Tour de France, Tour de Lance…
Najpierw wielki Lance bawił się z mediami, przez długie miesiące kokietując je wahaniami co do decyzji startu w 92. Tour de France. Rekordowe szóste zwycięstwo z ubiegłego sezonu spowodowało, że pytania o kontynuację serii podniecały nie tylko kibiców. W końcu w lutym Armstrong powiedział „sakramentalne tak”, oznajmiając jednocześnie, że od razu za metą kończy karierę. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć Teksańczyka w akcji, będzie miał ostatnią okazję. Ale czy Tourminator zwycięży?
Koniec wieńczy dzieło?
Szóste zwycięstwo spowodowało, że Lance przeszedł do historii. Zrobił to w takim stylu, że poprzednie, rekordowe, pięciokrotne wygrane Jacques Anquetila, Eddy Merckxa, Bernarda Hinault i Miguela Induraina odeszły w cień, choć oczywiście zasługują na podziw. Team US Postal, kierowany niczym potężny okręt żelazną ręką kapitana, bez żadnych przeszkód dotarł do upragnionego celu. Czy dziś, po zmianie sponsora, częściowo składu, zadziała równie skutecznie? To, co Armstrong zamierza zrobić, wydaje się zupełnie nieosiągalne i nieprawdopodobne. Siódme zwycięstwo pod rząd? Tej serii nie da się porównać z niczym podobnym w historii kolarstwa. Nawet wygrane Seana Kelly w latach 1982-88 w wyścigu Paryż-Nicea wypadają przy tym blado, bo w końcu chodzi przecież o jednodniowy klasyk, a nie największy na świecie wyścig etapowy. Wiosna upłynęła więc pod znakiem śledzenia formy Armstronga i jak zwykle niewiele dało się na jej temat powiedzieć. Nieliczne wyścigi, w których brał udział, pozwalały tylko na wyciąganie połowicznych wniosków i porównywanie z przygotowaniami z lat ubiegłych. Przykład pierwszy. W ubiegłym sezonie wygrał zdecydowanie w kwietniowym Tour of Georgia, w tym sprawiał wrażenie słabszego, a w wyścigu zwyciężył jego kolega z teamu, Tom Danielson. Przykład drugi. W Dauphine Libere jechał identycznie jak w roku 2004, czyli niespecjalnie efektownie, za to jego konkurenci, którzy tutaj punktowali i prezentowali wysoką formę, później w Tourze wypadali zdecydowanie gorzej. Po raz pierwszy w historii swoich przygotowań tej zimy Lance miał też więcej czasu na pozakolarskie przyjemności, takie jak kino czy kolacje z przyjaciółmi. Czy wpłynie to na jego kondycję w decydującej chwili? W wywiadzie udzielonym dziennikarzom portalu cyclingnews.com, po Dauphine-Libere, Armstrong porównywał swoją formę z roku ubiegłego i stwierdził, że wówczas po słabej czasówce czuł się pobity. Dziś ma zaś luźniejsze podejście do sprawy i nie denerwuje się aż tak mocno, bo ma świadomość, że szczyt formy nastąpić ma w innym momencie. Czyżby wszystko zgodnie z planem? Jednocześnie trudno nie traktować Armstronga jak faworyta, patrząc na skład jego teamu. Wokół mistrza zebrała się ekipa, której członkowie swobodnie mogliby być liderami innych grup. Zwycięzca Giro Savoldelli, trzeci w Giro w 2003 Popovich i nadzwyczajni pomocnicy, jak Jose Luis Rubiera, Benjamin Noval czy Jose Azevedo. Tym razem zabraknie Ekimova, leczącego rany po wiosennym wypadku, a towarzyszącego Lance’owi w sześciu poprzednich zwycięstwach. Czy to jednak mało?
Konkurenci
Wszystko wskazuje na to, że najgroźniejszy konkurent Armstronga w tym sezonie pochodzić będzie z teamu T-mobile. Ekipa ma w swoim składzie trzech najmocniejszych (po Teksańczyku) specjalistów od wyścigów wieloetapowych na świecie – Ullricha, Kloedena i Vinokurova. Interesujące, że to Ullrich nadal jest kapitanem składu, choć finiszował w 2004 za Kloedenem. Jego nierówna jazda w górach podczas Tour de Swiss świadczyć może o tym, że jest niedostatecznie przygotowany albo uczy się od Armstronga taktyki i szykuje formę na właściwszy moment. Prawdopodobny jest drugi wariant, zważywszy, że bardzo dobrze pojechał w czasówce w Szwajcarii. Oczywiście T-mobile ma cały czas w odwodzie godnych następców, szczególnie Kloeden chętnie jeszcze raz pokonałby Ullricha i nie tylko… Vinokurov, który w 2003 był trzeci, ma możliwości walki o podium, tym bardziej, że pochwalić się może imponującą listą osiągnięć. Takie gdybania zniweczyć może jednak jeden prosty fakt – podobne, jak w ubiegłym sezonie, problemy ze spójnością teamu. Wątpliwości co do tego, kto w nim przewodzi i brak wiary w zwycięstwo sprawić mogą, że grupa w kolorze magenta za największego przeciwnika mieć może… siebie. Pozostałe drużyny także oczywiście wystawią najmocniejsze składy, ale czy któraś może pochwalić się podobnym profesjonalizmem co Discovery Channel Armstronga? I tak, np. Euskaltel-Euskadi ma w swoim składzie dwóch potencjalnych zwycięzców, tyle że Aitor Gonzales, który wygrał Tour de Swiss, nie został nominowany do Wielkiej Pętli, a Indigo Landaluze, triumfator z Dauphine, bardzo wcześnie prezentuje wysoką formę. Jak dowodzi przykład Ibana Mayo z poprzedniego sezonu, nie jest to najlepsza taktyka, więc trudno oczekiwać po nim czegoś więcej. Sam Mayo najwyraźniej zaś oszczędza się w tym roku i na razie za bardzo go nie widać. Czyżby uczył się na własnych błędach? Innym zawodnikiem, który już zdążył błysnąć w tym roku, jest Ivan Basso (CSC). Zaimponował formą podczas Giro, gdzie stracił koszulkę lidera dopiero po problemach z żołądkiem. Potem jednak znów wygrał etapy 17. i 18., a w końcówce odpoczywał. Czyżby szykował formę na Francję? Inną zaletą Basso jest mocny team, jaki ma za sobą. Bobby Julich, Jens Voigt czy Dave Zabriskie to znaczące nazwiska, a całość dowodzona jest przecież przez doświadczonego managera Bjarne Riisa. Basso na pewno może liczyć na wsparcie i ochronę w trudnych sytuacjach. Innym potencjalnym zwycięzcą TdF może być Roberto Heras – wieloletni pomocnik Armstronga. Nie raz dowiódł, że potrafi walczyć i świetnie podjeżdża. Dziś, jako lider grupy Liberty Seguros-Würth, sam ma do pomocy takich profesjonalistów, jak Alberto Contador, Igor Gonzalez de Galdeano, Jörg Jaksche czy Joseba Beloki. Tyle że Beloki po wypadku 2003 dotąd nie może dojść do najwyższej formy, a i sam Heras nie błyszczy najjaśniej. Czyżby taktyka? I w innych grupach odnaleźć można potencjalnych pretendentów do podium, ale ich szanse są jeszcze mniejsze. Zazwyczaj albo brak im wsparcia ze strony wystarczająco mocnego teamu, albo też doświadczenia. Niespodzianki sprawić mogą jednak Australijczycy – Cadel Evans (Davitamon-Lotto), Bradley McGee (Francaise des Jeux) i Michael Rogers (Quick Step). Pokusić mogą się o zwycięstwa etapowe, ale raczej nic więcej. Może złotymi zgłoskami w historii zapiszą się Alejandro Valverde (Illes Balears-Casse d’Epargne) czy Stefano Garzelli albo Dario David Cioni (Liquigas-Bianchi)? Ktokolwiek to będzie, na pewno ma ostatnią szansę pokonać wielkiego Armstronga. Trudno bowiem uwierzyć, by po zapowiedzi zakończenia kariery chciało mu się wracać. Po jego odejściu wygrać zaś będzie jakoś tak… łatwiej. Kto więc pokaże, że jest wart miana następcy Mistrza?
Ciekawostki związane z wyścigiem
(dane z 2004 roku) Obsługa – 4 500 osób towarzyszących – 1 500 pojazdów Organizatorzy – 60 osób stałej ekipy – 200 osób czasowo zatrudnionych – 180 osób zaplecza technicznego – 14 obsługi technicznej – 1 200 pokojów zarezerwowanych codziennie Ochrona – 13 000 żandarmów – 45 przedstawicieli straży republikańskiej – 9 000 policji i ochrony – 3 000 urzędników z Ministere de l’Équipement Publiczność – 15 milionów oglądających – mężczyźni 68%, kobiety 32% – 71% poniżej 50 r.ż. – 42% poniżej 34 r.ż. – 76% Francuzów przynajmniej raz kibicowało na żywo TdF – rozpoznawalność marki: 96% we Francji, 90% w Europie – 30% z zagranicy na etapach górskich – 22 różne narodowości Kolumna reklamowa – 200 pojazdów – 40 marek reprezentowanych – 11 mln rozdanych prezentów Media – 2 300 akredytowanych dziennikarzy – 1 200 osób w ekipach TV – 1 100 techników lub kierowoców – 528 różnych mediów Relacje TV – 78 kanałów w 180 krajach – 2 miliardy oglądających – 2 400 godzin relacji TV Internet – 350 mln odsłon oficjalnej strony (+17% w porównianiu z 2003) – 7,7 mln odwiedzających
Klasyfikacje
- żółta koszulka dla lidera klasyfikacji generalnej, prowadzonej na podstawie pomiaru czasu, każdy etap jest liczony oddzielnie dla poszczególnych zawodników. W historii wyścigu zdarzyło się już, że cały wyścig wygrali kolarze, którzy nie zwyciężyli w żadnym z etapów.
- zielona koszulka dla sprintera
- biała w czerwone grochy dla najlepszego górala
- biała dla najlepszego zawodnika do lat 25
- nagroda dla najbardziej walecznego – zawodnik wybierany jest przez specjalne gremium po każdym etapie i wyróżnia się go specjalnym, czerwonym numerem. Na koniec wyścigu przyznaje się także w tej kategorii nagrodę Coeur de Lion (Lwie Serce).
Nagrody pieniężne
Tour de France to wyścig z największą pulą nagród. Wynosi ona 3 mln euro, w tym 400 tysięcy dla zwycięzcy.
Tour według jego dyrektora
Jean-Marie Leblanca Podczas edycji 2004 zostały pobite dwa prestiżowe rekordy. Do historii wpisali się Lance Armstrong, który jako jedyny sześć razy wygrał całą imprezę i Richard Virenque, który najwięcej razy w dziejach imprezy zdobył zaszczytny tytuł najlepszego wspinacza. Te liczby wysoko stawiają poprzeczkę Tour de France 2005, a trasa, jaką Pętla będzie przebiegać, na pewno się do tego przyczyni. Nie można powiedzieć, by tegoroczny TdF był rewolucyjny, jednak po bliższym przyjrzeniu się objawia dwie ciekawe cechy. Po pierwsze, zafunduje nam w dniu rozpoczęcia jazdę indywidualną na czas na wyspie Noirmoutier (jednocześnie prolog o długości 19 km). Dzieli ją całe 19 dni wyścigu od drugiej takiej próby, jaka odbędzie się w Saint-Etienne, na 20. etapie, dzień przed metą w Paryżu. Tym samym sprinterzy będą musieli wykazać się talentem w inny sposób. Po drugie, zanim jeszcze peleton wjedzie na mityczne i superciężkie podjazdy w Alpach i Pirenejach (takie jak Cormet de Roselend i Galibier w Alpach i Marie-Blanque i Aubisque w Pirenejach), zmierzyć się będzie musiał z imponującymi wzniesieniami w Wogezach już po tygodniu wyścigu. Tam czeka na niego dobrze znana sylwetka Ballon d’Alsace, zdobytego po raz pierwszy 100 lat wcześniej. Jeszcze raz kolarze czcić tu będą długą i wspaniałą historię Tour de France, a osierocona przez Laurenta Jalaberta i Richarda Virenque biała koszulka w czerwone kropy znajdzie swojego godnego, nowego opiekuna! Wymieniając rocznice, nie możemy oczywiście zapomnieć o tragicznych i jednocześnie fantastycznych wydarzeniach, jakie miały miejsce 10 lat temu. Będziemy pamiętać fatalny wypadek Fabio Casartelliego na zjeździe z Col de Portet i wracać do miejsca, gdzie 14 lipca Laurent Jalabert zdobył w imponującym stylu szczyty Mende. Warto też zwrócić uwagę, że kolejne kraje ugoszczą Tour, po Luksemburgu w 2002 i Belgii w 2004, w tym roku będą to Niemcy. Nastąpi tam zarówno zakończenie, jak i początek etapu. Przybycie publiczności gwarantowane! Bardzo trudno jest na dystansie ponad 3 500 km przeprowadzić podobną operację, jak wyścig bez odpoczynków i transportu między punktami. W tym roku podobnej jazdy z punktu do punktu będzie więcej jak zazwyczaj (samolotem, koleją i samochodami). Gwarantujemy, że kolarzom zapewnimy maksymalnie komfortowe warunki, ponieważ wiemy, jak bardzo zależy od tego jakość ścigania.
Etap po etapie
1. sobota 2. lipca 19 km Fromentine k Noirmoutier-en-l’Ile (jazda na czas) 2. niedziela 3. lipca 181,5 km Challans k Les Essarts 3. poniedziałek 4. lipca 212,5 km La ChČtaigneraie k Tours 4. wtorek 5. lipca 67,5 km Tours Blois (drużynowa jazda na czas) 5. środa 6. lipca 183 km Chambord k Montargis 6. czwartek 7. lipca 199 km Troyes k Nancy 7. piątek 8. lipca 228,5 km Lunéville k Karlsruhe 8. sobota 9. lipca 231,5 km Pforzheim k Gérardmer 9. niedziela 10. lipca 171 km Gérardmer k Mulhouse Poniedziałek 11. lipca dzień przerwy – Grenoble 10. wtorek 12. lipca 192,5 km Grenoble k Courchevel* 11. środa 13. lipca 173 km Courchevel k Briancon 12. czwartek 14. lipca 187 km Briancon k Digne-les-Bains 13. piątek 15. lipca 173,5 km Miramas k Montpellier 14. sobota 16. lipca 220,5 km Agde k Ax-3 Domaines* 15. niedziela 17. lipca 205,5 km Lézat-sur-Leze k Saint-Lary Soulan (Pla d’Adet)* Poniedziałek, 18. lipca dzień przerwy – Pau 16. wtorek 19. lipca 180,5 km Mourenx k Pau 17. środa 20. lipca 239,5 km Pau k Revel 18. czwartek 21. lipca 189 km Albi k Mende 19. piątek 22. lipca 153,5 km Issoire k Le Puy-en-Velay 20. sobota 23. lipca 55 km Saint-Etienne k Saint-Etienne (jazda na czas) 21. niedziela, 24. lipca 144 km Corbeil-Essonnes k Paris Champs-Élysées Razem: 3 607 km * etapy górskie