Z Karkonoszami w tle
Wielu Kotlina Jeleniogórska kojarzy się z surowymi szczytami Karkonoszy, zwieńczonymi charakterystycznym obserwatorium na Śnieżce. Dla praworządnego rowerzysty większość tej wizji pozostaje jednak nieosiągalna z powodu – mniej czy bardziej racjonalnego – zakazu wjazdu na rowerze do Karkonoskiego Parku Narodowego
Tekst i Zdjęcia: Łukasz Szrubkowski
To, co pozostaje do dyspozycji, jest nie mniej ciekawe, choć często omijane podczas wypraw do popularnych miejscowości turystycznych. Czy skuszeni wysokimi szczytami jesteśmy skazani na rozczarowanie, gdy okaże się, że rowerzysta nie jest na nich mile widziany? Pionierskie czasy Kotlina Jelenogórska to miejsce szczególne na mapie Polski dla rowerzystów i ludzi lubiących aktywnie wypocząć w górskim klimacie. Otoczona pasmami gór Kaczawskich, Izerskich, Rudawami Janowickimi i Karkonoszami, pozostającymi w zasięgu jednodniowej wycieczki, daje nieograniczone możliwości jazdy po szlakach odpowiadających różnym umiejętnościom technicznym i… możliwościom fizycznym. Od czasów pojawienia się rowerów MTB na naszym rynku dla świeżo upieczonych właścicieli „górali” zbocza Karkonoszy były pierwszym poligonem doświadczalnym nowego sprzętu. Tu rodziły się trwające do dziś miłości do dwóch kółek. Pionierskie czasy to najczęściej stawianie czoła ambitnym wyzwaniom, wjazdy na najwyższe szczyty Karkonoszy, jak Szrenica czy Śnieżka, wreszcie przeprawy przez łańcuchy górskie. W końcu nowy rower mogący „wjechać wszędzie” do tego powinien służyć. Szybko jednak okazało się, że szczyty Karkonoszy w dużej mierze nie są najlepszym miejscem do jazdy. Wiele dróg i szlaków to wąskie ścieżki lub skalne rumowiska, nadające się najwyżej dla trialowców. Dodatkowo zarząd Karkonoskiego Parku Narodowego postanowił zakazać „szkodliwej” dla środowiska obecności rowerzystów w swoich granicach i zaczął ścigać i karać. Spór o to, kto ma rację, trwa do dziś i chyba szybko nie zostanie rozstrzygnięty. Póki trwa, respektujący prawo nie mogą, poza nielicznymi wyjątkami, zapuszczać się rowerem na tereny KPN-u. Wielu nadal pielęgnuje marzenia o eksploracji szczytów i realizuje je, ryzykując spotkaniem ze strażnikami parku, którzy, wyposażeni w quady…, pilnują parku przed erozjogennym działaniem m.in. turystyki rowerowej. Tym sposobem najmocniej działające na wyobraźnię tereny zostały wymazane z rowerowej mapy. Nie sprawia to jednak, że okolica stała się mniej atrakcyjna do odwiedzenia z dwukołowym „przyjacielem”. Rowerowe Karkonosze są niższe Tereny Karkonoskiego Parku Narodowego obejmują łańcuch Karkonoszy na całej jego długości, ale spora część dolnych partii jest normalnie dostępna i świetnie nadaje się na wycieczki i treningi. Oprócz niedostępnych, skalistych dróg na szczytach niższe partie Karkonoszy oplata sieć szutrowych tras, którymi łatwo można przemieszczać się od Szrenicy po Śnieżkę. Od nich prowadzą węższe, trudniejsze ścieżki, gotowe podnieść adrenalinę każdemu, kto rzuci się w taniec z kamieniami i korzeniami. Sporo takich znajduje się w okolicach Michałowic, Jagniątkowa i Piechowic. Zjazdy z Grzybowca do Sobieszowa czy Piechowic podniosą ciśnienie każdemu, niezależnie ile razy już nimi jeździł. Warto zapuścić się w okolice zamku Chojnik (to enklawa KPN, ale jeśli nie trafi się na strażnika mającego zły dzień, nie powinno być problemów), by zdobyć go czerwonym szlakiem i zjechać tą samą drogą lub kawałek znieść rower po wykutych w skale schodach i dalej zielonym szlakiem puścić się w kierunku drogi pod Reglami, prowadzącej ze Szklarskiej Poręby do Przesieki. Jadąc od Żelaznego Mostku, znajdującego się za Chojnikiem, można wybrać mniejsze szczyty z okolicy Zachełmia usiane wąskimi i miejscami bardzo stromymi drogami i ścieżkami. Czas tam spędzony nie przyniesie spektakularnych efektów na liczniku, jednak wykwitnie szerokim uśmiechem na ustach i mokrymi od wysiłku plecami. Obok Zachełmia, w Przesiece, otwierają się drogi w kierunku wschodniej części Karkonoszy, przez Borowice do Karpacza i dalej aż do Kowar. Można wspiąć się Drogą Chomontową na wysokość ok. 900 m n.p.m., by z góry podziwiać widok całej kotliny z charakterystycznie rozciągniętą Jelenią Górą. Zanim dotrzemy do Karpacza od strony Świątyni Wang, można odbić z Drogi Chomontowej w lewo, by którąś ze ścieżek najeżonych „telewizorami” dojechać do Borowic, z których można dostać się w kierunku Karpacza lub Jeleniej Góry przez Sosnówkę. Wyprawa przez dolne partie Karkonoszy spokojnie może zająć cały dzień nawet wytrawnym góralom o żelaznej kondycji. Wiedzą o tym sporo uczestnicy maratonów w Karpaczu czy Przesiece, imprez organizowanych na tych właśnie szlakach od wielu lat. Karkonosze to jednak także świetna propozycja na początek, nawet jeśli nie dysponuje się nadzwyczajną kondycją. Choć ich widok na pierwszy rzut oka może sugerować coś innego, to dość konserwatywny i bezpieczny wybór. Jest sporo możliwości odpoczynku, zwiedzania czy zjedzenia dzięki temu, że są to okolice popularne wśród turystów i gęsto zasiedlone. Praktycznie cały czas jest się w pobliżu mniej lub bardziej znanej miejscowości turystycznej ze wszelkimi tego dobrodziejstwami i uciążliwościami. Największego ruchu oczywiście można doświadczyć w Szklarskiej Porębie i Karpaczu. Żeby poczuć się nieco bardziej kameralnie, lepiej na bazę wybrać którąś z mniejszych miejscowości, jak Jagniątków, Michałowice, Przesieka, Zachełmie czy Borowice. Przeżywają one właśnie swój renesans i oferują stale rozwijającą się, niedrogą bazę noclegową. Ciekawą propozycją mogą też być Piechowice z Górzyńcem czy Szklarska Poręba Dolna i Średnia. Ich atutem będzie również bliskość Gór Izerskich, kolejnego ciekawego celu w okolicy. Szutrowe góry Góry Izerskie są stosunkowo wysokie, ale jednocześnie łagodne. Pod względem popularności nie dorównują Karkonoszom, stanowią też jaskrawy do nich kontrast. Ponadto na sporej powierzchni są niezalesione. Każdy, kto chce poczuć przestrzeń i górski klimat, powinien się tu wybrać, by stanąć na szczycie nieczynnego wyrobiska kopalni kwarcu Stanisław i zobaczyć widok równin rozpościerających się poza kotliną w kierunku Gryfowa Śląskiego, czy pojeździć drogami wśród kosodrzewiny porastającej znajdujące się obok kopalni szczyty Wysokiej Kopy, Przedniej Kopy i Sinych Skałek. Dojazd tu nie będzie niczym trudnym, o ile zaczyna się ze Szklarskiej Poręby bądź Jakuszyc, za to trasa praktycznie z każdej innej strony – od Świeradowa czy Piechowic – wymaga pokonania kilkuset metrów przewyższenia, by znaleźć się na łagodnych szutrowych drogach Izerów. To charakterystyczna cecha tych gór. Jeżeli raz wjedzie się na wysokość ok. 1000 m n.p.m., łatwo zjeździć je całe, bez dodatkowego wspinania się na trudne podjazdy. Grzbiet gwałtownie wypiętrza się, by przerodzić w łagodnie falującą serię szczytów. Praktycznie wszystkie oznaczone szlaki są przejezdne przy minimalnych umiejętnościach technicznych. Eksplorując je, warto odwiedzić schronisko Orle, skąd blisko na czeską stronę, a dalej udać się do Chatki Górzystów, gdzie w kameralnej atmosferze można zjeść naleśniki z jagodami. Wreszcie pojechać dalej ku Polanie Izerskiej i zdobyć Stóg Izerski, górujący nad Świeradowem. Spragnionym mocnych, zjazdowych wrażeń łagodny charakter tych gór może się wydać mniej interesujący. Im proponujemy miejsce, gdzie grzbiet gwałtownie opada w kierunku Górzyńca i Szklarskiej Poręby Dolnej. Tamtejsze szlaki są strome i składają się z mieszanki szybkich, prostych odcinków i ostrych nawrotów. Izery były areną pierwszego w Polsce maratonu MTB. Wspomnienia o wspinaczce „Samolotem” czy opowieści weteranów o jeździe po podkładach kolejowych można często usłyszeć od wieloletnich fanów tej dyscypliny. Na pewno warto samemu sprawdzić, dlaczego szlaki te przywołują tyle pozytywnych wspomnień. Udając się tam, najlepiej zatrzymać się w Szklarskiej Porębie, gdzie w sezonie letnim łatwo o nocleg i nie trzeba będzie mozolnie wspinać się na duże wysokości. Ciekawą alternatywą będzie Świeradów-Zdrój, który co prawda jest niżej położony, ale od niedawna ma kolej gondolową z prawdziwego zdarzenia, co niechętnym podjeżdżaniu przyniesie sporą ulgę. W cieniu „cycków” Kiedy już popularne Karkonosze i Izery przestają wystarczać, odkrywamy ze zdziwieniem, że pominęliśmy jedne z ciekawszych miejsc w okolicy. Odwracaliśmy wzrok w kierunku Gór Sokolich i Rudaw Janowickich, ilekroć wjeżdżaliśmy do Jeleniej Góry przyciągani widokiem dwóch gór o kształtach kobiecych krągłości. Ich miłe oku kształty to nie jedyne zalety. Wokół popularnych wśród wspinaczy skałkowych Sokolików znajdują się wspaniałe tereny na rower. Za nimi całe Rudawy Janowickie, nieco zapomniane ze względu na mniejsze wysokości. To duży błąd popełniany przy wyborze tras wycieczek. Prawda jest taka, że w Karkonoszach najlepiej jeździ się na podobnych wysokościach, ale rzadko wjeżdża na jakiś poważniejszy szczyt. Rozległe tereny, rozciągające się od Janowic Wielkich na północy do Kowar i dalej na południe, są mniej znane, słabiej zamieszkane i jeszcze mniej nastawione na turystów. Dla lubiących odnajdywanie ciekawych i niekoniecznie oznaczonych dróg okażą się strzałem w dziesiątkę. Chcącym zobaczyć ciekawe miejsca bez błądzenia proponujemy trasę z Janowic Wielkich, gdzie łatwo dojechać samochodem albo pociągiem (ta opcja wymaga sporej cierpliwości), prowadzącą przez Hutniczy Grzbiet i Miedziane Skały do Małego i Dużego Wołka, by dalej Grzbietową Drogą i pomarańczowym szlakiem dotrzeć do miejscowości Gruszków. Jadąc ku Karpnikom i Trzcińsku, można zamknąć pętlę, kończąc ją w Janowicach Wielkich lub, jeśli starczy sił, zahaczyć o Góry Sokole i z bliska przyjrzeć się Sokolikom. Wyprawa w te rejony wymaga trochę więcej planowania, bo trudniej tu o nocleg, a okolica jest bardziej dziewicza. Okolica wciąż jest bardziej rolnicza, te góry czekają jeszcze na swoją szansę. Warto tu zajrzeć, zanim nieuchronnie staną się celem wypoczynkowych, rodzinnych wyjazdów spragnionych nowych doznań, nieruchawych mieszczuchów. W okolicy najłatwiej o nocleg w Kowarach i Karpaczu. Z tych miejscowości prowadzi nowa asfaltowa droga przez Przełęcz Pod Średnicą do Gruszkowa. Dalej wystarczy zanurzyć się w gęstwinie ścieżek i szlaków, by znaleźć własną trasę wśród lasów i pól. Warto zarezerwować sobie cały dzień na niespieszne jeżdżenie po tej okolicy, miłe zaskoczenie i odmiana od znanych tras gwarantowane. Klasyczne szosy Coraz częściej zamiast „górala” zabieramy w góry szosówkę, by poczuć trudność górskich podjazdów i adrenalinę na szybkich zjazdach. Coraz więcej osób, które do wyścigów MTB trenowały tylko na szosówkach, w okolicach swoich domów przesiada się na stałe na ten rower i chce potrenować w górach, by poprawić technikę, moc, czy też zwyczajnie pojeździć. Okolice wokół Jeleniej Góry są idealne dzięki bliskości klasycznych podjazdów, z wyścigów takich jak Tour de Pologne, Bałtyk – Karkonosze czy Szlakiem Grodów Piastowskich. Najbardziej medialny Orlinek to ledwie czubek góry lodowej. Jeśli chcecie poczuć się jak uczestnik TdF, możecie zmierzyć się z drogą na Odrodzenie. To bodaj najtrudniejszy asfaltowy podjazd w Polsce o różnicy wzniesień 850 m na 11 km nieprzerwanego podjazdu. Zaczyna się na dole Przesieki, by skończyć na granicy polsko-czeskiej brutalnymi pionami wyciskającymi resztki sił ze zmęczonych mięśni. Dla mniej zaprawionych w bojach karkonoska część kotliny oferuje mniej wymagające podjazdy na Michałowice, Przesiekę, Zachełmie, Borowice i Karpacz. To tu rozgrywano Górskie Mistrzostwa Polski na Szosie w 2010 r. Warto też poprowadzić swoją trasę przez okolicę Starej Kamienicy i miejscowości takie jak Kopaniec i Chromiec. Stąd już blisko do Świeradowa-Zdroju, gdzie zaczyna się podjazd do Szklarskiej Poręby. Może to być całkiem ambitna rundka. W Rudawach Janowickich warto zaatakować Gruszków i od strony Strużnicy, i Karpnik. Runda wokół całej kotliny może być wyzwaniem dla najwytrwalszych. Kotlina Jeleniogórska na początku kusi nagimi, niedostępnymi szczytami Karkonoszy, by następnie zdobyć serce szlakami pozwalającymi wyzwolić potencjał każdego roweru, który ze sobą przywieziecie. Warto dać się „nabrać” na nieosiągalne, by następnie przyjemnie rozczarować rzeczywistością.