Cedric Gracia – Wszystko na sprzedaż

Wszystko na sprzedaż!

Niektórym dane jest widzieć go tylko od tyłu, a mimo tego nagradzają zawodnika oklaskami. Cedric Gracia to rockowa gwiazda sceny rowerowej; rebeliant, ekstrawertyk, indywidualista, jedyny w swoim rodzaju. Cedric Gracia od lat należy do czołówki w zjeździe i 4-crossie. Udało mu się też zaistnieć na scenie freeride’owej – debiutem wzbudził podziw. Zwyciężył w Redbull Rampage, imprezie na pustyni Utah, gdzie startowali wszyscy najlepsi. W tym samym czasie pokazał swój wyjątkowy talent w najbardziej ekstremalnych nagraniach filmowych. Kiedy Gracia pojawił się w tym roku na festiwalu Bike nad Rivą, zadziwił swoją energią. Najpierw na imprezie balował do godzin wczesnoporannych. Następnie o 8 rano pojawił się na starcie maratonu. Wprawdzie przejechał tylko małą rundę, ale wieczorem tego samego dnia wziął jeszcze udział w sprincie nocnym i… wygrał go! Każdy inny najpóźniej w tym momencie udałby się do łóżka, by zapaść w kamienny sen, ale nie Cedric! On dopiero zaczął się bawić… na party swojego sponsora Cannondale. Publika szalała, kiedy Gracia na scenie trudnił się malowaniem półnagich dziewczyn, a potem ściągnął spodnie i pokazał wrzeszczącym fanom, że nie ma nic do ukrycia, niczym gwiazda rocka. Trzy dni nieustającego show dały dość materiału do analizy tematu – potrzeby Cedrica bycia podziwianym… Niedawno, podczas imprezy na wielkiej scenie, pokazałeś publiczności swoje „cztery litery”. Potem na Rampage skoczyłeś backflipa. Taki „ekstremalny” jesteś w każdym momencie życia? W każdym przypadku, to cały ja! Muszę zawsze zrobić coś zwariowanego. Kiedy skoczyłem backflipa, a wszyscy zaczęli wiwatować, tak się cieszyłem, że nie byłem w stanie skończyć przejazdu. Jest mi w zasadzie obojętne, co sądzą inni. Robię to, co mi się podoba. Z jakiegoś jednak powodu ludzie lubią mnie za to. Oczywiście całość świetnie się również sprzedaje. Z tego faktu może się też cieszyć Twój sponsor. Nawiasem mówiąc, czy zostawia Ci wolną rękę? Mnie nie trzeba pytać, czy chcę startować w wyścigach, bo to lubię. Oczywiście Cannondale chce, żebym startował w Pucharze Świata, ale to przecież jest bardzo przyjemne. Zasadniczo decyduję sam, na którą imprezę jadę. Plany omawiam jednak na początku sezonu z moim sponsorem. Masz image gwiazdy rockowej. Czy pielęgnowanie tego wizerunku jest częścią biznesu? Nie, nie mam zamiaru niczego odgrywać. Jestem jaki jestem. Mówisz, że w życiu zawsze robisz to, co chcesz. Nie interesuje Cię zdanie innych? Zawsze słucham, gdy ktoś inny ma coś do powiedzenia. Jednak już jako dziecko chodziłem własnymi drogami. Kiedy moi rodzice dawali mi rady, filtrowałem je pozytywnie na swój sposób, a potem rzecz robiłem po swojemu. Jak to jest być idolem? Nie wiem, czy jestem idolem. Sam nigdy nie miałem kogoś takiego. Nie chcę w żadnym przypadku kogoś naśladować. Jednak jeśli mogę być dla kogoś przykładem, jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Uważam, że to wspaniałe, jeśli mogę motywować dzieciaki do jazdy na rowerze, ratując je w ten sposób przed ulicą i narkotykami. Wśród swoich jesteś gwiazdą, ale czy poza imprezami rowerowymi, wyścigami i targami jesteś rozpoznawany publicznie? Od czasu do czasu. Niedawno byłem na zawodach snowboardowych w Austrii. Podeszła tam do mnie cała banda snowboardzistów. Rozpoznali mnie. Na scenie sportów ekstremalnych jestem znany, ale poza tym wszystko pozostaje w rozsądnych granicach. Bardzo dobrze jeździsz na nartach. Ścigałeś się, a raz na jakiś czas startujesz w imprezach freeskiingowych. Który ze sportów jest według ciebie bardziej ekstremalny – freeskiing czy też mountainbiking? Zdecydowanie jazda na rowerze górskim. Kiedy wywrócisz się na rowerze, naprawdę boli, grunt jest twardy, a ty masz pod sobą 20 kg żelastwa. Trzeba mieć większą odwagę, żeby na rowerze robić ekstremalne rzeczy. Seth Morrison (amerykański guru freeskiingu) udzielał Ci rad podczas Rampage. Chciałbyś się z nim zamienić? Seth jest niesamowity! Podziwiam go, chciałbym mieć jego talent do freeskiingu. Lubię swoje życie, ale na jeden dzień z chęcią bym się z nim zamienił. Na Rampage po raz pierwszy skoczyłeś backflipa. Jak do tego doszło? To był ostatni dzień treningów. Nie miałem ochoty na wypróbowywanie żadnych utopijnych skoków z półek skalnych. Pomyślałem – a dlaczego nie backflip? Był tam Kyle Strait, więc spytałem go, co muszę zrobić, by wykonać salto. Także Seth Morrison podsunął mi kilka wskazówek. Sądził, że jest to bardzo podobne do zachowania na nartach i że nie powinien to być dla mnie problem. Zdecydowałem się więc! Podczas pierwszej próby zgubiłem rower w powietrzu i wywróciłem się. Miałem prawie dość. Druga próba skończyła się na tym, że wylądowałem na przednim kole i wbiłem się w ziemię. Za trzecim razem udało się. To było wspaniałe uczucie! Teraz chcę ciągle skakać salta, także w czasie zjazdów czy imprez w 4-crossie. Chcę być pierwszym, który na zjazdowym rowerze wykona kombinację z backflipem, np. backflip i 360° To byłoby coś. W ten sposób wyznaczyłbyś nowy poziom trudności. I to dokładnie chcę zrobić. Byłoby super, gdyby w trakcie zjazdów, czy na trasach 4-crossu, pojawiło się więcej dirtowych trików. Publiczność oszalałaby. Zwycięstwo w Rampage było twoim wielkim sukcesem. Czy to ważniejsze niż Puchar Świata w zjeździe? Nie, spojrzawszy od strony sportowej, puchar jest ważniejszy, ale imprezy freeride’owe budują mój image, a to jest dobre dla sponsorów. Jeżdżę na tym samym rowerze w pucharze i podczas imprez freeride’owych. Zmieniam tylko tłumienie w amortyzatorach, a to widomy znak jakości mojego roweru. Poza tym używam pedałów zatrzaskowych, a tego nie robi żaden z freeriderów. No i w końcu przecież też wygrywam. W kolarstwie górskim zaszedłeś daleko. Czy ciągle jeszcze przed oczami widzisz sukces jako swój cel? No tak, na samym początku chciałem po prostu zajmować się sportem zamiast musieć pracować. W 1995 rozkręciłem się na dobre. Już wcześniej startowałem w wyścigach krajowych, ale wtedy mój ówczesny sponsor spytał, czy nie chcę wystartować w pucharze świata. Dla mnie było to oczywiste, chcę jeździć tak dużo, jak się da. I nagle stałem się profesjonalnym zjazdowcem. Czy masz w swoim życiu równoległy „plan B”, gdyby okazało się, że nie wychodzi Ci kariera zjazdowca? Kiedy już byłem profesjonalistą, równolegle studiowałem marketing, a dodatkowo byłem także w szkole narciarskiej w Chamonix. Ukończyłem szkołę, mam dyplom. Jesteś już bardzo długo związany z Cannondale kontraktem. Czego oczekujesz od swojego sponsora, oczywiście poza workiem pieniędzy? Z Cannondale jestem już 6 lat, wcześniej przez 2 lata jeździłem dla Sunna. Dla mnie ważna jest stałość, oczekuję, że postępować się będzie fair wobec mnie. Potrafię też docenić, że z Cannondale łączą mnie nie tylko interesy, ale i przyjacielskie układy. Ile zarabia taki profesjonalista najwyższej klasy jak Ty? Jakieś 250 000 euro? Nieźle oszacowane, ale zawodnicy tacy jak Carter czy Lopes zarabiają jeszcze więcej, ponieważ mieszkają w Stanach, a jeżdżący tam nadal opłacani są lepiej. Jeśli ktoś, tak jak ty, niemal przez cały czas obraca się w rowerowym światku, co robi w momentach bez roweru? Mam dużo dobrych przyjaciół, którzy z rowerami mają niewiele wspólnego. Spotykam się z nimi, kiedy nie startuję w wyścigach. Dużo imprezujemy i jestem bardzo szczęśliwy, że nie muszę cały czas gadać o rowerach. Spędzasz swój wolny czas całkiem sam? Sam? Czasami, przez jeden dzień, ale wtedy spędzam go na graniu na Play Station. A potem znów potrzebuję ludzi wokół siebie. Osiągnąłeś wiele w swojej karierze. Masz jeszcze jakieś cele? Nie próbuję teraz wygrać na olimpiadzie ani nic podobnego. Chcę po prostu być szczęśliwy i nie mam zamiaru wyznaczać sobie celów, o których wiem, że są niemożliwe do zrealizowania. W końcu byłbym zapewne sam rozczarowany, a tego nie chcę. Cele osobiste? Lubię domy i samochody. Chcę przede wszystkim inwestować w domy, żeby dobrze ulokować moje pieniądze. Nic więcej? Dzieci, rodzina? Cooo….? Może w odległej przyszłości? No tak, wtedy zapewne. Taką przynajmniej mam nadzieję. Dziś jednak nie jestem jeszcze w stanie właściwie zadbać sam o siebie. Gdy spotkam właściwa partnerkę, wszystko się ułoży. Całość jednak musi być dobrze zaplanowana. Kiedy się ożenię, chcę mieć wszystko dobrze ułożone. Przecież to będzie tylko jedna kobieta! Moi rodzice od 35 lat są ze sobą szczęśliwi w małżeństwie. Są dla mnie wzorem, chciałbym, żeby u mnie było tak samo. A plany zawodowe na czas po zakończeniu kariery zawodniczej? Fakt, mam świadomość, że przygoda ze sportem może się skończyć w każdej chwili. Wystarczy tylko głupio się zranić i koniec ze ściganiem, dlatego też z moją przyjaciółką Lisą założyliśmy agencję talentów. Koncentrujemy się całkowicie na dyscyplinach ekstremalnych. W ten sposób mam już zadanie na czas po kolarstwie. Mam też jednak i inne pomysły, np. firma produkująca kaski dla narciarzy o nazwie „Urge”. Jednocześnie w tym momencie brakuje mi czasu, dlatego też tematem zajmują się moi znajomi. Obecnie mieszkasz w Andorze. Co się stało z twoim domem w Szwecji? Dużo się przeprowadzałem w życiu. Najpierw byłem przez rok w Kalifornii i trenowałem z amerykańskimi profesjonalistami. Jednak rok w USA mi wystarczył. Potem przeprowadziłem się do Are, w Szwecji. Po jakimś czasie sprzedałem dom w Are, a teraz buduję ten tutaj, w Andorze, a jeszcze jeden w Biarritz, razem z moim ojcem. Chcesz na stałe zamieszkać w Andorze? Prawdopodobnie nie zestarzeję się tutaj, ale na razie w tym miejscu czuję się u siebie. To dla mnie ważne – mieć bazę, miejsce, gdzie zawsze wracam. Przez większość roku żyję na walizkach, a kiedy przekraczam znów granice Andory, wtedy oddycham głęboko… w końcu jestem w domu. Myślisz czasami o tym, że w czasie jazdy na rowerze zdarzyć może się wszystko? Wiem, że to, co robię, jest niebezpieczne. Gdy się ścigam, mam świadomość, że mogę się ciężko zranić. To normalne. Poruszamy się na cienkiej linie nad przepaścią – to taka gra. Są jednak dyscypliny sportu o wiele bardziej niebezpieczne – choćby motocross. Niewiele ma to wspólnego z grą. Myślisz o życiu po śmierci, powtórnych narodzinach? Oczywiście. Jak sądzisz, kim mógłbyś być? Prawdopodobnie będę czymś innym, może zwierzęciem, małpą. Byłoby super. A co byś robił? Jadłbym banany, cały dzień uprawiał seks i skakał z gałęzi na gałąź…


Dane personalne

Przezwiska: „French Rocket”, „C-dog” Urodzony: 23.03.1978 Wzrost: 1,88 cm Waga: 82 kg Miejsce zamieszkania: Andora Słaby punkt: rzadko bywam poważny MTB od: 1994 Profi od: 1997 Największe rozczarowanie: przed mistrzostwami świata w Vail wylądowałem w areszcie Największy sukces: zostałem wypuszczony i w 4-crossie byłem drugi Ulubione jedzenie: meksykańskie i sushi Ulubiona lektura: Hustler Ulubiona muzyka: rap, punk Ulubione zajęcie: jazda na rowerze lub motocrossach z przyjaciółmi i udowadnianie im, kto tu jest szefem;)) Ulubione cele podróży: Kalifornia, Hiszpania Ulubione miejsce do jazdy na rowerze: Whistler Inne dyscypliny sportu: motocross, deska, freeskiing Sukcesy: 2001 – 5. w klasyfikacji ogólnej Pucharu Świata w dualu i zjeździe; 2002 – 4. w klasyfikacji ogólnej w zjeździe i 4-crossie; 2003 – 5. w 4-crrossie i 2. w zjeździe Firma Cedrica: www.xtremesportstalent.com

top 3

Czytaj więcej

Jeździj jak zawodowcy i zabezpiecz swój telefon na rowerze – uchwyt do telefonu na rower marki RokForm

Czytaj więcej

Filmy

Wybór redakcji

Czytaj więcej

Jeździj jak zawodowcy i zabezpiecz swój telefon na rowerze – uchwyt do telefonu na rower marki RokForm

Czytaj więcej
comments powered by Disqus

Informuj mnie o nowych artykułach