Na pierwszej linii frontu
Zajmuję miejsce w wozie technicznym Action ATI. Pojadę w aucie, które tropi uciekinierów. Dzięki łączności radiowej będę słyszał zarówno sędziów, jak i zawodników. Bolek tymcza-sem sadowi się koło Andrzeja Sypytkow- skiego w wozie CCC. Będziemy obserwowali wyścig od środka. W kolumnie pojazdów technicznych odnajduję pomarańczowego Fiata Stilo, dwunasty wóz w szyku. Za kierownicą Andrzej Sypytkowski, z tyłu mechanik w otoczeniu kół i bidonów. Zajmuję miejsce z prawej strony kierowcy, przede mną przypięta do konsoli lista startowa etapu oraz mały samochodowy telewizor.
Około 15.00 rozpocznie się transmisja telewizyjna i końcówka etapu pokazywana będzie na żywo, co jest dodatkowym, cennym, źródłem informacji dla dyrektora sportowego. Przed startem naiwnie, ale w dobrej wierze, umawiamy się z Miłoszem, że będziemy przekazywać sobie informacje o sytuacji w „obozach” Action i CCC za pomocą komórek. Szybko jednak dochodzimy do wniosku, że takie działanie będzie bardzo nietaktowne. Ani ja, ani Miłosz, nie chcielibyśmy zostać „karnie usunięci” za szpiegostwo i do Bydgoszczy dotrzeć stopem.Start
Od startu peleton zaczyna kręcić w szybkim tempie. Nasz wóz zajmuje miejsce należne mu w szyku. Mamy czarne oznaczenie „2”. Oznacza to, że Action ma drugie w kolejności miejsce w kolumnie wozów technicznych. Czarne oznaczenie mówi, że jesteśmy drugim wozem danej grupy. Pierwszy ma czerwoną dwójkę i wyższe miejsce w szyku. Kolumna techniczna rozciąga się, a dyrektor sportowy sprawdza radiową łączność z zawodnikami. Wieje boczny wiatr, czasami zmieniający się w boczny sprzyjający. Peleton mknie ok. 50 km/h. Po 15 km zaczynają się pierwsze ataki, idą ranty, z peletonu odpadają poszczególni zawodnicy. Na razie milczą, peleton przygląda się sobie. To, o czym marzy każdy kolarz, czyli mieć zawsze „wiatr w plecy”, okazuje się bardzo niesprzyjającymi okolicznościami ścigania. Początkowo nie bardzo rozumiem dlaczego, nie wiedzą o tym również niektórzy sprawozdawcy sportowi, meldujący, że: „kolarze jadą spokojnie jeden za drugim”. Prawda jest taka, że jeśli kolarze jadą spokojnie, to całą szerokością szosy, a nie w rządku. Przy tak silnym tylnym wietrze zawodnicy pozbawieni normalnego oporu powietrza jadą bardzo szybko. Jazda „na kole” daje bardzo niewiele korzyści, zaś chwilowe, nieuważne „odpuszczenie koła”, choćby na kilkadziesiąt centymetrów, powoduje rozerwanie grupy. Z wozu CCC widać to jak na dłoni. Przed nami z prędkościa powyżej 50 km/h sunie kolorowy, niemal kilometrowy sznur kolarzy. Wstęga gdzieniegdzie zaczyna pękać, pojawiają się dosłownie metrowe wyrwy, których właściwie nikt nie jest w stanie załatać. Sprawdzamy, gdzie są nasi, „pomarańczowi”. Niestety, są wszędzie, ale nie razem. Andrzej wyczuwa niebezpieczeństwo i wszystko mówiącym hasłem – „Pilnujcie dziadka!” – nakazuje chłopakom dociągać Radka Romanika. On jest liderem grupy i jego należy „dowieźć” na metę bez większych strat.
Atak
Szesnastu zawodników odskakuje nagle na 36. kilometrze. Radio się ożywia. Piotr Kosmala sprawdza, kto atakuje. Szesnastkę tworzą pary z kilku grup. W naszym wozie nerwowe poruszenie, choć tylko chwilowe. Ucieczka zastaje zakwalifikowana jako nie rokująca nadziei na sukces. Dyrektor każe pozostałym zawodnikom trzymać się w czołówce peletonu, sprawdza, gdzie są jego kolarze. Peleton tymczasem rwie się na grupy. Action dostaje lekkie upomnienie, że puścili ten atak tylko z dwójką swoich zawodników. W ucieczce jest też dwóch „moich” – Przydział i Zarębski. Szesnastka odchodzi od grupy na jedyne 20 s. Widać wyraźnie, że nie będzie z tego nic dobrego. Ucieka 6 par i 4 „luźnych” zawodników. Żaden team nie ma tu przewagi liczebnej, jedynym zyskiem z ucieczki okaże się wygrana premii specjalnej, na której Zarębski pokonuje Allana Davisa.
Dojazd
Po kolejnych trzydziestu kilometrach peleton dochodzi ucieczkę. My mijamy tymczasem lidera, który wyraźnie został z tyłu. Coraz więcej kolarzy „strzela”, czyli odpada od czołowej grupy. Tymczasem peleton dzieli się na kilka grup. „Zakładać wachlarz do połowy drogi” – poleca Kosmala. Jazda w grupach nie wszystkim się podoba. Kilka minut później atakuje Kazimierz Stafiej i pociąga za sobą dwóch kolarzy. Teraz w naszym wozie następuje wyczekiwanie. Jeżeli ucieczka osiągnie minimum jedną minutę, będziemy przepychać się do przodu. Stafiej jeździ zawsze w ten sposób, ucieka, kiedy tylko nadarzy się okazja.
W peletonie
Sędzia podaje przewagę trójki – „minuta zero pięć”. Teraz kierowca dodaje gazu i zaczynamy przesuwać się do przodu. Wjeżdżamy w peleton, zawodnicy otaczają nas ze wszystkich stron. Od samochodu dzielą ich centymetry. Kierowca wykonuje mikronowe ruchy kierownicą. O, przez chwilę jedziemy poboczem. W końcu dojeżdżamy do auta sędziego za ucieczką. Daleko z przodu miga Mercedes MR – Paweł chce pewnie sfotografować uciekających. Znak chorągiewką i możemy dołączyć do pierwszej grupy. Ucieczka ma tymczasem już dwie minuty przewagi. Nasz wóz zaczyna pełnić rolę przekaźnika, gdyż dyrektor sportowy nie ma łączności ze wszystkimi zawodnikami. W chwili gdy prędkościomierz biało-zielonej Laguny Action ATI pokazuje 180 km/h, jeden z zawodników CCC, jadący w grupie zasadniczej, przez wyciągnięcie ręki zgłasza defekt sędziemu, sędzia przez radio wywołuje „wóz techniczny Hoop CCC do peletonu”. Wtedy my, z dość dużą prędkością, wbijamy się tuż za peleton. Co tu się dzieje! Pełen chaos. Kolarze są z każdej strony naszego auta. Jedni dowożą bidony, inni konsultują taktykę ze swymi dyrektorami, cała droga zajęta przez auta i kolarzy, wszystko dzieje się przy ok. 40 km/h i w odległości kilku milimetrów… Niektóre auta mają poobijane błotniki i zderzaki. Zauważamy naszego zawodnika wzywającego pomocy. Zjeżdża do prawej strony, czekając, aż podjedziemy jak najbliżej, wtedy następuje ostre hamowanie, jego i nasze. Za nami z piskiem opon hamuje radiowóz, ze Stilo wybiega mechanik, który jakimś cudem już wie, że chodzi o przednie koło. Wymienia je w czasie ok.1 s, po czym pomaga zawodnikowi odzyskać prędkość. Średnio to legalne, ale sędziowie przymykają oko, o ile dzieje się to z tyłu peletonu. Peleton jest tymczasem mocno poszarpany, tracimy orientację, kto gdzie jedzie. Zatrzymujemy auto i czekamy. Stoimy na wzgórzu, w dali ukazują się poszczególne grupy. Teraz trzeba policzyć, ile ich jest i jeszcze rozpoznać swoich zawodników. My zaś zatrzymujemy się na to, co podobno niektórzy kolarze robią w czasie jazdy…
Kontra
Radio melduje, że z peletonu idzie kontra. Pościg zmontowany jest przez ekipy CCC, Knaufa i PSB. Dokładnie na setnym kilometrze ruszają za prowadzącą trójką. W wozie małe poruszenie, wyraźnie słyszymy polecenie gonienia kontry. Przez następnych 12 km czternastu zawodników dochodzi uciekającą trójkę. Grupy łączą się. Mamy teraz przed sobą 17 zawodników, w tym tylko dwóch kolarzy z Action i to bez lidera. „Jak was dojdą – słyszymy głos dyrektora – to „Bondo” i „Kazik” bez zmian. Action nie jest bowiem zainteresowane tą ucieczką, która zostaje zakwalifikowana jako groźna. Jedzie w niej Piotr Przydział z CCC, jadą kolarze z Kanufa, walczący o żółtą koszulkę dla Sapy. Dlatego zawodnicy Action zamieniają się w ciężary. Nie dają zmian, wożą się na kole. Dla Action ważne jest teraz zmontowanie kontrataku, tak, aby dowieźć do grupy swojego lidera lub wchłonąć ucieczkę. Faktycznie, zaczyna się robić gorąco, jednak skład siedemnastki ponownie nie jest zbyt obiecujący. CCC również nie ma w niej lidera. Prawdopodobnie to grupa Knauf Mikomax jest najbardziej zainteresowana powodzeniem tej ucieczki i utrzymaniem żółtej koszulki.
Koalicja
„Chłopaki, meldować co się dzieje” – mówi dyrektor. Ucieczka pracuje już tylko w połowie, część zawodników osłabła, część ma polecenia nie dawać zmian. Przez kilka minut w wozach trwają konsultacje, w końcu jest decyzja. Montować grupę pościgową. „Znajdźcie kogoś w peletonie” – proponuje Kosmala. Oznacza to, że teraz kolarze Action będą szukali koalicji, chętnych do zakończenia ataku. Może ktoś od Zamany, może któraś z zagranicznych ekip? Sytuacja wyjaśnia się dość szybko. Peleton znowu rwie się i do przodu rusza kolejna grupa kolarzy: Zamana, Florent, czterech zawodników Milaneza Maia, czterech z Action i jeszcze kilku chętnych. Negocjacje i konsultacje wyraźnie obniżają tempo jazdy peletonu. Uciekająca siedemnastka ma już 3 minuty przewagi. Na chwilę odpuszczamy uciekającą grupę i jedziemy blisko przed peletonem (na co niespecjalnie pozwala regulamin), po to, żeby zobaczyć, kto z kim się porozumiał. Nagle na czele grupy robi się zielono, właśnie za sprawą Action i Milanezy. Sędziowie podają kolejne „topy”, czyli przewagę ucieczki nad kontrą i grupą. Dojście kontrującej dziewiętnastki do uciekającej siedemnastki zaczyna być kwestią czasu. Trzyminutowa, duża przewaga zaczyna się kurczyć. Po 17 km już jej nie ma…
Złapani
Po kolejnych dwudziestu kilometrach na przedzie formuje się silna 36-osobowa grupa. Jest w niej łącznie pięciu zwycięzców TdP! Teraz to już nie żarty. Zbliża się ostateczna rozgrywka. Zawodnicy zaraz wjadą na rundy w Bydgoszczy i zaczną toczyć walkę o zwycięstwo. Niewiele można już zdziałać, ale dyrektor Action namawia jeszcze swoich zawodników do kolejnego wysiłku. „Rozerwijcie grupę”. Action nie ma tymczasem siły na kolejne ataki. Nasz wóz jedzie już z tyłu, pierwszy jest samochód dyrektora sportowego. To on wydaje teraz polecenia i to bezpośrednio kolarzom, z pominięciem radia. Wskazówki nie są przeznaczone dla moich uszu. Czołowa grupa zbliża się do Bydgoszczy, jadąc ostatnie kilometry mocnym, ale spokojnym tempem. Atakował wprawdzie ktoś z Knaufa, ale został wchłonięty. Kosmala jeszcze raz namawia do ataku. Taktyka na rundy ma wyglądać następująco: albo rozerwanie grupy na rundach, albo rozprowadzenie Marcina Lewandowskiego. Nasz wóz zostaje skierowany przez sędziów na parking. Na rundach dzieje się jednak to, co założył Piotr Kosmala. Jeszcze raz odjeżdża Stafiej, próbując rozerwać grupę. Kiedy zostaje złapany, Action ustawia się pod Marcina. Lewandowski zostaje rozprowadzony bezbłędnie, przez własne gapiostwo traci jednak zwycięstwo na rzecz Davisa.