100. Tour de France z bliska
Na starcie stoi tłum ludzi, który zebrał się tam już wczesnym porankiem. Podekscytowani kibice oddychają atmosferą wyścigu i zbierają darmowe gadżety. Setki zaproszonych gości oraz VIP-ów dumnie przechadzają się po specjalnie wydzielonej strefie i częstują przekąskami. Grupa dziennikarzy rozpoczyna „polowanie” na zawodników. Miasto startowe oszalało, a kolarze jeszcze nawet nie wysiedli z autobusów. Tak wygląda początek każdego etapu Tour de France
Tekst: Adam Sikora
Tour de France to największa impreza sportowa na świecie rozgrywana corocznie. Łączna liczba kibiców stojących przy trasie sięga ok. 12-15 milionów. Prawie 80% wartości medialnej wszystkich wyścigów UCI WorldTour stanowią relacje telewizyjne, radiowe, prasowe i internetowe właśnie z Wielkiej Pętli. Jedno zwycięstwo etapowe Thibaut Pinot w Tour de France 2011 zostało przeliczone na 10 milionów euro ekwiwalentu reklamowego dla sponsora jego grupy – FDJ. Wyścig pokazywany jest w 190 krajach i dociera do 3,5 miliarda ludzi. Relacjonuje go ponad 2000 dziennikarzy pracujących dla ok. 700 różnych mediów. Ten, kto widział Tour na żywo, nie potrzebuje jednak liczb, by stwierdzić, że wyjąwszy rozgrywane co 4 lata mistrzostwa świata w piłce nożnej i igrzyska olimpijskie, TdF to największe wydarzenie sportowe.
„Nigdy nie widziałem przy trasie tylu dopingujących ludzi. Szczególnie w miasteczkach, przez które przejeżdżamy” – mówił w Marsylii, w rozmowie z Magazynem Rowerowym, Michał Kwiatkowski. Zawsze świetnie przygotowani, poprzebierani, z własnoręcznie namalowanymi planszami, które mają dodać otuchy zawodnikom. Na poboczach zaparkowane mnóstwo kamperów. Setki osób grilluje. Wystarczy jednak dźwięk klaksonu przejeżdżającego samochodu z wyścigu i widzowie wpadają w pozytywny szał. Nikomu nie przeszkadzają zamknięte drogi, wszyscy zajęci są świętowaniem.
Rozrywkowy peleton
Wartość medialna wyścigu sprawia, że bardzo chętnie angażują się w niego sponsorzy. Oni też zapewniają atrakcje kibicom czekającym na starcie, przy trasie, na mecie. Kolumna reklamowa, składająca się z kilkudziesięciu rozrywkowych pojazdów o bardzo kreatywnym i nietypowym wyglądzie, rusza ze startu na długo przed peletonem. Z jednego samochodu ktoś wyrzuca czapeczki, z innego koszulki, słodycze, a jeszcze ktoś inny chłodzi kibiców w ciepły dzień, delikatnie opryskując ich wodą. Jadący na pojazdach wodzireje świetnie bawią się z tłumem, umilając im czas oczekiwania na kolarzy. Na starcie można napić się darmowej kawy, czy też zdobyć upominek.
Sponsorzy nie zapominają o VIP-ach i dziennikarzach. Podobnie jak w poprzednich latach, także i w tym roku Skoda przeprowadziła dla nich wspólną, poranną przejażdżkę rowerową ze zwycięzcą Touru, Giro d’Italia i mistrzostw świata z 1987 roku Stephenem Roche. Firma zorganizowała także przelot helikopterem nad peletonem oraz wręczyła każdemu uczestnikowi białą koszulkę lidera klasyfikacji młodzieżowej. Cała ta oprawa sprawia, że impreza nabiera jeszcze większego rozmiaru. To już nie tylko wyścig, ale ogromny spektakl, w którym przejazd peletonu jest główną atrakcją.
Dzień z życia dziennikarza
Tour de France to nie tylko najtrudniejszy wyścig dla kolarzy, ale też dla dziennikarzy. Bardzo często biuro prasowe (o powierzchni dwóch pełnowymiarowych boisk do koszykówki) oddalone jest ponad kilometr od mety. Także konferencje prasowe odbywają się z dala od biura i bierze w nich udział tylko część najbardziej wytrwałych przedstawicieli mediów. Reszta ogląda i słucha wypowiedzi na monitorze. Nie ma mowy o zapewnieniu dziennikarzom noclegu przez organizatorów. Dostęp do Internetu jest płatny, a przeciętny dziennikarz praktycznie ani razu nie widzi jadącego peletonu na żywo, gdyż jedzie ze startu na metę inną trasą, cały wyścig oglądając w telewizji.
Nie ma natomiast problemów z rozmową z konkretnymi zawodnikami. Większość drużyn jest bardzo dobrze przygotowana do kontaktów z mediami i ma w swoim sztabie osobę, która koordynuje spotkania zawodników z dziennikarzami. Dodatkowo w każdym z dwóch dni przerwy zespoły organizują w swoich hotelach konferencje prasowe.
Wyścig „zza podium”
Osoba oglądająca dekorację w telewizji widzi tylko kolarza, 2 hostessy oraz Bernarda Hinault, gratulującego najlepszym. Ale w tym samym czasie za żółtą ścianą krząta się kilkadziesiąt osób – główni organizatorzy, VIP-y, koordynatorzy odpowiedzialni za dekorację po etapie, wszystkie hostessy, kontrolerzy antydopingowi, francuska telewizja, a także rzecznicy prasowi, masażyści lub dyrektorzy sportowi ekip, których zawodnicy wchodzą na podium. Jest tam także specjalne pomieszczenie dla zawodników, w którym mogą się przygotować do dekoracji. Michał Kwiatkowski mógł się zatem przebrać w biało-czerwoną koszulkę, na którą później zakładano mu białą koszulkę. Za podium odbywa się także większość wywiadów. Strefa dla mediów jest podzielona na kilka części, dla telewizji z wykupionymi prawami, pozostałych telewizji, radia oraz prasy. W zależności od rodzaju akredytacji wywiad odbywa się w innej strefie. W telewizji nie widać także dziesiątek ciężarówek należących do stacji telewizyjnych, które jeżdżą za wyścigiem. Każdego dnia przy mecie budowane są „miasteczka transmisyjne”, w których bardzo łatwo się zgubić w drodze na metę i potknąć o kable, których codziennie rozciąganych jest kilkanaście kilometrów. Technicy mają sporo pracy przed oraz po etapie. W czasie zmagań kolarzy grają w karty. Podobnie wygląda dzień osób rozkładających i składających barierki ochronne oraz scenografię mety (prace trwają do późnych godzin nocnych).
Wielu kibiców nie zdaje sobie również sprawy z liczby samochodów, które jadą w wyścigu. Sama Skoda, która w tym roku obchodziła jubileusz – 10. rocznicę rozpoczęcia współpracy z Tour de France – udostępniła organizatorom 250 samochodów. Do tego dochodzą auta oraz autobusy ekip, samochody gości oraz dziennikarzy, a także ciężarówki przewożące tony sprzętu, elementów dekoracji i zabezpieczeń trasy. Przygotowanie miejsca dla tylu samochodów, nierzadko w centrum miasta, a także ich wyjazd po etapie, jest sporym wyzwaniem logistycznym dla organizatorów oraz policji.
Od bagietki i alkoholu, po żele energetyczne
W tym roku świętowaliśmy setną edycję Tour de France. Organizatorzy podkreślali to na każdym kroku, gdyż historia, jak w żadnym innym sporcie, odgrywa w kolarstwie ogromną rolę. Docenia się i honoruje wielkich mistrzów z przeszłości. Wyczyny pierwszych śmiałków, którzy postanowili na rowerze przejechać Francję wzbudzają wielki podziw. W pierwszym roku do pokonania mieli 2428 kilometrów. Co prawda jest to prawie o 1000 kilometrów mniej, niż pokonuje dzisiejszy peleton, jednak wtedy dystans ten był podzielony zaledwie na 6 etapów. Średnia długość odcinka wynosiła zatem ok. 400 kilometrów. Na początku XX wieku kolarze jechali na rowerach ważących ok. 20 kilogramów, dziś ich waga nie przekracza 7 kilogramów. Obecnie przerzutki są normą w każdym rowerze, ale w 1903 trzeba było sobie radzić, mając do dyspozycji tylko jedno przełożenie. Rowery nie posiadały wtedy hamulców, więc nie rozgrywano górskich etapów. Nie jeżdżono w kolarskich koszulkach i spodenkach, a w zwykłym, luźnym ubraniu.
Także dieta w 1903 roku różniła się zdecydowanie od tej, jaką stosuje Bradley Wiggins czy Alberto Contador. Zamiast batonów i żeli energetycznych oraz napojów izotonicznych jadło się francuskie bagietki, piło alkohol i paliło papierosy. Wielu dzisiejszych kolarzy nie wyobraża sobie jazdy bez słuchawki w uchu, a ich poprzednicy musieli sobie radzić bez jakiejkolwiek pomocy.
Samochody techniczne były zabronione i wszystkie usterki trzeba było naprawić samemu. Mimo wszystkich tych niedogodności pierwszy zwycięzca Maurice Garin potrafił „wykręcić” całkiem niezłą jak na tamte warunki średnią 25,7 km/h. Za tę wygraną otrzymał wtedy nagrodę, która po uwzględnieniu inflacji dziś wyniosłaby ok. 30 tys. euro. Nagroda ta początkowo miała być niższa, jednak z uwagi na fakt, że kilka dni przed startem zgłoszonych było tylko 15 cyklistów zdecydowano się ją podnieść. Ostatecznie wystartowało 60 osób. Do mety dojechało tylko 35% spośród nich.
Wszyscy żyjący zawodnicy, którzy kiedykolwiek mieli okazję jechać w Wielkiej Pętli zostali zaproszeni do Paryża na specjalną uroczystość. Na liście gości zabrakło jednak Lance’a Armstronga, który najwidoczniej został nie tylko wymazany z historii Touru jako jego zwycięzca, ale też jako uczestnik…
Biały biało-czerwony
Jeśli któryś z europejskich kibiców kolarstwa jakimś cudem nie znał jeszcze nazwiska Michała Kwiatkowskiego, z pewnością poznał je podczas tegorocznego wyścigu. Polak przez długi czas dzierżył białą koszulkę Skody najlepszego młodzieżowca i przez kilka dni z rzędu stawał na podium. O mały włos, a założyłby żółtą koszulkę, jednak do spełnienia marzenia zabrakło sekundy w jeździe drużynowej na czas. Zawodnik Omega Pharma–Quick Step przyczynił się także do zwycięstw etapowych Marka Cavendisha. Pierwsze z nich Cav wywalczył na 5. etapie.
„Po pierwszych 4 dniach wyścigu czuliśmy pewien niedosyt, bo zawsze coś przeszkadzało nam w zwycięstwie. Mark był jednak cały czas zmotywowany i my, jako drużyna, staraliśmy się mu pomóc w przełamaniu złej passy” – mówił w rozmowie z MR Michał Kwiatkowski.
Swój debiut w Wielkiej Pętli zanotował także Przemysław Niemiec (Lampre-Merida), który miał za sobą znakomite Giro d’Italia. Jego drużyna jechała tym razem bez zdecydowanego lidera, jakim podczas włoskiego Wielkiego Touru był Michele Scarponi. Niemiec mógł zatem skupić się na „swoim” wyścigu i jeździe na własne konto.
W roli pomocnika we Francji występował Maciej Bodnar (Cannondale). Jego głównym zadaniem była praca na płaskich odcinkach, głównie w początkowej fazie etapu i pomoc w wywalczeniu zielonej koszulki przez Petera Sagana – „Na samym początku rywalizacji Peter uczestniczył w kraksie i nie był w pełni sił na kolejnych etapach. Gdyby był zdrowy, wygrałby te sprinty, w których był drugi o długość roweru” – mówił mistrz Polski w jeździe na czas dwa dni przed pierwszym zwycięstwem etapowym Sagana.
Tegoroczny Mistrz Polski powtarzał przy każdej okazji, że przyjechał do Francji po naukę. Jeśli zebrał doświadczenie i skrupulatnie odrobi w przyszłości zadanie domowe, na pewno w swojej karierze założy jeszcze koszulkę lidera Tour de France, czego Michałowi Kwiatkowskiemu, sobie i wam życzymy.