Jaki będzie PZKol?
Związki sportowe niechętnie wprowadzały zmiany, więc nasi parlamentarzyści zdecydowali się trochę „pogonić” działaczy. Już na odchodnym sejm postanowił, że przywróci do życia Ministerstwo Sportu. Zamiast działaczy w związkach sportowych mają się natomiast pojawić menadżerowie. Mariaż urzędników i biznesmenów ma uratować polski sport?
Nowe ministerstwo jest już praktycznie klepnięte. Przejmie ono obowiązki Polskiej Konfederacji Sportu. Ponieważ podpięcie sportowców pod naukę okazało się mniej więcej klapą, sportowi decydenci otrzymają własne ministerstwo. Personel nowego tworu będą stanowili pracownicy PKS. Ale uwaga, już wiadomo, że będzie ich za mało. A zatem w sporcie polskim pojawią się nowe etaty… i to na samej górze. Wiadomo, że nowe ministerstwo potrzebować będzie nowej siedziby. Zatem już dziś możemy powiedzieć, na co w przyszłym budżecie pójdzie kasa w polskim sporcie. Jednak nie tylko o resorcie centralnym pomyśleli posłowie. Nowa ustawa przynosi ułatwienie przy zakładaniu klubów sportowych, teraz są to stowarzyszenia lub sportowe spółki akcyjne. Od wejście nowej ustawy kluby będą mogły działać w każdej formie dopuszczonej przez prawo. Będą mogły je zakładać także osoby fizyczne. Zatem każdy zawodnik może mieć swój klub. Kluby dla własnych dzieci będą mogli zakładać rodzice. Do tego zaproponowano ulgi podatkowe. Dochody osób fizycznych przeznaczone na sport dzieci i młodzieży będą zwolnione od podatku. Z zawodników zdjęto obowiązek zrzeszania się oraz zmieniono system licencyjny. Nowe licencje będą wydawane na współzawodnictwo, a nie na uprawianie sportu. Przed nami zatem wizja zawodników, członków jednoosobowych klubów, którym związki są potrzebne tylko do wydania licencji.A działacze po staremu
W całym tym zamieszaniu nie udało się narzucić związkom sportowym przekształcenia w spółki, a także zmian w zarządach, czyli ograniczenia liczby członków zarządu. Nie udało się posłom wzmocnić pozycji komisji rewizyjnych w związkach ani narzucić nad związkami rad nadzorczych. Zwiększono jednak kompetencje ministra, który teraz może uchylić decyzję związku i zawiesić jego władze. Powróci zatem stara zasada funkcjonowania sportu w Polsce, wedle której najważniejsze będą wtyki w ministerstwie oraz kasa, jaką sypnie minister na daną dyscyplinę. Nowy polski sport może więc przybrać dziwne oblicze. Z jednej strony zawodnicy, którzy mogą zakładać własne kluby i szukać sobie sami sponsorów. Z drugiej związki sportowe, których istnienie może zależeć wyłącznie od dobrej woli ministra. Działaczom centralnym będzie trudno pozyskać sponsorów, bo każdy z nich może teraz założyć własny klub, w którym będzie lepiej kontrolował przekazywane przez siebie pieniądze. A przy okazji, być może, czerpał ze sportu zyski.
A w kolarstwie tor
Zmiany w zarządzaniu polskim sportem przypadły na dość ciężkie czasy dla kolarstwa. Do tego jeszcze PZKol jest uwikłany w budowę toru w Pruszkowie. To obecnie jedna z niewielu strategicznych inwestycji sportowych w Polsce, a jej koszt urósł już do 90 mln zł. Chociaż zapewnienia o pieniądzach na tor cały czas się słyszy, wiosną nie było jeszcze żadnych założeń finansowania tej inwestycji na rok 2005. Jesienią budowa miała zostać zakończona, przynajmniej jeżeli chodzi o bieżnię toru. Uroczyste otwarcie jest planowane na wiosnę przyszłego roku. Nie wiadomo jednak, czy nowe ministerstwo sportu nie zajmie się bardziej budową stadionów i tor będzie wykańczany jeszcze przez kilka lat? Im bardziej PZKol buduje tor, tym więcej w Polsce dzieje się bez jego udziału. Najpierw świetnie poradzili sobie zjazdowcy, którzy wprowadzili na zawodach klasę „hobby” (bije ona rekordy popularności). Na związek również wypięli się organizatorzy maratonów, jeden z dwóch cykli odbywa się właściwie poza PZKolem. Na drugim również jakąś szczególną miłością nie darzy się licencji, chociaż każdy może sobie takową wyrobić. Na szosie spada liczba zawodników startujących w zawodach, a największy polski wyścig poszybował pod skrzydła Pro Touru. I chyba kolejnych kilka powoli się tam wybiera. Kasa na szkolenia zawodników jest mała i na razie nic nie wskazuje, że będzie jej więcej. A może wręcz mniej, bo etaty i siedziby ministerstwa trzeba będzie jakoś opłacić… Nadzieją dla PZKolu faktycznie jest zbudowanie toru i stworzenie tam centrum treningowego dla pobliskich krajów. Inaczej ta instytucja może już za chwilę zajmować się głównie liczeniem punktów i wystawianiem licencji, na które może nie być chętnych.