Marek Konwa
Zostaję ze swoimi ludźmi
Jedna z najciekawszych postaci polskiego kolarstwa ostatnich lat. Młody, wszechstronny, otarł się już praktycznie o wszystkie ważniejsze konkurencje, począwszy od toru, poprzez przełaje, MTB, skończywszy na szosie. Wydaje się, że dobrze prowadzi swoją karierę, od lat będąc związany z tymi samymi ludźmi. Przyszłość wiąże tylko z szosą i ekipą ProTour.
Tekst: Tomasz Piechal, zdjęcia: Łukasz Rajchert MR: Jesteś jednym z najzdolniejszych polskich kolarzy górskich i przełajowych. Od kilku ostatnich lat pozostajesz w ścisłej czołówce w kraju, a w pierwszym roku orlika zacząłeś „pukać do drzwi” grona najlepszych zawodników na świecie. Czy piąte miejsce w Australii było wszystkim, co mogłeś osiągnąć na mistrzostwach świata MTB?
MK: Myślę, że dałem z siebie wszystko i 5. miejsce na mistrzostwach świata MTB w Australii było maksimum moich możliwości. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że centralne szkolenie w Polsce jest na bardzo słabym poziomie i zawodnicy sami muszą się przygotowywać. Każdy zawodnik, który chce się liczyć na arenie światowej, musi mieć zapewnione starty za granicą, a ja niestety z powodu matury oraz sytuacji w polskim kolarstwie zbyt dużo ich nie miałem.
Nie da się też ukryć, że trasa w Canberze była bardzo trudna technicznie i nie udało mi się uniknąć trzech upadków. Po każdym z nich przebijałem się jednak z powrotem do czołowej grupki. Straciłem przez to sporo sił. Mogłem powalczyć o wyższą lokatę, ale na pewno nie o medal. Ogólnie jestem zadowolony z wyniku, to mój największy sukces w dotychczasowej karierze. Skąd u młodego Marka Konwy wzięła się fascynacja kolarstwem? Jak się to wszystko zaczęło?
Odkąd pamiętam, zawsze lubiłem dużo czasu spędzać na rowerze, po prostu sprawiało mi to frajdę. Mama często wspomina dzień, w którym tata odczepił mi boczne kółka od pierwszego roweru. Pół dnia z uporem walczyłem, żeby go dosiąść i się nie przewrócić, że aż „serce się jej kroiło”, ale nie dałem za wygraną. Ten upór pozostał mi do dziś i często się przydaje. Przełomem w mojej karierze był start w amatorskim wyścigu kolarskim, do czego namówił mnie tata. Wyścig ukończyłem na drugim miejscu, startując z zawodnikami, którzy już trenowali kilka lat i mieli o niebo lepsze rowery. Nic dziwnego, że ściganie mi się spodobało. Po wyścigu podszedł do mnie mój obecny trener Kazimierz Prokopyszyn i zaproponował trenowanie w klubie Trasa Zielona Góra. Pamiętasz swój pierwszy rower?
Oczywiście, że pamiętam swojego pierwszego górala, którego kupiłem za pieniądze z komunii. Był to zielony Jaguar na osprzęcie Shimano SIS (śmiech). Rower miałem dość długo i później nawet zacząłem zmieniać w nim niektóre części i to właśnie chyba wtedy zaczęło mnie wciągać grzebanie w sprzęcie. Później przerodziło się to w pasję polegającą na tuningowaniu rowerów. Ci, co się tym interesują, znają mnie z tej strony. Ech… Kolejny rower dostałem już z klubu. Kiedy zadebiutowałeś w prawdziwym wyścigu?
Tak, pamiętam wszystko dokładnie, jakby to było wczoraj. Trasa wiodła przez wioski naszej gminy. Start był pod górę, podjazd ciągnął się przez parę kilometrów, potem kawałek zjazdu, znów podjazd i zjazd do mety (na co dzień trenuję w tamtych okolicach). Wyścig rozegrał się praktycznie pod pierwszą górkę, gdzie odjechałem z Kacprem Szczepaniakiem (wtedy jeszcze się nie znaliśmy) i jechaliśmy razem aż do drugiego podjazdu. Niestety, tam musiałem uznać wyższość kolegi i na metę wjechałem na drugiej pozycji. Jak zapamiętałeś pierwsze zwycięstwa i porażki?
Pierwsze poważne zwycięstwo także odniosłem u siebie, ścigając się już jako członek klubu Trasa Zielona Góra, dokładnie w wyścigu MTB w Zielonej Górze na Wzgórzach Piastowskich. Z tego, co pamiętam, były to mistrzostwa makroregionu w kategorii młodzików. Natomiast jeśli chodzi o porażkę… Był to start w wyścigu szosowym ze startu wspólnego. Po moim wypadku miałem dwa tygodnie przerwy od treningów. Zagapiłem się w ziemię, jadąc koledze na kole. On zdążył odbić, a ja uderzyłem w malowarkę do pasów (śmiech). Nie skończyłem wtedy wyścigu i pamiętam, jak mój trener Kazimierz Prokopyszyn, oczywiście chcąc mnie podnieść na duchu, powiedział, że „najgorszy wyścig jest najlepszym treningiem”. Kolarscy idole?
Zbigniew Spruch, wicemistrz świata na szosie ze startu wspólnego. Jednocześnie to był ktoś z mojego najbliższego otoczenia. Czasami Zbyszek w niedzielę przyjeżdżał do nas na treningi, wtedy zawsze starałem się jechać za nim, naśladując go, żeby jak najwięcej się od niego nauczyć. Były jakieś przeszkody, które uniemożliwiały Ci zostanie kolarzem?
Główną przeszkodą jest i było moje zdrowie. W Polsce tak jak brakuje pieniędzy na szkolenia, tak też brakuje ich na zapewnienie odpowiedniego zaplecza ze strony medycznej dla sportowców. Od lat mam alergię. Dwa lata temu przeszła w astmę i sam musiałem (ze wsparciem rodziny) zmagać się z problemem. Większość badań robię sobie prywatnie. Miałem też ogromne problemy, żeby załatwić odpowiednie zezwolenie na jazdę i przyjmowanie leków, bez których mój organizm nie mógłby dobrze funkcjonować. Na szczęście powoli wszystko jakoś się układa i ten sezon miałem w pełni udany, czego dowodzą wyniki. Otrzymujesz wsparcie ze strony rodziny?
Cała rodzina jest mocno zaangażowana w kolarstwo. Gdy zacząłem trenować, kolarstwem zainteresował się mój tata, który jeździ teraz dla siebie oraz ze mną na zawody, pomaga mi przy sprzęcie. Także mój młodszy brat Piotr jest kolarzem i idzie w moje ślady, w kategorii młodzik (teraz już junior młodszy) nie miał sobie równych w kraju w MTB czy przełaju. Natomiast młodsza siostra bardzo to wszystko przeżywa i wiernie nam kibicuje. Najważniejsza jest jednak mama, która nad wszystkim czuwa, pilnuje, aby wszystko było na czas. Stara się nam dogadzać we wszystkim, gdy tylko wracamy do domu, no i oczywiście bardzo się o nas martwi, tak jak chyba każda mama. Czeka Cię sporo zmian. Łączysz większość konkurencji kolarskich – górskie, przełajowe i szosowe. W Polsce, a dokładniej w polskiej grupie, będziesz zawodnikiem ścigającym się na szosie, a za granicą będziesz uprawiał MTB. Dobrze rozszyfrowaliśmy zapowiedzi?
Tak, zgadza się. Udało mi się podpisać kontrakt z włoską grupą MTB Elettroveneta-Corratec Team, w której są sami młodzi zdolni zawodnicy (pięciu seniorów do 26 lat i trzech orlików). Grupa ma na celu przygotować nas do Igrzysk Olimpijskich w Londynie oraz zapewnia bardzo dobre warunki startowe, np. Puchary Świata MTB. Dwunastego grudnia odbędzie się prezentacja drużyny. Jeśli chodzi o szosę i przełaje, to zostaję nadal w tej samej grupie, w której jeździłem do tej pory, a którą zarządza Zbyszek Spruch. Cały czas prowadzone są rozmowy, więc nie wiem, jak dokładnie będzie brzmiała nazwa oraz nie znam składu drużyny (Aktio Group Mostostal Puławy – przyp. red.). Czy to już będą zawodowe kontrakty?
Jeśli chodzi o MTB, drużyna będzie grupą UCI, z szosą nie wiem do końca, ale prawdopodobnie 3. dywizja. Dlaczego zdecydowałeś się jeździć w polskiej ekipie na szosie i w zagranicznej w MTB?
Miałem kilka propozycji z grup szosowych i przełajowych z zagranicy, ale na razie postanowiłem zostać z ludźmi, których znam, i nie zmieniać otoczenia. Wracając do MTB, chciałem mieć możliwości rozwoju, a takie zapewniają mi starty w zawodach Pucharu Świata. Faktycznie, mogłem wybrać jedną z polskich grup MTB, ale postanowiłem inaczej. Co z przełajami?
Można powiedzieć, że sezon przełajowy już w pełni się rozpoczął, bo mam za sobą kilka startów w Polsce, a podczas najbliższych weekendów wystartuję za granicą. Byłem zmuszony w tym roku zacząć sezon przełajowy nieco później niż zwykle, ponieważ wystartowałem w dwóch ostatnich edycjach Pucharu Świata MTB. Moim głównym celem w przełajach są mistrzostwa Polski w Szczekocinach (10.01.2010) oraz mistrzostwa świata w czeskim Taborze (30.01.2010). Nie myślałeś, żeby spróbować swoich sił na torze?
Miałem już okazję jako młody zawodnik sprawdzić się na torze i nie szło mi najgorzej, bo wygrywałem nawet niektóre konkurencje. Jazda na torze nie przypadła mi jednak do gustu i nie zamierzam więcej startować w tego typu zawodach. To nudne! Jakie stawiasz sobie cele na nadchodzący sezon? Co chcesz osiągnąć w każdej z konkurencji? Może przewidujesz jakieś medale czy podium w Pucharach Świata?
Moja kariera kolarska jest już dość bogata. Mam na koncie miejsca w pierwszej dziesiątce globu w MTB i przełajach. Nic dziwnego, że chciałbym w końcu powalczyć o wymarzony krążek. Choć, jak wiadomo, o to jest bardzo ciężko, bo każdy zawodnik tego pragnie. Ponadto postaram się pokazać na zawodach Pucharu Świata oraz innych mniejszych wyścigach za granicą. W Polsce chciałbym powalczyć o koszulkę mistrza Polski MTB i mistrza Polski w kolarstwie przełajowym w seniorach. Zastanawiałeś się już nad startem w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie? Jeśli tak, wolałbyś na szosie czy w MTB?
Tak, myślałem i dyskutowałem trochę z trenerem. Właśnie pod tym kątem wybrałem grupy, w których będę się teraz ścigał. W Londynie chciałbym wystartować w MTB, oczywiście jak będę na odpowiednim poziomie sportowym. Będę wtedy ostatni rok w kategorii młodzieżowca i najprawdopodobniej po przejściu do kategorii wyżej zakończę swoją przygodę z MTB. Poświęcę się tylko i wyłącznie zawodowstwu na szosie w dobrej ProTourowej grupie, jeśli oczywiście będę miał takie możliwości.
Czym chciałbyś się zajmować, jeśli nie mógłbyś być kolarzem?
Nigdy poważnie się nad tym nie zastanawiałem, ale na pewno skończyłbym wtedy technikum z zawodem, a nie liceum sportowe, jak teraz. Podjąłbym adekwatne do tego studia, a potem może jakiś mały biznes…? Jakie masz hobby?
Rowery i wszystko, co jest z nimi związane. Poza tym interesują mnie jeszcze samochody, motory i komputery. Opisz nam swój typowy dzień w domu.
Wstaję około ósmej. Mała gimnastyka. Jem śniadanie, następnie spędzam dwie godziny przy laptopie z bieżącymi sprawami. O jedenastej jadę na trening. Jem obiad i w miarę możliwości pozwalam sobie na trochę lenistwa. Później zajmuję się sprzętem. Pod wieczór, gdy nie mam nic pilnego ze spraw szkolnych, spędzam czas ze znajomymi lub pracuję na laptopie. Czasami zaszaleję i zrobię pizzę dla rodzinki! Powiedz, jak trenujesz? Twoje treningi są zróżnicowane? Ich specyfika zmienia się zimą?
Wbrew pozorom nie są zbyt skomplikowane. Zacznijmy od poniedziałku. Przeważnie tego dnia robię rozjazd po wyścigu. Wtorek mam wolny. W środę mocniejszy trening, w czwartek trening „wysiedzeniowy”, spokojny, a w piątek wprowadzenie do wyścigu. W weekend to wiadomo, jadę na zawody. Raz w tygodniu jeżdżę na rowerze górskim, a reszta to szosa. Jeśli chodzi o przełaj, zasada jest taka sama, tylko treningi są dużo krótsze, natomiast z większą intensywnością. Zimą dochodzi także bieganie, basen, sauna, siłownia i sprawy ogólnorozwojowe. Biorąc pod uwagę, że występujesz na szosie, w MTB i w przełaju, to jeździsz praktycznie cały rok. Masz czas na wakacje?
Z tym właśnie jest mały problem, bo mój sezon trwa praktycznie cały rok. Oczywiście, staram się znaleźć czas, żeby organizm mógł chociaż trochę odpocząć od roweru. Przeważnie w lutym i październiku, czasem też w trakcie sezonu uda mi się znaleźć chwilę wolnego. Ten czas staram się spędzać z rodziną, znajomymi oraz moją dziewczyną. Najchętniej wtedy wyjeżdżam tam, gdzie mnie jeszcze nie było. Lubię też poleniuchować na ciepłej plaży. Co ze szkołą? Uczysz się, jakieś plany na przyszłość?
W tym roku zdałem maturę w Zielonogórskim Liceum Sportowym i obecnie studiuję wychowanie fizyczne we Wszechnicy Świętokrzyskiej w Kielcach. Zastanawiałeś się już, co chcesz robić po zakończeniu kariery? Koniec z kolarstwem? Trenerka lub może próba stworzenia grupy?
W przyszłości na pewno chciałbym mieć coś wspólnego z kolarstwem, ale raczej nie chciałbym być trenerem, tylko menedżerem grupy. Muszę o tym pomyśleć! Dossier
Imię: Marek
Nazwisko: Konwa
Data urodzenia: 11 marca 1990 r.
Pseudo: Marian, Mrówa
Wzrost: 176 cm
Waga: 60–65 kg (w zależności od okresu przygotowawczego)
Grupa: Aktio Group Mostostal Puławy (szosa i przełaj), Elettroveneta-Corratec Team (MTB)
Trener: Kazimierz Prokopyszyn
Ulubiona trasa: taka, gdzie jest mnóstwo technicznych elementów
Miejsce zamieszkania: Wilkanowo k/Zielonej Góry
Cel: medal olimpijski i tęczowa koszulka
Zalety: waleczność, dążenie do wyznaczonego celu
Wzór do naśladowania: Alberto Contador