Najlepszy Polak? Niemiec!
Kiedy…
Przemysław Niemiec
…pojawia się w Polsce na wyścigu, od razu nazywany jest czarnym koniem. Konsekwentnie zmierza na kolarskie szczyty, ale chce tam wjechać jako zwycięzca. O karierze i samochodach rozmawialiśmy z nim w Karpaczu, przed ostatnim etapem TdP 2006. Jesteś bardzo często wymieniany jako wielka nadzieja polskiego kolarstwa oraz delikatnie napominany, że powinieneś już przenieść się do lepszej drużyny, czyli do ProTour. Czy kolejny sezon w Miche to nie jest strata czasu? Mam kontrakt ważny do końca roku. Kontrakt, który zawarłem na dwa lata, co nie zdarza się wielu zawodnikom. Miche daje mi możliwość startów jako liderowi, pokazywania się w wyścigach. Mam oczywiście propozycje z ekip ProTour, ale w jakiej roli mam tam występować? Będę pomocnikiem, kimś, kto na górskich etapach wozi lidera. Jak na razie żaden z polskich kolarzy nie przebił się dalej. Ja wolę rozwijać się w Miche, jeździć jako lider na kolejne wyścigi i przejść do ProTour z wysokiego pułapu. Otwarcie mówisz, że chciałbyś ścigać się w niemieckich lub włoskich grupach. Nie odpowiada Ci Francja albo Benelux? Faktycznie, wolę myśleć o dalszej karierze we Włoszech albo w niemieckiej grupie. Francja nie podoba mi się ze względu na obecne podejście do kolarstwa. Natomiast w krajach Beneluxu nie miałbym w sumie gdzie się ścigać. Ja jestem stworzony do gór, a nie do płaskich i mokrych wyścigów, które tam się odbywają. Ten sezon był dla Ciebie udany, wygrałeś Giro di Toscana, zajmowałeś wysokie miejsca w innych wyścigach. Czy jest coś, co Ci się nie udało? Byłem w dobrej formie na początku sezonu i żałuję, że nie pojechałem w Giro d’Italia. To jest wyścig, w którym bardzo chciałbym wystartować. Niestety, nie mieliśmy jako drużyna szans na start w tym roku. Odnosisz sukcesy, ale w Polsce Ci nie wychodzi… Bo rzadko ścigam się w Polsce i tylko w trudnych warunkach i w ciężkich wyścigach. W Polsce startuję praktycznie tylko w Tour de Pologne i mistrzostwach Polski. To najtrudniejsze, co jest w Polsce. Nie mam dużo szans na zwycięstwa w tych wyścigach. Cały czas traktowany jesteś jako potencjalny faworyt i czarny koń kolejnych imprez. Tak, spotykam się z takim nastawieniem. W ubiegłym roku miałem upadek na TdP i to właściwie przekreśliło moje nadzieje na dobre miejsce w wyścigu. Teraz straciłem sporo na etapie do Olsztyna, gdzie nagle grupa się porwała, właściwie w momencie, w którym nic na to nie wskazywało. Musiałem gonić i straciłem dużo sił. Teraz (rozmawialiśmy przed ostatnim etapem – przyp. red.) będę atakował i na pewno zobaczycie mnie na czele peletonu (ten etap Przemek skończył na piątej pozycji, jako najlepszy z Polaków – przyp. red.). Czasami odnosimy wrażenie, że nie masz odpowiedniego wsparcia ze strony drużyny… Nie, to nie tak. Oczywiście, mamy w drużynie swoje role i zadania wyznaczone przez menadżera, które każdy z nas musi wykonać. W wyścigach, w których mam odegrać główną rolę, mam jednak do pomocy cały zespół. Zawsze pięciu, sześciu zawodników. Drużyna jest dobrze zorganizowana, jesteśmy dotarci, mamy radia, pełną komunikację między sobą. Nie mogę powiedzieć, że nie otrzymuję wsparcia. W TdP występujesz jako lider zespołu. Często występujesz w peletonie w tej roli ? Coraz częściej, to pewne. Ale właściwie jako lider występuję w wyścigach górskich. Na płaskie ściganie praktycznie nie jestem wysyłany. Wszyscy wiedzą, że wolę ścigać się w górach. Płaskie to nie dla mnie. W ubiegłym roku na TdP karty rozdawała pogoda. W tym roku zapowiada się piękny ostatni etap. Co Ci bardziej odpowiada? Pewnie zauważyliście już, że nie lubię deszczu. Mam problem ze zjeżdżaniem po mokrej nawierzchni. Właśnie w takich warunkach miałem upadek w zeszłym roku. Kiedy jest mokro, nie czuję roweru, nie mogę więc pewnie i szybko zjeżdżać i często leżę. To z pewnością element, nad którym muszę popracować. A Karpacz ma bardzo trudne technicznie zjazdy, które w deszczu stają się wyjątkowo nieprzyjemne. Dlatego podczas przejazdów przez Karpacz przesuwałem się do przodu. Chciałem mieć lepszą pozycję na zjazdach, tak, żeby za wiele nie tracić. Komentatorzy mylnie biorą moje ruchy za ataki. Chcę wykorzystać swoje zdolności do podjeżdżania, żeby nie stracić na zjazdach. Mogę jeszcze dodać, że nie lubię jazdy po rantach, a to w Polsce zdarza się często, zwłaszcza w TdP. Wolę ucieczki, dlatego czasami atakuję od startu. Ciężko jeździ mi się w grupie, kiedy idą ranty. A już najlepiej być w ucieczce na podjazdach. Tam jestem mocny. Właśnie, niektórzy zawodnicy mówili, że jesteś strasznie mocny. Takie opinie krążyły po mistrzostwach Polski w Kielcach. Być może. Czasami mam wrażenie, że zawodnicy z polskich ekip patrzą się na mnie podejrzliwie. Kilka razy zdarzyło mi się w Polsce mocno pociągnąć. Nie przekładało się to do tej pory na większe sukcesy. Tu ściganie jest trochę inne i trudno rozegrać wyścig taktycznie. Zwłaszcza, że często peleton jedzie niejako przeciw zawodnikom z zagranicy. Wtedy trudno cokolwiek zrobić. Młodzi zawodnicy, którzy wyjechali wcześnie z Polski, zaczynają dominować w polskim peletonie. Jak to wygląda w Twoim przypadku? Skorzystałem z możliwości wyjazdu do Włoch, jak tylko taka możliwość się pojawiła. Nie żałuję tego. Mieszkam w Toskanii, rejonie, gdzie swoje domy ma wielu zawodników. Cały czas się uczę i rozwijam. Skorzystałem z możliwości, jakie dała mi grupa Miche. Podpisałem dobry kontrakt, z którego jestem zadowolony. Ścigam się i wygrywam. To najważniejsze w kolarstwie. Taki kraj jak Włochy jest idealnym miejscem dla kolarzy. Daje możliwość zarówno treningów, jak i startów. Nie muszę martwić się o to, gdzie i kiedy będę startował, jak niektórzy zawodnicy w Polsce. Mam doskonałe warunki do rozwoju i widać to w kolejnych latach startów. Mam nadzieję, że tak będzie nadal. Do kolarstwa trafiłeś przez przypadek, trenowałeś piłkę nożną… Chciałem mieć rower szosowy, taki, jak miał mój kolega. A ponieważ rodzice nie chcieli mi kupić kolejnego roweru, poszedłem do klubu. I tak zacząłem trenować. Spodobało mi się i w końcu postanowiłem zostać zawodowcem. Miałeś więc rower górski, czy jeszcze jeździsz MTB? Tak, czasami w zimie korzystam z takiego sprzętu. Rower górski jest dobry na zimę, chociaż trzeba uważać, żeby jazda na nim nie skończyła się kontuzją. Nie ma nic gorszego niż kontuzja na początku sezonu. Jesteś fanem samochodów. Przemek Niemiec kierowcą rajdowym? Czemu nie? Zawsze wiedziałem, że będę związany ze sportem. Może gdyby nie kolarstwo, już dziś rozmawialibyście z mistrzem kierownicy (śmiech). Jestem fanem samochodów, to fakt. Pierwsze auto dostałem za wygranie mistrzostw Polski. Jak widać daje się połączyć rower i miłość do samochodów w jedno (śmiech). Dossier Urodzony: 11 kwietnia 1980 r. Miejsce urodzenia: Oświęcim Wzrost: 184 cm Waga: 66 kg Zawód: kolarz Kariera: Sokół Kęty, Weltour; Mikomax Łódź; Miche Penna (2000-01); kolarz zawodowy od 2002; Amore e Vita (2002-03); Miche Sukcesy: górski mistrz Polski juniorów (1998); trzykrotny wicemistrz kraju, 2 brązowe medale MP, 5 wygranych wyścigów w zawodowym peletonie