Nie tylko TdF – wywiad z Michałem Kwiatkowskim
Na Tour de Pologne Michał Kwiatkowski był wielkim nieobecnym. Bo choć pojawił się na dwóch etapach, to w roli widza, a nie zawodnika. Z wypoczywającym po drugim w swojej karierze Tour de France Michałem rozmawialiśmy na starcie etapu w Toruniu.
Od kiedy wiedziałeś, że nie wystartujesz w Tour de Pologne?
Decyzja oficjalna zapadła w środę. Start w Polsce był dla mnie ważny, ale byłem bardzo zmęczony w trzecim tygodniu Tour de France. Na każdym wyścigu mam dużą motywację i nastawienie na walkę, koncentrowałem się na tym, żeby dobrze wypaść na mecie w Paryżu. Po jej przekroczeniu czułem już, że w Polsce mogę nie wystartować. Potem uznaliśmy z drużyną, że raczej w tym wyścigu nie pojadę. Decyzja zapadła kilka dni przed startem.
Czy ten ostatni tydzień TdF był najtrudniejszym momentem w twojej karierze?
Nie, czemu? Myślę, że Giro d’Italia w 2012 r. dało mi dużo bardziej w kość. Teraz jednak oczekiwania kibiców były większe, więc może dlatego wszyscy myśleli, że ten wyścig mnie jakoś wyjątkowo zmęczył. To był drugi TdF w mojej karierze i, oczywiście, byłoby fajnie poprawić miejsce w generalce, zdobyć białą koszulkę czy wygrać etap. Ale to są w rzeczywistości bardzo trudne zadania. Ja byłem szczęśliwy, że prezentuję taką formę, ze względu na pierwszą część sezonu, po której nie wypocząłem. No i po Romandii, w której może lepiej byłoby nie jechać.
Twoja ekipa uznała to za błąd…
Nie, tak bym tego nie nazwał. To było kolejne doświadczenie i już teraz wiemy, że jeśli mam mieć super dyspozycję na TdF, to ten wyścig muszę odpuścić. Nie byłem pewny swojej formy jeszcze na Mistrzostwach Polski. Trochę pewności siebie dodała mi czasówka, ale na starcie wspólnym nie byłem w optymalnej dyspozycji.
Etap brukowany na TdF, na którym byłeś chyba najbliżej wygranej. Siła Nibalego i jego zespołu było tak duża, że nie dało się ich objechać?
Ta siła nie była aż tak duża, bo ja byłem tam z nimi prawie do końca. Szansę ma się zawsze, ale czasami decydują przypadki. Pod koniec złapałem gumę. Takie jest kolarstwo i trzeba się z tym pogodzić. Tam akurat czułem się świetnie. Potem ten etap chodził mi długo po głowie, bo faktycznie było blisko.
Podobało ci się takie kolarstwo, klasyczne bruki, deszcz, błoto i zimno?
Jeżeli podobało się kibicom, to mi również. Lubię, jak jest ściganie od startu do mety. Na tym etapie miałem kraksę przed pierwszym odcinkiem bruku, złapałem gumę, a mimo to bardzo mi się podobało. Na pewno wrócę na bruki w przyszłym roku.
Liczyłeś, że akcja z Tonym Martinem zakończy się sukcesem?
Na początku nie, ale gdy zobaczyłem, w jaki sposób Tony ciągnie naszą grupkę, zacząłem w to wierzyć. Liczyłem też, że peleton okaże się dla nas łaskawy. Dwa dni wcześniej Gallopin dojechał do mety i przejął koszulkę lidera, więc czemu to nie mogło się wydarzyć na tym etapie, skoro już pokazałem, że nie będę się liczył w klasyfikacji generalnej wyścigu i akurat we mnie Nibali nie mógł widzieć zagrożenia? Ale przypadek znowu zadecydował. Alberto Contador leżał w kraksie i Astana chyba chciała trochę nadrobić nad tymi, co zostali…
Tour de France pozostanie twoim celem na przyszłe lata?
….
Pełny wywiad do przeczytania w aktualnym Magazynie Rowerowym
Rozmawiał: Miłosz Sajnog
Zdjęcie: Łukasz Szrubkowski