Złoto Gór Sowich
Te kryteria spełnia asfaltowa pętla wokół Wielkiej Sowy. Wycieczka wiedzie przez 3 najwyższe przełęcze Gór Sowich, każda z nich ma ponad 750 m n.p.m. Długie i wymagające asfaltowe podjazdy z nachyleniem sięgającym 12%, niezliczone serpentyny, dynamiczne zjazdy oraz rozległe odcinki widokowe. To wszystko bardziej wygląda na Alpy, aniżeli rodzime góry. Mikstowa nawierzchnia, zmieniająca się od równego asfaltu po kostkę brukową, przypomina zaś słynne przejazdy Giro d’Italia sprzed kilkunastu lat, kiedy kilka przełęczy nie miało jeszcze bitumicznego dywanika. Te wszystkie czynniki sprawiają, że trasa jest dość wymagająca, ze wspaniałymi walorami krajobrazowymi. Jako punkt startu proponuję Nową Rudę, miasteczko położone na malowniczej linii kolejowej Kłodzko-Wałbrzych. Dogodny dojazd pociągiem i samochodem z Wałbrzycha, Kłodzka, Wrocławia.
Na Wielką Sowę
Z Rynku w Nowej Rudzie (395 m n.p.m.) wyjeżdżamy ul. Piłsudskiego. Niewielki zjazd doprowadza do głównej szosy z Kłodzka, którą udajemy się w lewo (kier. Wałbrzych). Łatany asfalt przy jednoczesnym braku pobocza nie jest najwygodniejszy. Wycieczkę lepiej więc rozpocząć o poranku, kiedy ruch na trasie jest niewielki. W lewo odbija droga na Radków i Tłumaczów. Jedziemy prosto główną szosą. Kończy się zjazd (385 m n.p.m.). W prawo znaki do schroniska Tau oraz Muzeum Górnictwa, nadal jedziemy prosto. Czeka nas łagodny, niewyczuwalny podjazd (1%). Ulica zmienia nazwę na Świdnicką. Zaczynają się Ludwikowice. Skręcamy w prawo za drogowskazem „Jugów 4”. Otwiera się widok na imponujący most kolejowej trasy widokowej Kłodzko-Wałbrzych. Równy, ale nieco chropowaty asfalt wiedzie umiarkowanym wzniosem (4-5%). Po prawej hałdy szturmują niewielki lasek. W lewo odchodzi w las wąska droga o nawierzchni bitumicznej. Wygląda zachęcająco, jednak dalej przechodzi w szuter z ostrymi, nieprzyjaznymi dla szosowca kamieniami. Dlatego zostawiamy ją posiadaczom bardziej adekwatnego sprzętu i jedziemy dalej. Ostry zakręt w lewo. Odbijamy w wygodny, szeroki asfalt. Po drodze widok na Wielką Sowę (to taka zalesiona góra przed nami). Długa, nasłoneczniona prosta o nachyleniu 7-8% kończy się serpentyną, którą dojeżdżamy do głównej szosy z Nowej Rudy (9,45). Skręcamy w lewo. W prawo dziury wiodą na Przełęcz Jugowską (tym szwajcarskim serem będziemy wracać). Teraz jedziemy prosto, lekkim podjazdem (3%) w poprzek bezleśnego stoku. Po lewej ciekawa panorama Wzgórz Wyrębińskich, za którymi wyłaniają się Wzgórza Włodzickie i Góry Stołowe. Po wtoczeniu się na niewielką przełęcz (621 m), która ku mojemu zmartwieniu nie posiada żadnej nazwy, zjeżdżamy do Sokolca. Dojeżdżamy do skrzyżowania i skręcamy w prawo. Zaczyna się zasadniczy podjazd o nachyleniu 7-8%. Po lewej Ośrodek Wczasowo-Rekreacyjny „Wisła”, po kolejnych dwustu metrach pensjonat Sokolec. Pojawia się znak widelców. Oznacza to możliwość spożycia posiłku, który powinien dać siły na kilka godzin jazdy. Trzon owej nadziei stanowi kolejny pensjonat o wdzięcznej nazwie „Zachęta”. Niestety, knajpę otwierają dopiero po południu… Umiarkowanej jakości asfalt wspina się umiarkowanym wzniosem (7%). Jeśli minie nas samochód, zerknijmy na lewą stronę doliny, za chwilę pojawi się wysoko w górze, a do naszych uszu dobiegnie odgłos ryczącego silnika. Droga przechodzi na drugą stronę potoku i robi zwrot o 180 st. W prawo odbiega trakt do gospodarstwa agroturystycznego i szlak zielony na Wielką Sowę. Trawersujemy strome zbocza Sokolicy. Znak ostrzegawczy „ostry podjazd” nie pozostawia złudzeń… Jeszcze tylko zakręt w prawo i otwiera się widok na całe morze gór. Malownicze szutrówki biegnące szczytami zachęcają do przesiadki na górala. Wysadzana szpalerem drzew szosa doprowadza łagodnym wzniosem (5%) na siodło. Drewniana tablica „Przełęcz Sokola – 751 m”. Ośrodek narciarski, początek gliniasto-szutrowej drogi na Wielką Sowę i do schroniska Orzeł. Zaskoczeniem jest brak jakiegokolwiek bufetu. Nadszedł czas odebrać nagrodę… Nachylenie długiej prostej wynosi 12%, co umożliwia rozwinięcie prędkości zjazdu do ok. 70 km/h. W dzikim pędzie mijamy tuzin gospodarstw agroturystycznych, kilka bufetów, ze dwa sklepy, no ale kto by się zatrzymywał. W centrum miejscowości Rzeczka zjazd jest spokojniejszy (3%), dzięki temu jedziemy wolniej i wyskakujące znienacka zakręty nie są zagrożeniem. Po lewej Podziemne Miasto Walim. Można poprosić przewodnika o zamknięcie roweru na czas zwiedzania za stalową kratą. Przełęcz Walimska W Walimiu skręcamy w prawo na Dzierżoniów (droga 383). Gdy mijamy ruiny, zaczyna się kostka brukowa. Mimo że kamienie układano bardzo starannie, jedzie się wyraźnie ciężej. Doskwiera nagły wzrost nachylenia do 8- 9%. Znak ostrzegawczy „ostre zakręty”. Droga wjeżdża w las i niemal jednocześnie pojawia się profilowana serpentyna w prawo, zaraz za nią ciasne wyrównanie w lewo. Warto tędy jechać w grupie. Docenimy, jak to miło popatrzeć sobie na kogoś z góry. Głęboki cień przyjemnie chłodzi, dystansu szybko ubywa, a podjazd łagodnieje. Mimo że jest to droga kategorii wojewódzkiej, ruch niewielki, w zasadzie niezauważalny. Długie minuty panuje błoga cisza, przerywana jedynie podmuchami jesiennego wiatru. Napotykamy kolejną serpentynę w lewo, wraz z którą zaczyna się asfalt. Za niewielkim łukiem ukazuje się kopalnia srebra, a właściwie zygzakowate schody, które do niej prowadzą. Krótka wycieczka jest okazją do wyrównania oddechu. Ciasna pętla w prawo wyprowadza na rozległą halę górską, z której rozpościera się panorama lesistych wierzchołków Gór Czarnych. Widok jest niesamowity. Przed chwilą byliśmy w mieście, teraz w zasięgu wzroku nie ma żadnej osady, gdzie nie spojrzeć, góry… Jednocześnie kończy się epizod asfaltowy i panowanie obejmuje kostka brukowa. Nachylenie powraca do swoich standardowych 8%. Ostra nasłoneczniona patelnia w prawo i droga zawraca w kierunku Walimia. Długi, ale łagodny łuk przynosi stopniowe wyrównanie kursu, pod kołami ponownie asfalt, a nachylenie spada do 4%. Wjeżdżamy w las, po czym z niewielkiej polany otwiera się drugi dziś widok na Wielką Sowę. To znak, że zrobiliśmy półkole. Nie bez wysiłku wtaczamy się na Przełęcz Walimską. Po prawej parking strzeżony i bufet z przekąskami oraz gorącymi napojami, gdzie niegdyś, zmoknąwszy podczas gwałtownej burzy, ratowałem się gorącą herbatą. Warto podjechać drogą polną w lewo na środek polany i rzucić okiem na Pogórze Wałbrzyskie i Dolinę Bystrzycy. Serpentynami w dół Wracamy na szosę. Zjazd, który przyjdzie nam pokonywać, należy do najbardziej krętych dróg w naszym kraju. Ma więcej serpentyn aniżeli Droga Stu Zakrętów biegnąca z Radkowa do Kudowy Zdroju przez Góry Stołowe. Nachylenie (do 14%) pozwala na rozwinięcie wysokich prędkości. Wchodzenie w zakręty na pełnym gazie sprawi niejednym dużą frajdę, pamiętajmy jednak, że obowiązuje tu ruch w obie strony i czasem z naprzeciwka może nadjechać samochód… Zatem zaczynamy. Prosta o nachyleniu 11% zachęca do bicia życiowych rekordów. Dokładnie w połowie jej długości (25,35 km) odbija w lewo wąski i stromy asfalt do Jeziora Bystrzyckiego. Jedźmy jednak „naszą” szosą. Szybko zauważymy, że znak ostrzegawczy o niebezpiecznych zakrętach ustawiono prawie pół kilometra przed pierwszym z nich. Pierwszą serpentynę (w prawo) przedłuża zacieśniający się łuk, po którym przychodzi ostra kontra w lewo. No, zaczyna się dynamiczna seria – w prawo, w lewo, krótka prosta tuż nad potokiem, ostry zakręt w lewo, jeszcze ostrzej w lewo, widoczek na skałki i kolejne dwie serpentyny, najpierw w prawo, potem bardzo niebezpiecznie w lewo. Kolejna w prawo, dubeltówka w lewo i ostre ścięcie w prawo. A to wszystko przy nachyleniu nawet do 14%. Wspaniały asfalt, dobrze widoczna droga wyznaczana linią stalowych barierek. Wystarczy tylko puścić klamki, a rower przyspiesza w mgnieniu oka. A jak pięknie się kładzie na zakrętach… Uwaga, gdzieniegdzie jednak zalega piasek… Na zakręcie odbija w lewo droga „Padole – 2 km”, zaś przed nami pojawia się dłuższa prosta, a przy niej znak „ostre zakręty 3 km”. Nachylenie 7% zachęca, aby przycisnąć. Warto jednak, paradoksalnie, zwolnić, bo chociaż ostrych zakrętów nie będzie, droga jest zdradliwa. Z impetem wpadamy na dość nierówny bruk. Ni stąd, ni zowąd zaczyna się gładki asfalt. Wyjeżdżamy z Rościszowa i pojawia się widok na rozległą płaską równinę, zamkniętą na końcu wysmukłą sylwetką Ślęży. Lekkimi łukami obniżamy się (4%) do centrum Pieszyc. Skrzyżowanie w kształcie litery T i zarazem najniższy punkt naszej wycieczki, zaledwie 310 m n.p.m. Skręcamy w prawo, na Nową Rudę. Po drodze kilka sklepów spożywczych, czynnych w niedzielę do wieczora. Zaczynamy największy podjazd na trasie – na Przełęcz Jugowską.
Przełęcz Jugowska
Dojeżdżamy do głównej szosy (w prawo). Mijamy Nadleśnictwo Świdnica, zaczynają się Kamionki. Nachylenie drogi wzrasta do 4%. Restauracja Sowia Dolina i Hotel Czarny Rycerz to ostatnie możliwości spożycia ciepłej strawy na szlaku. Kończy się miejscowość Kamionki. Pierwsza serpentyna w lewo wyprowadza na skraj lasu. Na ostrym zakręcie w prawo otwiera się interesujący widok w dół doliny. Jak się dobrze przyjrzeć, kawał drogi już za nami, ledwo widać Pieszyce, gdzie byliśmy niemal przed chwilą. Jedziemy łukiem w lewo. Serpentyna w prawo. Obok drogi malowniczo wije się potoczek, płynący skrajem polany. W słoneczne dni dużo ludzi wypoczywa nad jego brzegami. Monotonię podjazdu przełamuje kolejny zakręt w prawo. Teraz zaczyna się seria jedenastu łuków, z których tylko kilka zasadniczo zmienia kierunek jazdy. Stabilne nachylenie między 4 a 7% pozwala na utrzymanie kadencji na wysokim poziomie. Droga wiedzie lasem, więc widoki są bardziej niż ograniczone. Przełęcz Jugowska, jesteśmy na rozstajach. W lewo wiedzie stary zniszczony asfalt do Bielawy, przechodzący w szuter, łagodny trawers w prawo inauguruje długi zjazd. Okrutnie dziurawa prosta obniża się o 70 m wysokości na każdy kilometr. Serpentyna w lewo, nadal „z górki”. Dojazd do szosy Nowa Ruda – Sokolec, skręcamy w lewo. Zjeżdżamy dobrej jakości szosą do Jugowa (3 serpentyny, nachylenie 6-7%). W lewo drogowskaz na Wolibórz, jednak jedziemy prosto. Przejeżdżamy pod wiaduktem kolejowym. Dojeżdżamy do głównej szosy Kłodzko-Wałbrzych (407 m). Skręcamy w lewo na Nową Rudę. Znaną już drogą docieramy do rynku w Nowej Rudzie, gdzie kończy się nasza wycieczka. PS. Warta zużywania zębatek jest także pętla przez Górę św. Anny (602 m n.p.m.) (asfaltowy podjazd maks. 17%, odcinki szutrowe na szczycie) i Bieganów do Ścinawki Średniej (327 m n.p.m.) (zjazd asfaltem maks. 16%), skąd spokojnymi szosami przez Dzikowiec i Przełęcz Srebrną (568/601 m n.p.m.) (do 12%) docieramy do Rudnicy (319 m n.p.m.). Ciekawą krajobrazowo doliną jedziemy następnie do Ostroszowic (395 m n.p.m.), gdzie zaczyna się podjazd na Przełęcz Woliborską (711 m n.p.m.) (nie więcej jak 8%). Z przełęczy łagodny zjazd (do 8%) doprowadza przez Wolibórz do centrum Nowej Rudy. Będąc na przełęczy Srebrnej, warto, dla treningu i zwiedzania, podjechać serpentynami do Fortu Donjon (nieco ponad kilometr, dokładnie 120 m różnicy wzniesień, nachylenie do 15%). Razem pętla liczy 70 km. Gastronomia: 0,00 km Nowa Ruda (sklepy, restauracje) 12,45 km Sokolec (restauracja) 15,00 km Rzeczka (bufet, sklepy) 19,50 km Walim (sklep) 24,20 km Przełęcz Walimska (bufet) 34,50 km Pieszyce (sklepy, bar) 40,19 km Restauracja Sowia Dolina 40,81 km Hotel Czarny Rycerz 56,00 km Jugów (sklepy, bary) Noclegi: – Schronisko Modzieżowe Tau (074) 8017121 (10-14 zł) – Dom Wypoczynkowy „Nowa Ruda” (074) 8726481 – i liczne gospodarstwa agroturystyczne Zwiedzanie na trasie:
- 0,00 km
Nowa Ruda (rynek, ratusz, kościół św. Mikołaja, pałac przy ul. Piłsudskiego, muzeum kronikarza Josepha Wittiga),
- 1,82 km
Kopalnia Węgla (Muzeum Górnictwa, dojazd 500 m),
- 18,33 km
Podziemne Miasto Walim (fabryki wybudowane w czasie II wojny światowej rękami jeńców wojennych i robotników przymusowych pod nadzorem hitlerowców; odkryte korytarze są częścią większego systemu, w skład którego wchodzi także pobliskie Podziemne Miasto Osówka),
- 19,50 km
Walim (kościół św. Barbary z 1548 r.)
- 29,86 km
Rościszów (kościół św. Bartłomieja z końca XV w. o wystroju barokowym; trzeba jechać do niego za drogowskazem „Padole 2 km”),
- 55,38 km
Jugów (barokowy kościół św. Katarzyny).