Selekcjoner

Może być tyko lepiej – tak określił swój cel Piotr Wadecki. Pracę z reprezentacją rozpoczął po fatalnych występach Polaków. W tym roku poprowadzi biało-czerwonych na Igrzyskach Olimpijskich, mistrzostwach świata i w Tour de Pologne. Wierzy w sukces swoich zawodników, a także w sukces polskiego kolarstwa. Magazyn Rowerowy: Jak się Pan czuje w roli selekcjonera kadry szosowej? Piotr Wadecki: Wyśmienicie, zwłaszcza że na Igrzyska Olimpijskie mogę wystawić sam siebie, co jest światowym unikatem. Brzmi to niecodziennie… Trochę tak, ale w szeroko pojętej kadrze mam zawodników starszych od siebie, a sam zrezygnowałem z kariery zawodniczej nie tak dawno. Taktykę pamiętam. Gdybym wsiadł na rower i poćwiczył, kto wie… Wróćmy do kadry i jej składu. Pański pomysł znalazł akceptację w PZKol i będziemy mieli w tym roku szeroki skład kadry na Igrzyska. Kto jest brany pod uwagę? W szerokim składzie wybranym pod kątem startu na Igrzyskach Olimpijskich jest trzynastu zawodników. Trzech najlepszych pojedzie do Pekinu. W tym składzie są: Marczyński, Morajko, Szmyd, Niemiec, Mazur, Baranowski, Maciej i Łukasz Bodnar, Rutkiewicz, Witecki, Huzarski, Kiendyś. Kto pojedzie w wyścigu na czas? Na Igrzyska pojedzie tylko trzech zawodników. To niezbyt komfortowa sytuacja, gdyż zawodnik jadący na czas musi wcześniej wystąpić w wyścigu ze startu wspólnego. Dlatego myślę o Przemku Niemcu, który jest zawodnikiem mogącym pojechać trudną czasówkę w Pekinie. Trudną, gdyż prawie cały czas trasa idzie pod górę. Z zawodników, których biorę pod uwagę, taką czasówkę może jeszcze pojechać Baranowski albo Mazur. Ale co do nich są pewne niewiadome. Wszystko zależy od tego, jak Baranowski odbuduje się w Polsce po poprzednim sezonie, i jak, po całkiem nieudanym sezonie, wróci do formy Mazur. Czasowcem jest również Łukasz Bodnar, ale musi poprawić jazdę po górach. Jestem z tymi zawodnikami w stałym kontakcie. Wiedzą o stawianych im wymaganiach. Selekcja do wyścigu ze startu wspólnego będzie trudniejsza? Mamy trzy miejsca w wyścigu ze startu wspólnego i jedno na czasówkę. Zawiłości w przepisach powodują, że jeden z zawodników musi pojechać oba starty. Będzie o tym decydować ich forma przed startem. Byliśmy na rekonesansie w ubiegłym roku. Startowaliśmy w wyścigu ze startu wspólnego i czasówce, więc wiem, jacy zawodnicy są potrzebni w Pekinie. Krótko mówiąc, tam są potrzebni zawodnicy dobrzy w górach. Jaka jest trasa olimpijska? Trasa wyścigu ze startu wspólnego jest ciężka. Start w samym centrum Pekinu. Przejedziemy między innymi przez plac Tien An Men. Trasa składa się z siedemdziesięciokilometrowego odcinka dojazdowego do rundy, który jest całkiem płaski i szeroki, po czteropasmowej autostradzie. Potem kolejne rundy, dwudziestotrzykilometrowe, które składają się z podjazdu i zjazdu, niemal po połowie. Na podjeździe są trzy niewielkie wypłaszczenia. Takich rund pokonamy siedem. No i ostatni podjazd na metę przy chińskim murze, który ma około sześciuset metrów. Wyścig będzie bardzo malowniczy, ale również bardzo ciężki. Po ubiegłorocznym rekonesansie wiemy już, że do Pekinu nie ma jednak sensu przyjeżdżać wcześniej. Tam nawet nie ma gdzie trenować, bo jazda po ulicach to niemal samobójstwo. Temperatura, wilgotność i klimat również nie są sprzyjające, nawet po długiej aklimatyzacji. Oprócz tego panuje bardzo duże zapylenie, czasami pyłu jest tak dużo, że nie widać błękitu nieba i zawodnicy zamiast aklimatyzacji mieliby zapewniony obóz przetrwania. Rok temu trzy dni trenowaliśmy na trenażerach w pokojach, nawet nie wychodząc z hotelu! Dlatego na Igrzyska przylecimy dwa dni przed zawodami, żeby zawodnicy odpoczęli i zrobili dwie przejażdżki. I zaraz start. Czy selekcjonując tę ostateczną trójkę zawodników, będzie się Pan kierował doświadczeniem czy wiekiem? Woli Pan zabrać młodych zawodników, którzy czegoś się nauczą, czy starszych, którzy lepiej pojadą taktycznie? Na pewno będą to zawodnicy doskonale przygotowani. To jest podstawa selekcji. Młodość ma chyba większe szanse. Co mi po doświadczonych zawodnikach, którzy nie będą w stanie przejechać dystansu? Jakie cele stawiane są przed kadrą w wyścigu olimpijskim? Wyścig olimpijski to wyścig specyficzny, całkowicie inny od wyścigów mistrzowskich, choćby tych z mistrzostw świata. Decydują o tym przepisy. Najlepsze kraje mogą wystawić po pięciu zawodników. Piątki będą z Niemiec, Belgii, Hiszpanii, Włoch. Na MŚ te kraje mogą wystawić po 12 zawodników, a kraj mistrzowski jeszcze mistrza, a zatem 13 zawodników. To ustawia praktycznie rywalizację, bo ekipy z tych państw mogą kontrolować przebieg wyścigu. A w wyścigu olimpijskim wystąpią piątki. Ciężko taki wyścig kontrolować i układać pod konkretnego zawodnika. Tutaj upatruję szans naszej reprezentacji. Jeżeli tacy zawodnicy jak Morajko, Marczyński, Niemiec będą w swoich życiowych formach, bardzo dobrze przygotowani, to na tej trasie mogą pojechać bardzo przyzwoity wyścig. Myślę, że miejsce w pierwszej dziesiątce jest dla nas bardzo realne. Jako trener, a właściwie selekcjoner, może Pan ocenić formę, dobrać skład do trasy, lecz na przygotowania jako takie wpływu raczej Pan nie ma? Tu niewiele się zmieniło. Jestem selekcjonerem, a nie trenerem, bo nie przebywam z tymi zawodnikami 250 dni w roku na wszystkich zgrupowaniach i szkoleniach. Jestem selekcjonerem-obserwatorem, jeżdżę na wszystkie imprezy i starty, gdzie startują zawodnicy z kręgu moich zainteresowań. Jestem z nimi w stałym kontakcie, także z trenerami i menadżerami z ich grup zawodowych, zwłaszcza z dyrektorami Szmyda, Niemca i Morajko. Już na początku sezonu ustaliłem, że w ostatnim miesiącu przed Igrzyskami będą do mojej dyspozycji. Ekipom również zależy na jak najlepszym starcie tych zawodników w Pekinie, co do tego panuje pełna zgodność. Grupa również ma profity z tego, że jeździ w niej czołowy zawodnik Igrzysk. Program startów i przygotowań ma być tak ułożony, żeby szczyt formy przypadł w Pekinie. Planuję być w ciągłym kontakcie z zawodnikami, także podczas trzech wspólnych startów reprezentacji Polski. W tej chwili pod uwagę brane są: Wyścig Solidarności, wyścig Quin Lake w Chinach (chociaż ta impreza nie jest jeszcze do końca zaplanowana) i zgrupowanie w Livigno przed samymi Igrzyskami. Start wyścigu wspólnego mamy 9 sierpnia, a 13 wyścig na czas. Przylatujemy do Pekinu 7 sierpnia rano czarterowym samolotem. Został Pan selekcjonerem kadry w dość skomplikowanym dla kolarstwa czasie. Wielkie afery dopingowe, kryzys w ProTour, kłótnia ASO z UCI, groźby sankcji czy jakieś obłąkańcze pomysły wyrzucenia kolarstwa z igrzysk. Jak pracować w takich warunkach? O wykreśleniu z igrzysk nic nie słyszałem (śmiech). Co się tyczy konfliktów czy dyskwalifikacji, proszę bardzo. Jak wyleci kilku Włochów czy Hiszpanów, tym lepiej dla nas. Będzie więcej miejsca dla Polaków. Doping w tej chwili jest praktycznie niemożliwy, co również jest dla nas dobre, bo szanse się wyrównują. Wprawdzie paszport biologiczny i konieczność rejestrowania każdej czynności każdego dnia to paranoja, ale tak już jest. Ten rok będzie przełomowy i konflikty zostaną zażegnane, a problemy rozwiązane. Dla nas straty będą niewielkie, bo im bardziej zmniejsza się dysproporcja między ProTourem i resztą świata, tym lepiej. My się tak naprawdę dopiero uczymy kolarstwa zawodowego i chyba teraz, po doświadczeniach CCC czy Intela, jesteśmy w stanie budować kolarstwo profesjonalne. Dlatego patrzę w przyszłość dość spokojnie. Chciałbym, aby zaufanie wobec mojej osoby w PZKol pozwoliło mi spokojnie pracować. Jestem w stałym kontakcie ze Zbyszkiem Piątkiem, który wykonuje wspaniałą pracę z młodymi zawodnikami. Z tej kadry już wychodzą świetni zawodnicy, którzy za chwilę trafią do mnie. Mamy wsparcie organizacyjne i finansowe. Nie boję się o przyszłość. Po Igrzyskach kadra ma jeszcze dwa ważne starty. Tour de Pologne oraz mistrzostwa świata. Jak widzi Pan przygotowanie do tych imprez? Bardzo się cieszę, że reprezentacja będzie mogła startować w naszym narodowym wyścigu. To zasługa prezesa Wojciecha Walkiewicza, który przeforsował rozwiązanie, i niesamowita szansa dla zawodników, wyścigu i kolarstwa w kraju. Polscy kibice będą mogli znowu zobaczyć zawodników w biało-czerwonych koszulkach. Do tej pory oglądali tylko grupy zawodowe, dzisiaj, tym bardziej na ścianie wschodniej, ludzie wyjdą na trasę i będą obserwować, jak nasza kadra się prezentuje. A kadra będzie „zbierać bęcki” i Piotr Wadecki będzie częściej tłumaczącym się w telewizji trenerem niż Lepisto, Engel, Janas i Tajner razem wzięci? Każdego dnia selekcjoner będzie się musiał tłumaczyć, czemu tak słabo… Nie, tego akurat się nie boję. Presja na kadrę kolarską jest dużo mniejsza. Nie wygrywaliśmy jak Małysz, więc nie ma takich oczekiwań. Nie jesteśmy również światową kolarską potęgą. Jestem natomiast przekonany, że reprezentacji nie będziemy się wstydzić. Dobrze, to kto będzie nas reprezentował w TdP? Pojadą olimpijczycy czy inni zawodnicy? Część olimpijczyków i tak wystartuje w swoich teamach. Nasza trzynastka zostanie powiększona o kolejnych 9 zawodników i będzie to szeroka kadra na TdP i MŚ, która będzie liczyła 22 zawodników. Z nich wybrana zostanie ósemka, która będzie reprezentować Polskę na TdP. Przed samym wyścigiem zawodnicy ci zostaną przedstawieni publiczności. Szykujemy akcję promocyjną z Bankiem BGŻ, naszym sponsorem, żeby kibice wiedzieli, kto reprezentuje Polskę. Prezentacja kadry narodowej odbędzie się na mistrzostwach Polski w Złotoryi. Co do samej selekcji, to po mistrzostwach Polski zostanie 14–15 zawodników, z których wybierze się ostateczną ósemkę. Pełen skład zostanie podany przed wyścigiem. Chciałbym mieć jeszcze 2 rezerwowych, więc tydzień przed wskazanych zostanie 10 zawodników. A jako selekcjoner nie boi się Pan, że właściwie ani selekcjoner, ani prezes Walkiewicz, ani PZKol nie mają żadnego wpływu na zawodników? Że kadra to będzie grupa osób, które przyjadą i wyjadą? W zeszłym roku takim wskazaniem była wypowiedź Huzarskiego – „OK, mogę jechać, ale sezon mam w plecy i właściwie to nie ma sensu.”? Widzę tu właściwie dwa problemy. Jeden to szukanie sensacji i wyciąganie tylko kontrowersyjnych wypowiedzi, co zawdzięczamy, nie obraź się, dziennikarzom, którzy o kolarstwie lubią pisać w kategoriach skandalu. No i drugi problem braku przygotowania zawodników do współpracy z mediami. Po imprezach, zmęczeni, obolali, często faktycznie przegrani, na gorąco mówią takie rzeczy, których normalnie by nie powiedzieli, a potem żałują. Myślę, że Huzar wie, że się zagalopował. W ubiegłym roku dziennikarze „zrobili” np. konflikt Wadeckiego i Szmyda. Pisali, że jesteśmy skłóceni, chociaż cały czas mam i miałem z Sylwkiem dobry kontakt i nasze stosunki były dobre. Co zaś do wpływu na zawodników? Polscy kolarze sami przekonali się, że starty z najlepszymi opłacają się, są pewną przepustką na kolarski szczyt, więc zaangażowania nie powinno im brakować. To właściwie zależy od zawodnika. Jeżeli ktoś stawia się w roli pomocnika i tak widzi swój sportowy życiorys, to nawet najlepszy trener tego nie zmieni. A kolarze młodego pokolenia są zorientowani na sukces i chcą wygrywać. Będą chcieli wypromować swoje nazwiska. Szeroki skład, mam nadzieję, rozumie to i nie trzeba będzie nikogo przekonywać, że powinien mieć jak najlepszą formę i dyspozycję. Problemem będzie forma tych kadrowiczów, którzy pojadą w Pekinie, bo będą mieli dwa ważne starty miesiąc po miesiącu. Porozmawiajmy więc o szansie. Wypromujecie zawodników, zainwestujecie pieniądze, wyjadą za granicę. Czy jest jakiś pomysł, żeby ich związać z kadrą, żeby ustawić im priorytety na innym poziomie niż tylko wożenie bidonów? Jak ktoś podpisze kontrakt po TdP, to będzie nasz sukces, bo będzie to oznaczało, że dobrze wystąpił. W grupach zawodowych zawodnik musi już sam podejmować decyzję, kim chce być i jakie ma cele sportowe. Zawsze mogę pomóc i doradzić zawodnikom, jak powinni sobie stawiać cele i jak je osiągać. Jeżeli mój pomysł się sprawdzi, myślę, że uda się otworzyć dla wielu zawodników grupy protourowe i poziom kolarstwa polskiego będzie się podnosił. Kontakt z czołówką światową spowoduje ich lepszy rozwój. Zawodnicy muszą mądrze poprowadzić swoją karierę. Ma Pan doświadczenie zawodnicze, ścigał się Pan wiele lat na zachodzie, co przekaże Pan młodym zawodnikom? Wielu polskich zawodników, którzy ścigali się za granicą, czy też ścigają się cały czas, swoje niepowodzenia albo dalekie miejsca tłumaczy tym, że muszą pomagać liderowi. Zgadza się, tak jest w zawodowych grupach, ale jest też sporo możliwości, żeby zawodnicy mogli się pokazać. Praktycznie każdy ma szansę. Niejednokrotnie tacy zawodnicy są w formie lepszej niż lider i mają realne szanse na zwycięstwo. Takich okazji powinni szukać. To właśnie przekazuję wszystkim młodym. Najgorsze dla takiego zawodnika jest stwierdzić, że wygodniej mu wykonać pracę na etapie czy wyścigu i dojechać na 150. miejscu. To powoduje, że zawodnik traci morale i nie będzie wygrywał. Więc jeżeli jest szansa na zajęcie dobrego miejsca, to ja bym nawet nie pytał o zgodę, tylko jechał. W swojej karierze szukał Pan zwycięst. Teraz, jako selekcjoner, musi Pan jechać w samochodzie albo obserwować wyścig na rundach. Jak znosi Pan ściganie jako obserwator? Zakończyłem karierę dość nagle, ale nie chciałem kończyć wyścigów z tyłu peletonu. Wolałem kończyć karierę jako zawodnik wygrywający. W samochodzie jest ciężko. Czasami nawet krzyczę, że jakby mi dali rower, to pojechałbym lepiej. Ale też „na gorąco” wiem, co się dzieje w peletonie, mam bliższy kontakt z zawodnikami, z częścią z nich jeszcze się ścigałem, więc wiem o nich naprawdę dużo. Tu moja rola i wiedza są znaczące. Z całą pewnością nie będę malowanym trenerem kadry. Chciałbym, aby zawodnicy wykonywali zadania, skupiali się na celu, chcę mieć i mam wpływ na całość organizacji. Widzę, że jestem w tym dobry. Jestem w kontakcie z organizatorami mistrzostw Polski, na których wymogłem jak najtrudniejszą trasę. Będę egzekwował w tym roku obowiązek startu w mistrzostwach Polski. Kto nie przyjedzie, ten wylatuje z kadry. Powiedziałem to zawodnikom już na początku roku. Mam również zagwarantowane zgrupowania, masażystów, mechaników. Zawodnikom niczego nie powinno brakować. Nie boję się również krytyki, która na pewno mnie spotka. Zawsze ktoś powie, że Wadecki mógł zabrać tego czy tamtego. Wiem, że rola selekcjonera jest niewdzięczna, ale nic na to nie poradzę. Najlepsi pojadą na Igrzyska i tyle. Jestem przekonany, że ta kadra będzie lepsza niż np. w Atenach. W Stuttgarcie było już lepiej. Nie jestem pod żadną ogromną presją, ale wiem, że PZKol potrzebuje wyniku. Co do mojego zadania, każdego dnia się uczę, pogłębiam wiedzę, korzystam z doświadczeń poprzedników. Podpatruję znajomych menadżerów, kierowników ekip. Nie mam wprawdzie takich kolarzy i zawodników, jak np. trener Włochów, ale od początku do końca będę stanowczym selekcjonerem. Chciałbym, żeby to Wadecki określał skład i był z tego rozliczany, ale też żeby mógł podejmować autonomiczne decyzje. Myślę, że na dłużej zagoszczę w PZKol jako selekcjoner. Dossier Imię i nazwisko: Piotr Wadecki Urodzony: 11.02.1973 Kluby: Mróz, Domo-Farm Frites, Quick Step-Davitamon, Lotto-Domo, Intel-Action, karierę zakończył w 2006 roku Najważniejsze sukcesy: mistrz Polski ze startu wspólnego (1997, 2000), wygrał Wyścig Solidarności (1997), dwukrotnie Szlakiem Grodów Piastowskich (1999, 2000), Wyścig Pokoju (2000), zajął 7. miejsce na Igrzyskach w Sydney (2000) Zawód wykonywany: od 22.05.2007 trener polskiej kadry szosowej Stan cywilny: żonaty, dwójka dzieci Ulubione danie: sushi Zwierzaki: pies i kot Słowa: Miłosz Sajnog

top 3

Czytaj więcej

Jeździj jak zawodowcy i zabezpiecz swój telefon na rowerze – uchwyt do telefonu na rower marki RokForm

Czytaj więcej

Filmy

Wybór redakcji

Czytaj więcej

Jeździj jak zawodowcy i zabezpiecz swój telefon na rowerze – uchwyt do telefonu na rower marki RokForm

Czytaj więcej
comments powered by Disqus

Informuj mnie o nowych artykułach