Tarek Rasouli
W snach zawsze chodzę…
Tarek Rasouli robił chyba wszystko. Obleciał świat dookoła, był obecny na każdej większej imprezie sportowej, bezustannie występował we wszystkich branżowych magazynach i filmach. W wieku 28 lat, mieszkając w Monachium, prowadził życie freeridera i wywalczył sobie szczytowe miejsce na scenie kolarstwa górskiego. Właśnie wtedy przydarzył mu się poważny upadek… Od tego czasu Tarek jeździ na wózku inwalidzkim. Z dnia na dzień życie, jakie wiódł dotychczas, uległo totalnej zmianie. Wszystko stało się nowe, wszystko stało się inne i z pewnością nie lepsze… Jak Tarek poradził sobie z tym wstrząsem i jak żyje dziś?
Znamy się już od dawna. Spotkałem Cię przed wypadkiem i sprawiałeś wówczas wrażenie bardzo pewnego siebie, być może nawet nieco aroganckiego. Po wypadku stałeś się inną osobą, w depresji i o słabym duchu. Rozumiem, co masz na myśli, mówiąc „arogancki”. Przed wypadkiem byłem zawsze gdzieś w podróży, do tego sesje zdjęciowe, imprezy, musiałem sobie radzić z pogodzeniem wielu terminów w kalendarzu. A potem za jednym zamachem wszystko stało się inne. Nagle usiadłem na wózku inwalidzkim i musiałem stawić czoła nowej sytuacji, a była to sytuacja, której, gwarantuję, nie pojmie nikt. Dużo trudniejsza, niż bym się kiedykolwiek spodziewał. Dzień, w którym zmieniło się twoje życie? To raczej ekstremalna historia. Żeby ją opowiedzieć, muszę się trochę cofnąć w czasie… Byłem w Kanadzie na sesji zdjęciowej. W zasadzie powinienem był wtedy polecieć z powrotem do Niemiec, ale w związku z projektem filmowym przebukowałem lot i zostałem jeszcze tydzień. W południe, kiedy wjeżdżaliśmy na jedną z gór wyciągiem krzesełkowym, przydarzyło mi się niesamowite przejęzyczenie. Powiedziałem: „Jak tu pięknie w wózku inwalidzkim (ang. wheelchair), a chciałem powiedzieć w wyciągu krzesełkowym (ang. chairlift). Pomyliłem słowa „chair-lift” i „wheel-chair”. Było to na 5 godzin przed wypadkiem… Jak doszło do wypadku? Byłem totalnie zdarty tego dnia, po tym, jak przez dwa lub trzy tygodnie jeździłem non-stop. Wieczorem chciałem wykonać kolejny wielki skok, długi na ok. 12 m. Naprawdę nie rozważałem tego długo, po prostu powiedziałem do siebie „zrobię to”. I być może powiedziałem to troszeczkę zbyt pośpiesznie… Przeleciałem jakieś 16 m, poza miejsce lądowania, i wtedy już wiedziałem, że to koniec. Wyskoczyłem w powietrze i upadłem na nogi. Było tak, jakby wyskoczył mi kręgosłup. Od razu wiedziałeś, co się stało? Nie mogłem w ogóle ruszać nogami i czułem ogromny ból w plecach. Od razu było więc dla mnie jasne, że nie zdarzyło się coś, o czym zapomnę za 5 minut, czy nawet za 5 godzin. Przypominam sobie, że przez pierwsze półtorej godziny leżałem. Następnego dnia zostałem zoperowany w Vancouver. Po dwóch tygodniach poleciałem do Niemiec na kolejną operację, po której leżałem trzy i pół miesiąca. To był trudny czas. Przez cztery miesiące nie mogłem się ruszać, ale od samego początku miałem pewne dziwne uczucie oraz ból w lewej nodze. W każdym razie od samego początku zdawałem sobie sprawę, że uczucie to powróci. Co czułeś, kiedy zdałeś sobie sprawę z konsekwencji wypadku? Czystą desperację. Coś, czego nie możesz ukryć. Niektórzy ludzie twierdzą, że lepiej już umrzeć, niż jeździć na wózku. Czy miałeś podobne myśli? Właściwie nie, a na pewno nie na poważnie. Jasne, że były krótkie momenty, gdy zjawiały się takie myśli, ale sądzę, że każdemu się to zdarza. Naturalnie byłem zdesperowany, ale zawsze starałem się dostrzec pozytywy w małym postępach mojej rehabilitacji, w tym, że stawałem się coraz sprawniejszy itd. Z jakimi przeszkodami musiałeś się początkowo zmierzyć w życiu codziennym? Było całe mnóstwo drobnych rzeczy, takich jak np. zwykłe pójście do toalety. Myślę, że uroniłem więcej niż kilka łez, gdy po raz pierwszy zmuszony byłem użyć kaczki. Musiałem także zwrócić większą uwagę na to, co jem. Raczej niedobrze jest bowiem zjeść coś, od czego można się rozchorować, jako że jeżdżący na wózku gorzej kontrolują te sprawy. Początkowo byłem też kompletnie uzależniony od innych. Potrzebowałem kogoś, kto zawiózłby mnie na fizjoterapię czy trening. W owym czasie mieszkałem na 3 piętrze w budynku bez windy, trzeba mnie więc było każdorazowo wnosić po schodach. Ale przeprowadziłem się, jeżdżę samochodem. Są to nieprawdopodobne ułatwienia. Rok po wypadku drażniło mnie, gdy wciąż musiałem odpowiadać na te same pytania: „jak to się stało?”, „jak tam twoje nogi?”. Jakby nie mogli rozmawiać ze mną o niczym innym. Albo seks, który już też nie jest taki jak dawniej. Seks? Nie brakuje mi seksu, chociaż on też musiał ulec zmianie. Seks jest możliwy, ale nie tak, jak dawniej. Przyjemność nie jest już tak wielka, ale kobiety pozostały dla mnie bardzo ważne. Zauważyłem już, że interesują cię kobiety. Nie boisz się, że możesz utracić powodzenie czy prawdziwe zainteresowanie? Obserwując kobiety, dochodzę do wniosku, że jestem teraz bardziej otwarty. Nie zrozum mnie źle. Po prostu zmieniło się to, że seksualność nie jest już dla mnie tak ważna. Już nie tak ważna? Nie, już nie tak. Inne wartości stały się istotne i to jest pozytywne. Nie tylko seks liczy się teraz dla mnie w związku. Stałem się bardziej niezależny. Nie istnieje już dla mnie seksualność w kontekście silnego uzależnienia od drugiej osoby. Dawniej związek był bardzo ważny, teraz ważniejsze jest moje zdrowie, rehabilitacja i trening. Muszę toczyć moją własną walkę. Chcę przecież zejść z wózka i znów móc chodzić. To jest moja walka. Dodatkowo muszę organizować swoją pracę, dbać o pieniądze. W partnerskim związku szukam więc raczej zrozumienia i oparcia. Moja partnerka musi stać za mną. Jeżeli tak nie jest, lepiej być samemu. Jak ci się układa z kobietami? Kobiety stały się w moim towarzystwie bardziej otwarte niż kiedyś. Być może wiele z nich obawiało się mnie w przeszłości, były niepewne. Teraz sądzą, że po prostu nie mogę uciec. Ale ja wciąż mogę się zwinąć. Niektóre kobiety nie czują się przy mnie bezpiecznie. Seks i sport – dwie nieobecne dla Ciebie dziedziny życia. I znowu niektórzy powiedzieliby, że bez nich życie nie jest już warte przeżywania. Co dzieje się w głowie, gdy człowiek zdaje sobie sprawę i akceptuje taką sytuację? Czy staje się on wówczas jednocześnie bardziej dojrzały? Wypadek to nie taka stara sprawa, półtora roku. Jestem teraz z pewnością silniejszy, niż byłem kiedyś. Mój próg bólu jest prawdopodobnie wyższy niż u kogokolwiek innego. Przez półtora roku odczuwałem ból permanentny. Czasami był tak intensywny, że po prostu nie wiedziałem, co robić. Leki przeciwbólowe wcale nie działały, czasem marihuana była bardziej pomocna. Wierzysz w przeznaczenie? Nie. Wierzę, że każdy jest odpowiedzialny za swoje życie. Życiem kierują nasze decyzje. W roku, kiedy miał miejsce wypadek, doznałem też kilku innych upadków. Upadłem na głowę i to spowodowało uraz kręgosłupa. Po tym wszystkim zastanawiałem się, czy być może wcześniejsze upadki nie były rodzajem ostrzeżenia, czy nie powinienem być bardziej uważny. Ale byłem freeriderem i szukałem granic. W dniu wypadku przekroczyłem te granice. Czy z wypadku wyniosłeś też coś pozytywnego? Oczywiście. Stałem się doroślejszy. Gdyby nie wypadek, po prostu nadal bym jeździł. W przeszłości nie rozglądałem się w lewo i w prawo. Miałem w głowie tylko mój sport. Ale w związku z kalectwem musiałem się zmienić. W pracy nie jestem teraz już tylko sportowcem, ale interesuje mnie także to, co dzieje się za kulisami. Naprawdę, nie jestem gorszy niż przedtem. Jestem równie szczęśliwy, może tylko nie skupiam się już tak na detalach. Uczę się radzić sobie z sytuacją i akceptować jej negatywne aspekty. Ale czasami można zostać zaabsorbowanym przez inne, częstokroć małe rzeczy… Dawniej miałem czas wyłącznie na sponsorów, imprezy, zdjęcia i filmy. Moi przyjaciele pozostawali na marginesie. To też się zmieniło. Wczułem się głęboko w życie, widzę dużo więcej. Czy będziesz mógł kiedyś chodzić? To mój cel. Nie wygląda źle, ale nadal pozostaje przede mną długa droga. Jeszcze trochę musi to potrwać. Być może będę mógł chodzić w przeciągu 3 lat. Ale nie wiem tego na pewno. Jeśli znów będziesz mógł chodzić, gdzie udasz się najpierw? Być może zdarzy się tak, że prędzej będę mógł jeździć na rowerze. Może się to okazać łatwiejsze. W takiej sytuacji najprawdopodobniej najpierw udam się na przejażdżkę po okolicach Monachium. W nocy, gdy śnisz, jesteś raczej w wózku, czy poruszasz się o własnych siłach? W snach zawsze chodzę…