. Myślę, że trener wyznaczy kilka wyścigów, na których będzie sprawdzał formę. Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia!

Dossier
Anna Szafraniec
Data urodzenia: 16.02.1981 Wzrost: 168 cm Waga: 55 kg Drużyny: CCC Polkowice MTB Professional Team (2011), JBG-2 (2009-2010), Halls Team (2007-2008), Lotto Team (2001-2006), RMF FM Coca-Cola Kraków (2000-1999), Iskra Głogoczów (1998-1995) Najważniejsze osiągnięcia: Igrzyska olimpijskie 11. miejsce – wyścig XCO (Ateny 2004) Mistrzostwa świata 1. miejsce – wyścig drużynowy (2003) 2. miejsce – wyścig XCO (2002) Mistrzostwa Europy 2. miejsce – wyścig drużynowy (2003) Puchar Świata 2. miejsce – wyścig XCO (Les Gets 2002, Champery 2009) 3. miejsce – wyścig XCO (Schladming 2004) Mistrzostwa Polski: 1. miejsce – wyścig XCO (1998, 2002, 2003, 2006) 1. miejsce – wyścig drużynowy (2002, 2004, 2009, 2010) 1. miejsce – szosa-wyścig górski (2005, 2007) 1. miejsce – maraton (2006, 2007, 2008, 2009) 2. miejsce – wyścig XCO (2000, 2001, 2004, 2007) 3. miejsce – wyścig XCO (2005, 2008, 2009, 2010) 3. miejsce – wyścig szosowy (2006) MŚ Juniorek: 1. miejsce – wyścig XCO (1999) 3. miejsce – wyścig XCO (1997) Grand Prix MTB: 1. miejsce – klasyfikacja generalna (1998, 2000, 2001, 2002, 2003, 2004, 2008, 2010) 2. miejsce – klasyfikacja generalna (1996, 1999, 2005, 2006, 2007, 2009)

top 3

Czytaj więcej

Jeździj jak zawodowcy i zabezpiecz swój telefon na rowerze – uchwyt do telefonu na rower marki RokForm

Czytaj więcej

Filmy

Wybór redakcji

Czytaj więcej

Jeździj jak zawodowcy i zabezpiecz swój telefon na rowerze – uchwyt do telefonu na rower marki RokForm

Czytaj więcej
comments powered by Disqus

Informuj mnie o nowych artykułach