Szlakiem Walk Majora ”Hubala” 2016: Eryk Latoń dzieli i rządzie
Na trasie 1. etapu XI edycji Szlakiem Walk Majora Hubala zawodnicy CCC Sprandi Polkowice potwierdzili, że nie ma na nich mocnych. Po sukces etapowy oraz koszulkę lidera klasyfikacji generalnej i punktowej sięgnął Eryk Latoń. Jego kolega z teamu Alan Banaszek, na podium mógł się cieszyć również z dwóch trykotów – białej najlepszego młodzieżowca, a także zielonej górala. Koszulkę najaktywniejszego, za dwa zwycięstwa na lotnych premiach, zdobył Tomasz Kiendyś.
Drugi dzień zmagań w 11. edycji wyścigu Szlakiem Walk Majora Hubala to drugie kryterium uliczne, tym razem po ulicach Tomaszowa Mazowieckiego. Podobnie jak na prologu do pokonania było 20 okrążeń, z których każde liczyło 3,4-kilometra, co łącznie dało dystans 68-kilometrów. Do miasta pięciu rzek kolumna wyścigu zawitała zaraz po południu, ponieważ przed startem zawodowców szanse na pokazanie swoich umiejętności dostały dzieciaki z miejscowych szkół, które mogły pokonać jedną wyścigową rundę. Przed rozpoczęciem prezentacji ekip, delegacja kolarzy, dyrektor wyścigu oraz zaproszeni goście udali się pod pobliski obelisk z popiersiem Henryka Dobrzańskiego, by tam oddać hołd patronowi imprezy.
Gdy wybiła godzina 17:00, przyszedł czas na emocje stricte sportowe, a tych nie brakowało od startu. Zaraz po zakończeniu pierwszego wolnego okrążenia odważnie do przodu ruszyli zawodnicy CCC Sprandi Polkowice – Michał Paluta i Adrian Kurek. To nie oni, a ich kolega Eryk Latoń zdobył pierwsze premie usytuowane na trasie piątkowego odcinka. Tuż za 23-latkiem metę piątego okrążenia osiągnęli Bartłomiej Matysiak i Kamil Zieliński. Było to jednak dopiero preludium do tego, co miało wydarzyć się później.
Siódme kółko wyścigu przyniosło nam ucieczkę w składzie: Tomasz Kiendyś (CCC Sprandi Polkowice), Mateusz Komar (Domin Sport), Mateusz Nowaczek (Krismar), Wojciech Kietliński (Mostostal), Oleksander Golovash (Kolss BDC), Sebastian Wotschke (LKT Brandenburg) i Kamil Turek (TC Chrobry Scott Głogów). Takie zestawienie sprawiło, że harcownicy zyskali pół minuty przewagi, co na tak krótkiej i krętej trasie mogło być na wagę złota i przez długi dystans wydawało się, iż istotnie taka różnica wystarczy, by między sobą mogli rozstrzygnąć sprawę zwycięstwa.
Siódemka, poza kontrolującym sytuację Kiendysiem jechała bardzo dzielnie i na kolejnych punktach pomiaru sędziowie notowali stale rosnącą przewagę. Zawodnik ”pomarańczowych” swoim kolegom z ucieczki dał solidne zmiany tylko dwukrotnie, na dwóch lotnych finiszach, dzięki którym wysforował się na czoło klasyfikacji najaktywniejszego, a także zdobył cenne 6 sekund bonifikaty. Taki stan rzeczy nie podobał się Ukraińcowi Golovashowi, który pięć rund przed końcem zdecydował się na solowy atak.
Na niewiele się to zdało, ponieważ doświadczony Kiendyś szybko złapał koło gościa za wschodniej granicy i dalej mógł czuć się panem sytuacji. W peletonie natomiast zawodników Domin Sport na czele zluzowali kolarze CCC Sprandi Polkowice, którzy ustawili pomarańczowy pociąg dla swoich dwóch najlepszych sprinterów – Alana Banaszka i Eryka Latonia.
Podopieczni Piotra Wadeckiego do samej mety nie oddali już raz przejętej inicjatywy, trzy okrążenia przed finiszem zniwelowali różnicę, jaka dzieliła grupę zasadniczą oraz uciekinierów i wtedy stało się jasne, że o losach 1. etapu przesądzi walka na łokcie. W tej jak ryba w wodzie poczuł się Latoń, który korzystając z długiej prostej na rynku w Tomaszowie, rozpędził swój rower do prędkości, która zagwarantowała mu sukces etapowy. Tuż za nim linię mety minął Alan Banaszek, a trzecim z grona pomarańczowych był Bartłomiej Matysiak, który finiszował czwarty. Trio zdołał rozdzielić jedynie Artur Detko (Domin Sport).
Zaraz po wyścigu spikerzy zaprosili wszystkich bardzo licznie zgromadzonych kibiców pod podium, gdzie wręczano nagrody. Najpierw pamiątkowe dyplomy odebrali najlepsi zawodnicy w kategoriach dzieci i młodzieży, aż w końcu po chwili oczekiwania nadszedł czas na głównych bohaterów piątkowej rywalizacji, których de facto było trzech. Uwagę wszystkich przyciągnął Eryk Latoń, któremu oprócz statuetki za zwycięstwo nałożono dwie najważniejsze koszulki – lidera klasyfikacji generalnej oraz punktowej. Wśród młodzieżowców prowadzenie utrzymał Alan Banaszek, który dodatkowo, z racji drugiego miejsca na mecie etapu mógł odebrać zielony trykot najlepszego wspinacza. Ostatnią niebieską koszulkę otrzymał Tomasz Kiendyś, który po etapie przyznał, że wykonał postawione przed nim zadania w 100%. – Założenia taktyczne przed etapem było jasne, mamy tutaj szybkich kolarzy i jedziemy na nich. Kryterium to taki specyficzny wyścig, który preferuje właśnie sprinterów. Nie upatrywaliśmy tutaj szansy w dojechaniu jakiejś ucieczki, dużo ekip się nawzajem pilnowało. Zgodnie z naszymi oczekiwaniami o losie etapu rozstrzygnął finisz. Ja zabierając się w odjazd, kontrolowałem przebieg wypadków, a na lotnych premiach wychodziłem na czoło stawki – stwierdził po zejściu z podium 38-letni kolarz.
Z kolumny wyścigu Wojciech Mincewicz
Zdjęcia: A. Dyszyński.