Jaki będzie PZKol?
Związki sportowe niechętnie wprowadzały zmiany, więc nasi parlamentarzyści zdecydowali się trochę „pogonić” działaczy. Już na odchodnym sejm postanowił, że przywróci do życia Ministerstwo Sportu. Zamiast działaczy w związkach sportowych mają się natomiast pojawić menadżerowie. Mariaż urzędników i biznesmenów ma uratować polski sport?
A działacze po staremu
W całym tym zamieszaniu nie udało się narzucić związkom sportowym przekształcenia w spółki, a także zmian w zarządach, czyli ograniczenia liczby członków zarządu. Nie udało się posłom wzmocnić pozycji komisji rewizyjnych w związkach ani narzucić nad związkami rad nadzorczych. Zwiększono jednak kompetencje ministra, który teraz może uchylić decyzję związku i zawiesić jego władze. Powróci zatem stara zasada funkcjonowania sportu w Polsce, wedle której najważniejsze będą wtyki w ministerstwie oraz kasa, jaką sypnie minister na daną dyscyplinę. Nowy polski sport może więc przybrać dziwne oblicze. Z jednej strony zawodnicy, którzy mogą zakładać własne kluby i szukać sobie sami sponsorów. Z drugiej związki sportowe, których istnienie może zależeć wyłącznie od dobrej woli ministra. Działaczom centralnym będzie trudno pozyskać sponsorów, bo każdy z nich może teraz założyć własny klub, w którym będzie lepiej kontrolował przekazywane przez siebie pieniądze. A przy okazji, być może, czerpał ze sportu zyski.
A w kolarstwie tor
Zmiany w zarządzaniu polskim sportem przypadły na dość ciężkie czasy dla kolarstwa. Do tego jeszcze PZKol jest uwikłany w budowę toru w Pruszkowie. To obecnie jedna z niewielu strategicznych inwestycji sportowych w Polsce, a jej koszt urósł już do 90 mln zł. Chociaż zapewnienia o pieniądzach na tor cały czas się słyszy, wiosną nie było jeszcze żadnych założeń finansowania tej inwestycji na rok 2005. Jesienią budowa miała zostać zakończona, przynajmniej jeżeli chodzi o bieżnię toru. Uroczyste otwarcie jest planowane na wiosnę przyszłego roku. Nie wiadomo jednak, czy nowe ministerstwo sportu nie zajmie się bardziej budową stadionów i tor będzie wykańczany jeszcze przez kilka lat? Im bardziej PZKol buduje tor, tym więcej w Polsce dzieje się bez jego udziału. Najpierw świetnie poradzili sobie zjazdowcy, którzy wprowadzili na zawodach klasę „hobby” (bije ona rekordy popularności). Na związek również wypięli się organizatorzy maratonów, jeden z dwóch cykli odbywa się właściwie poza PZKolem. Na drugim również jakąś szczególną miłością nie darzy się licencji, chociaż każdy może sobie takową wyrobić. Na szosie spada liczba zawodników startujących w zawodach, a największy polski wyścig poszybował pod skrzydła Pro Touru. I chyba kolejnych kilka powoli się tam wybiera. Kasa na szkolenia zawodników jest mała i na razie nic nie wskazuje, że będzie jej więcej. A może wręcz mniej, bo etaty i siedziby ministerstwa trzeba będzie jakoś opłacić… Nadzieją dla PZKolu faktycznie jest zbudowanie toru i stworzenie tam centrum treningowego dla pobliskich krajów. Inaczej ta instytucja może już za chwilę zajmować się głównie liczeniem punktów i wystawianiem licencji, na które może nie być chętnych.