Małgorzata Jasińska i Michał Paluta sięgnęli po złote medale MP w czwartym dniu zmagań
Czwarty dzień zmagań w tegorocznych szosowych mistrzostwach Polski, które po raz pierwszy w historii organizowane są wspólnie z Przemysławem Bednarkiem z KS Ślęża i Czesławem Langiem z Lang Team, przyniósł nam rozstrzygnięcia wśród orlików, a także kategorii kobiety open. Po złote medale sięgnęli odpowiednio Michał Paluta i Małgorzata Jasińska.
Sobotnie zmagania pod Ślężą przyniosły znów sporo pozytywnych sportowych emocje. Tym razem na mistrzostwach Polski rywalizowali zawodnicy w kategorii U23, a także kobiety, które na trasę wyjechały wspólnie, razem walczyły orliczki i elita. Orlicy musieli mierzyć się na 180-kilometrowej trasie, a płeć piękna musiała zmagać się na siedmiu 18-kilometrowych kółkach.
Jako pierwsi, punkt dziesiąta do walki o medale ruszyli orlicy. Młodzi kolarze zmagania rozpoczęli z wielką werwą i dzięki temu z przodu znaleźli się: Piotr Klukoszowski (TC Chrobry Saroni Głogów), Dawid Adamczyk (BBC Czaja Krakus), Marceli Zieliński (ALKS Stal Grudziądz) i Kamil Małecki (CCC Sprandi Polkowice), ale taki stan rzeczy nie utrzymywał się długo. Zaraz potem kolejną akcję ofensywną zainicjowali: Mateusz Grabis (TC Chrobry Saroni Głogów), Patryk Soliński (Mostostal Puławy), Szymon Rekita (Alto Pack) i Michał Paluta (CCC Sprandi Polkowice). To właśnie ta czwórka młodych zawodników najdłużej utrzymywała się przed peletonem, ale dwa okrążenia przed finiszem zaczęły się kolejne skoki, które zaowocowały tym, że skład czołówki ulegał częstym zmianom.
Na zakończenie dziewiątego okrążenia do przodu wyrwała się kolejny kwartet w składzie: Konrad Kott (Warmińsko-Mazurski KS), Michał Paluta (CCC Sprandi Polkowice), Mateusz Grabis (TC Chrobry Saroni Głogów) oraz Mateusz Kazimierczak (Mostostal Puławy). Współpraca wśród harcowników układała się bardzo obiecująco i dzięki temu to właśnie w tym gronie znalazł się przyszły właściciel biało-czerwonej koszulki, a został nim 20-letni ”pomarańczowy” Michał Paluta, który w rozgrywce finiszowej okazał się lepszy od swojego towarzysza ucieczki – Mateusza Grabisa. Jak sam przyznał zwycięzca, nie było łatwo, a sukces możliwy był dzięki zgodnej współpracy.
– Uciekałem dzisiaj ponad 100 kilometrów. Było ciężko, ale współpraca układała się świetnie i to była podstawa sukcesu. Nie było czasu na kalkulacje i myślenie. Trzeba było jechać ile sił w nogach. Wiedziałem, że z tyłu mam swoich kolegów, o wiele lepszych sprinterów, ale też szukałem swojej szansy, ponieważ liczyłem się z tym, iż ucieczka może dojechać i tak się stało. To wielka chwila dla mnie. Ze wszystkich tytułów mistrza Polski ten jest najważniejszy. Mówią, że kolarstwo to sztuka bólu, dziś tej sztuki było tyle, że mogę chyba zostać artystą. Cierpiałem przez cały wyścig, to nie był mój dzień. Tym bardziej jestem zadowolony z wyniku. Na najniższym stopniu podium stanął kolega klubowy srebrnego medalisty z zespołu TC Chrobry Saroni Głogów Piotr Jaromin, który linię mety przekroczył samotnie.
Po chwili przerwy na swoje siedem okrążeń ruszyły panie, które nie miały tyle szczęścia co ich koledzy, ponieważ na trasie pojawił się deszcz i to padający dość obficie. Niestety przez to nie obyło się bez kraks, a w jednej z nich leżała późniejsza mistrzyni Gosia Jasińska, ale zacznijmy od początku.
Na pierwszym podjeździe na bufet do przodu ruszyły: Małgorzata Jasińska (Ale Cipollini), Alicja Ratajczak (UKS Mroz Jedynka Kornik), Katarzyna Wilkos (TKK Pacific Nestle Fitness Toruń) i Monika Żur (4F Racing Team). Odjazd nie pozostał bez odpowiedzi grupy zasadniczej, z której w pogoń ruszyły wielkie faworytki do zwycięstwa: Katarzyna Niewiadoma (Rabo Liv), Eugenia Bujak (BTC City Lubljana), Katarzyna Pawłowska (Boels Dolman) oraz Paulina Brzeźna-Bentkowska (TKK Pacific Nestle Toruń), a za nimi pogoń w peletonie prowadziły zawodniczki z Torunia. Na drugiej rundzie przewaga między pierwszą i trzecią grupą wynosiła ponad dwie minuty i w tym momencie jasne stało się, iż medalistki jadą w czołowej ósemce, ponieważ w grupie zasadniczej nie było ekipy, która byłaby w stanie wziąć ciężar pogoni na siebie.
Na szóstej rundzie dwie pierwsze grupy zjechały się i cała walka rozpoczęła się od nowa. Jako pierwsze na podjeździe pod Wichrowe Wzgórze strzeliły niezbyt dobrze czujące się na wzniesieniach Żur i Ratajczak. Kilka kilometrów dalej na atak zdecydowały się Jasińska i Wilkos, które wypracowały sobie przewagę wystarczającą do tego, aby między sobą mogły rozstrzygnąć sprawę końcowego triumfu. Po emocjonującej końcówce biało-czerwoną koszulkę, po raz trzeci w karierze, wywalczyła Gosia Jasińska, której na podium trudno było ukryć wzruszenie. – Przede wszystkim bardzo chciałabym podziękować mojej rodzinie, która cały czas we mnie wierzy, wszystkim znajomym, kibicom. To dla mnie bardzo wiele znaczy. Myślałam, że nie będzie padać, ale myliłam się. Przed deszczem zawsze smaruję opony cytryną. Marek Rutkiewicz i inni kolarze mówili, że tak trzeba robić. I kiedy sobie przypomniałam, że nie posmarowałam kół, poleciałam na jednym z zakrętów po zjeździe. Podniosłam się szybko, dziewczyny poczekały i razem jechałyśmy dalej. Doświadczona zawodniczka Ale Cipollini w końcowej rozgrywce pokonała Kasie Wilkos, która oprócz srebrnego medalu w kategorii open, wywalczyła również złoto wśród zawodniczek w kategorii U23. Na trzecim stopniu podium stanęła jeszcze jedna Torunianka, najbardziej doświadczona w zespole Paulina Brzeźna-Bentkowska, a tuż za nią białą kreskę przekroczyła, nie ukrywająca niezadowolenia Kasia Niewiadoma.
Autor: Wojciech Mincewicz
Zdjęcia: Magda Tkacz