Akcja czyste ręce
Zima to czas dłubania w rowerowym warsztacie, a kto to lubi, wie, że podobne zabiegi do przesadnie czystych nie należą. Łańcuch, tryb, a nawet obręcze – pół biedy, ale zazwyczaj potem trzeba też doczyścić ręce ze smarów, błota, kurzu. Zdarza się też… asfalt. Nie zawsze bywa to łatwe, jak więc metodycznie podejść do rzeczy? Wysokiej jakości smary rowerowe odznaczają się między innymi wysoką lepkością, która sprawia, że w połączeniu z brudem tworzą warstwę wybitnie trudną do usunięcia za pomocą standardowych środków typu mydło. W warunkach domowych użyć można rękawic roboczych, które osłonią ręce, ale nie zawsze jest to rozwiązanie najwygodniejsze, bo uniemożliwia np. składanie drobnych elemetów. Bez nich dłonie wyglądają naprawdę nieciekawie, a sięgnięcie po stare, sprawdzone środki, jak np. benzyna, kończy się przesuszeniem skóry.

Wybór metody
Metod podejścia do problemu jest kilka, począwszy od mile brzmiącej prewencji, skończywszy na marzeniu każdego prawdziwego robotnika, czyli paście BHP. Pierwsza z nich sprowadza się do zastosowania specjalnych kremów, które działają niczym „rękawice w płynie”. Mnóstwo tajemniczych składników (w gruncie rzeczy zbliżonych do normalnych kremów) sprawia, że po nałożeniu na suche ręce tworzy się na skórze warstwa ochronna (zabrudzenia nie powinny się jej trzymać). Ideologia zabiegu zakłada, że dłonie pokryje się kremem równomiernie, co już samo w sobie wymaga cierpliwości, a efekty bywają nie do końca zadowalające. Testowany przez nas preparat TipTopa Skin Protect wprawdzie chroni skórę, ale jednocześnie sprawia, że dłonie odrobinę się kleją, przez co operowanie palcami jest utrudnione. Takie „rękawice” mają na celu obok chronienia skóry także ułatwienie ich umycia i tu sprawdzają się naprawdę nieźle, bez tarcia i drapania szczotką.
Prawie klasyka
Wspomniana klasyczna pasta BHP zawierała drobiny pochodzenia organicznego, które w kontakcie ze skórą powodowały podrażnienia. W uproszczeniu można powiedzieć, że przypominało to traktowanie rąk papierem ściernym. Przyznać przy tym trzeba szczerze, że była skuteczna. W nowoczesnych środkach sama idea pozostaje bez zmian, ale skład przeszedł ewolucję, bo obok chemicznych środków czyszczących, często także pochodzenia naturalnego (cytrusy), sztuczne są też mikrogranulki poprawiające efektywność. Producenci stosują przy tym różne domieszki, ale starają się przede wszystkim nie szkodzić skórze. Świadomie dobierają konsystencję samego środka, jak też np. wielkość mikrogranulek. Dobrym przykładem jest tu mydło Zefala, o wyraźnym, pomarańczowym zapachu. Wciąż są to jednak środki, w przypadku których usuwanie zabrudzeń odbywa się za pomocą tarcia, dlatego też nie każdemu odpowiadają. Są wśród nich i takie, które przypominają kremy, dzięki czemu stopień podrażnienia skóry staje się minimalny. Kontrowersyjne jest czyszczenie rąk za pomocą odtłuszczaczy, nawet tych produkowanych na bazie owoców cytrusowych, ponieważ bardzo wysuszają skórę. Jedyne rozwiązanie, które można polecić, to oryginalny środek Pedrosa, do którego dodano krem nawilżający. Nowość skuteczna, niestety droga.
Ochrona
Bez względu na to, jakiego środka użyjemy, ręce po czyszczeniu będą mniej lub bardziej wysuszone, nawet jeśli producenci podają, że ich preparaty mają odpowiednie, nawilżające dodatki. Najlepiej wówczas sięgnąć po dostępne wszędzie (nie tylko w aptekach, ale też w zwykłych kioskach) kremy natłuszczające, które sprawią, że ręce będą wyglądały jak nowe.
Co wybrać?
Każdym z testowanych środków da się wyczyścić mocno zabrudzone dłonie. Kwestią wyboru pozostaje, czy nasza skóra woli dłuższe szorowanie, czy też lepiej reaguje np. na preparaty o konsystencji kremu. Najbardziej ekonomiczne będzie przy tym skorzystanie z jednego ze środków dostępnych w zwykłej drogerii. Po umyciu zawsze jednak warto pamiętać o nasmarowaniu dłoni kremem, szkoda niszczyć skórę.