Zostań łowcą okazji
Na rynku coraz więcej też rowerów używanych. Jeśli ktoś przymierza się do kupna nowego bicykla, zazwyczaj przecież pozbywa się starego. Firmy dorzucają swój kamyczek do ogródka. Co sezon przygotowują nowe kolekcje. Moda i standardy techniczne ulegają szybkim zmianom. Z jednej strony, rzeczywiście, podobny zabieg spowodowany jest postępem technicznym, z drugiej takie są prawa rynku – odświeżenie kolekcji ma zwiększyć liczbę sprzedanych egzemplarzy. W tej sytuacji klient jest panem. Może przebierać i wybierać, przynajmniej teoretycznie. Gdy sezon zbliża się do końca, może kupić coś przecenionego z gwałtownie starzejącej się kolekcji lub używanego. Który wybór będzie lepszy? Dlaczego wyprzedaże? Tego lata w prawie każdej branży popularnym stało się hasło „wyprzedaż”. O ile w ubiegłych sezonach dotyczyło ono głównie ubrań z wiosenno-letnich kolekcji, nagle okazało się, że po obniżonych cenach kupić można prawie wszystko. Buty – nie ma problemu, ale obok kuszą też samochody, pralki, a nawet biżuteria! Nasi wielcy dystrybutorzy rowerowi bardzo się wprawdzie wzbraniają przed wprowadzeniem podobnej polityki, ale tak naprawdę tego typu zabiegi już mają miejsce. Tyle tylko, że są mało widoczne.
Dystrybutorzy na pytanie o wyprzedaże odpowiadają zwykle, że taniej dostać można jedynie „pojedyncze modele w nietypowych wielkościach”, ale szybko okazuje się, że spytaliśmy w niewłaściwym miejscu. Większość rowerów i tak od dawna jest w sklepach, więc tam trzeba szukać. I dystrybutorzy, i właściciele sklepów próbują zabezpieczyć się przed zostaniem na zimę ze zbyt dużą ich liczbą. Ponieważ nikt na początku sezonu nie jest w stanie dokładnie przewidzieć, które rowery będą się sprzedawać, na koniec sezonu zawsze musi coś zostać. Alternatywą jest wyprzedanie kolekcji zbyt wczesne. Gdy sezon trwa jeszcze w pełni, klient pójdzie do konkurencji. Jednocześnie przechowanie roweru do wiosny jest kosztowne, a przecież i tak pojawi się nowy, atrakcyjniejszy rocznikowo model. Oczywiście nikt nie lubi sprzedawać bez zysku… Ciąg dalszy w numerze 8(9)/2003