Bielawa w końcu w słońcu!

Najwięcej kontrowersji wzbudziła runda honorowa po samej Bielawie, którą musieli pokonać wszyscy uczestnicy, zanim rozpoczęli walkę na trasie. 6 kilometrów w spacerowym tempie za pilotem miało teoretycznie służyć poznaniu atrakcji okolicy, ale można było je co najwyżej potraktować jako małą rozgrzewkę. Pod warunkiem jednak, że nie uległo się atakowi irytacji, związanym z ciągłym uważaniem na to, żeby samemu nie wpaść na kogoś, czy też nie zostać przejechanym. Prosimy o brak powtórek w przyszłości. Właściwe ściganie zaczęlo się w tym samym miejscu, co wspomniana runda, czyli obok Łysej Góry. Po przejeździe przez miasto, a potem obok sztucznego zbiornika, na chętnych czekał podjazd o długości 8 km w stronę góry zwanej Korczak. Dla tych, którzy wybrali Mini (33 km), był to niemal koniec trudności, bo po zdobyciu przełęczy koło Koczaby wystrczyło, że dojechali do mety. Fani Medio (57 km) i Grand Fondo (83 km) za to okrążali Dzikie Skały, jednokrotnie lub dwukrotnie, by dorobić wyścigowe kilometry. Na całej trasie podstawową trudność stanowiły podjazy same w sobie, na szutrowych zjazdach wystarczyło się zbytnie nie rozpędzać. Piękne „okoliczności przyrody” były tłem dla kojelnego triumfu Andrzeja Kaisera (DHL-Author. Bez problemu wygrał na najdłuższym dystansie, wyprzedzając Rosjanina Antona Gogolewa i Tomasza Sikorę. Na Grand Fondo wystartowała jedna kobieta, Magdalena Balana (Vitesse Bergamont bikeWorld.pl), która na metę przyjechała na świetnym 20. miejscu. Zwycięstwo w pięknym stylu. Maksym Gogolew, Rosjanin z Sankt Petersburga, okazał się najlepszy na dystansie Medio. Kolejne pozycje zajęli Michał Putz (Agpol Team) oraz Krzysztof Maciejewski (Corratec Team). Rywalizację kobiet wygrała Sylwia Kapusta (Corratec Team). Na pozostałych dystansach zwycięstwa odnieśli: Piotr Sułek (Aminostar) i Natalia Frączek (Boplight Team Świdnica) na Mini oraz Krystian Chramęga (Gimnazjum nr 1 w Bielawie) i Rosjanka Jewgienia Niekrasowa - na 10 km. Rywalizację rodzin wygrali Wojciech i Karol Kupczak. Marek Alchimowicz ze Złotego Stoku (Unia KTM Racing Team) był wyraźnie z siebie zawodowolony: – „Wczoraj Mini, dziś Mini, ale dziś chyba będzie podium! Trasa pode mnie, długie podjazdy. Fajna końcówka, typowe XC. Było szybko! Byłem pierwszy raz na Skandii, jestem zadowolony.” Ekipa z Gdańska, składająca się z Kuby Grzyla i serwisu technicznego w postaci taty Mariusza i zaprzyjaźnieonego Mirka Kozłowskiego miała podobne wrażenia: -„Było dobrze, pomogliśmy znajomemu, pozbyliśmy się po drodze wszystkich narzędzi. Klucza do łańcucha, zapinki a nawet dętki! Z wyników też jesteśmy zadowoleni. Ciężki był pierwszy podjazd! Ale poza tym myśleliśmy, że trasa będzie trudniejsza.” O wrażenia spytaliśmy Piotra Sztarzeckiego, który na Mini startował na maszynie enduro: -„W ubiegłym tygodniu w Boguszowie było ciężej. Jestem po chorobie, więc generalni było ok. Mój sprzęt nie jest ciężki, waży tylko 15 kilo!” Joanna Jabłczyńska po dystansie Mega poprzedniego dnia tym razem wybrała wyjątkowo Mini: –„Dziajaj jechałam na pół mojego gwizdka. Trasa była fajna, łatwa. Szczerze mówić pojechałabym Mega, ale jestem z chłopakiem, który nie chciałby czekać na mnie 2,5 godziny. To był już 4 start w tym roku, w tym w Pucharze Austrii! Za każdym razem chcę siebie sprawdzić i przez pierwsze 5 kilometrów zastanawiam się, co ja tu robię...” Jakub Woźniak z klubu Subaru Gary Fisher Gdynia był trochę rozczarowany: -„Jechalem Mini, ale niestety nie poprawiłem swojego wyniku z roku ubiegłego, gdzie byłem 14. w Jeleniej Górze. No cóż, ale mam dopiero 14 lat! Podobały mi się odcinki asfaltowe! Jeżdże na Skandię, bo podoba mi się tu organizacja. Nigdy się nie zgubiłem!” Jakub Krzyżak miał też sporo do powiedzenia: -„Byłem przygotowany na dystans Giga, a pomyliłem rozjazdy. Specjalizuję się w Giga, to samo jechałem wczoraj. Na dużej prędkości przegapiłem decydujący moment, a potem było już za późno!” Jego kolega z teamu Vitesse Bergamont bikeWorld.pl Tobiasz Kulikowski był bardziej zadowolony, bo zająl miejsce 11. na dystansie Medio, tym samym był o 5 pozycji lepszy. Za to wyraźnie szczęśliwe miny miały Agata Nyga i Gosia Adamowicz, które przyjechały z Poznania: „Jesteśmy całą ekipą, startujemy w Skandii. Podoba nam się klimat. Podoba nam się to, że dystans Mini na Skandii nie jest dyskryminowany, jest co jeździć! Dziś momentami było trudno, przede wszystkim pod górę, ale i tak przyjemnie! Chcemy startować w kolejnych Skandiach, ale szczerze mówiąc zależy to głównie od naszych chłopaków! Oni się ścigają, my jeździmy! Gdzie oni, tam i my!” Pełne wyniki znajdziecie na https://www.skandiamaraton.pl/ Tekst i zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski