Tour de France – etapy, które przeszły do historii

W swojej historii Tour de France miał wiele dramatycznych, niezwykłych i niezapomnianych momentów. Właśnie o nich jest książka Richarda Moora „Tour de France. Etapy, które przeszły do historii”, która ukaże się w Polsce już 4 lipca.

Brytyjski dziennikarz dotarł do czołowych kolarzy, m.in. Merckxa, Cavendisha, Armstronga czy LeMonda, by raz jeszcze wrócić do szalonych chwil z ich udziałem i opowiedzieć, jak wyglądały z ich perspektywy.

Książka w przedsprzedaży dostępna jest na www.idz.do/rowerowy-tdf:

oszczędzasz ponad 10 zł

atrakcyjne pakiety z innymi pozycjami o kolarstwie

– wysyłka już od 22 czerwca – książka jeszcze przed premierą w Twoich rękach!

Fragment książki:

Wspomnienia z tamtych wydarzeń są równie wyraźne jak plama, która ciemniała na asfalcie. Z rozbitej głowy kolarza wypływała krew, tworząc małą kałużę, która coraz bardziej rozlewała się po drodze. Kolejni kolarze mijali ją z prędkością 70 kilometrów na godzinę i tylko kątem oka widzieli postać na ziemi. Leżał na boku, z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej, w pozycji płodowej. Wśród przejeżdżających obok zawodników znajdował się 23-letni wówczas Amerykanin Lance Armstrong. „Byłem z tyłu, wszystko rozegrało się na zjeździe z Portet d’Aspet, jechaliśmy w zwartej grupce. To nie tak, że tworzyliśmy duży, zbity peleton i jedna strona to widziała, druga nie widziała. Nie, wszyscy go widzieliśmy. Byłem w tej grupie. I tak… wiedziałem, że to Fabio”.

Do 18 lipca 1995 roku Col de Portet d’Aspet w środkowych Pirenejach był jednym z wielu podjazdów, które regularnie pojawiały się na trasie Tour de France. Wszystko zmieniło to, co wydarzyło się na zjeździe. Kamery telewizyjne pokazały skutki tamtej kraksy. Rowery rozrzucone na drodze, Dantego Rezze, który wyleciał z drogi i leżał w parowie. Okazało się, że miał szczęście. Na drodze, zwinięty w kłębek niczym kot, leżał Fabio Casartelli. Krew tworzyła ciemną plamę na asfalcie. Tuż za jego głową znajdowały się prostopadłościenne betonowe słupki. Były wysokie zaledwie na kilkanaście centymetrów, miały jedynie uchronić pojazd przed wypadnięciem z drogi. Casartelli, który jak niemal cały peleton jechał bez kasku, uderzył właśnie w jeden z tych słupków. Dokładniej rzecz biorąc, uderzył o jeden z nich głową.

Wylądował śmigłowiec, pojawiły się nosze, a na nich oślepiający bielą materiał. Casartelli został przetransportowany do szpitala w Tarbes. Jeszcze w powietrzu trzykrotnie dochodziło u niego do zatrzymania akcji serca.

Z przodu, ciągle na trasie, był jego kolega z zespołu, Armstrong. Jechał w gruppetto, ostatniej grupie tworzącej się na trudnych górskich etapach. „Wreszcie zjechaliśmy z Portet d’Aspet – wspomina Armstrong. – Najlepiej z całego tego dnia zapamiętałem, że gdy zjechaliśmy, cofnąłem się na tył stawki. Rozglądałem się, czekałem, aż do nas dołączy. Z tyłu jechał też Erik Breukink. Spojrzał na mnie i powiedział: »Nie czekaj, on już dalej nie pojedzie«”.

„Byłem wtedy młodym chłopakiem, Breukink był ode mnie wyraźnie starszy. Widział, jak poważny był to wypadek. Widział coś, czego nie widziałem ja. Oczywiście miał na myśli tylko to, że Fabio nie pojedzie już w tym wyścigu, nic ponadto”.

O godzinie 14:39 Jean-Marie Leblanc, dyrektor Tour de France, poinformował, że Casartelli nie żyje. „Na miejscu byłem w dziesięć sekund po wypadku – mówi doktor Gérard Porte, naczelny lekarz wyścigu. – Od razu widziałem, że odniósł poważne obrażenia. Rany Casartellego mocno krwawiły. Zrobiliśmy wszystko, co dało się zrobić w tych warunkach, zrobiliśmy to też tak szybko, jak tylko się dało. Jego rany wyglądały jednak bardzo poważnie, a tak obfite krwawienie oznaczało, że uderzenie musiało być bardzo mocne”.

Te wieści dotarły do Armstronga, jeszcze zanim ukończył etap. „Podjechał motocykl, chyba prasowy… To był trudny etap. Jechałem w jednej z grup, które zostały z tyłu. Podjechał motocykl i nam powiedzieli. Niemal im nie uwierzyłem”.

Z przodu, w pełnym rozradowanych tłumów kurorcie narciarskim Cauterets, pod górę piął się właśnie Richard Virenque, a gonił go wiecznie agresywny Claudio Chiappucci. Virenque wjechał na metę z uśmiechem i uniesionymi rękami. Na podium świętował szampanem.

O książce:

20 historii, które zbudowały legendę TdF

Merckx odrabiający blisko 10-minutową stratę do lidera. Emocjonalna wygrana Armstronga po śmiertelnym wypadku jego przyjaciela. 180-kilometrowa ucieczka zakończona sukcesem. Szaleńczy plan Cavendisha, podróż Hinaulta przez piekło i LeMond, który ledwo wyrwał się objęciom śmierci.

Tour de France to nie tylko tradycja, prestiż i wielkie pieniądze. To także etapy, które zapisały się w pamięci fanów kolarstwa na lata. Właśnie o nich jest ta książka. Uczestnicy tamtych wydarzeń – słynni kolarze, trenerzy, menedżerowie zespołów – wracają do niezwykłych momentów, które stworzyły legendę najlepszego kolarskiego wyścigu świata.

Dramatyczne wypadki, taktyczne majstersztyki, niespodziewane porażki i zwycięstwa, które nie miały prawa się zdarzyć. Przeczytaj, jak wyglądały z punktu widzenia głównych bohaterów!

Autor: Richard Moore

Tytuł oryginału: Etape: The Untold Stories of the Tour De France’s Defining Stages

Tłumaczenie: Bartosz Sałbut

Data wydania: 4 lipca 2018 r.

Cena okładkowa: 39,99 zł

Liczba stron: ok. 384 8 (zdjęcia)

comments powered by Disqus

Informuj mnie o nowych artykułach