Kraina prawie wyprzedaży
Pan Marek ma nie lada problem. Jako oszczędny właściciel paru karbonowych cacek na dwóch kółkach chciałby kupić taniej kilka brakujących mu do szczęścia błyskotek. Jednocześnie aż go ssie, by był to sprzęt wyjątkowy, najlepiej z przyszłorocznej kolekcji. Przyznaje ze skruchą, że niekiedy komponenty różnią się tylko detalami, niemniej pokusa posiadania wszystkiego, co najlepsze i modne, jest trudna do odparcia. Z zainteresowaniem przegląda więc wyprzedażowe oferty i bije się z myślami. Chciałby ekskluzywnie, ale tanio. Możliwe? Dziwny kraj nad Wisłą Posezonowe wyprzedaże… To, co za granicą w tzw. rowerówce od dawna należy do zjawisk oczywistych, u nas ciągle jest postrzegane jako zjawisko nie z tej ziemi. O dziwo, nie tylko ze strony potencjalnie zachwyconych klientów, ale i samych sklepów. Kupujący oczywiście cieszyliby się, gdyby w końcu upragnione dobra mogli kupić taniej, niekiedy w końcu po rozsądnej cenie, i wykorzystaliby okazję, o ile taka by się nadarzyła. Tyle że sklepy mają wprost przeciwne podejście. W przypadku towarów standardowych supermarkety, szczególnie należące do międzynarodowych sieci, już dawno na zagranicznych rynkach przerobiły wszystkie możliwe metody promocji i oczywiście wykorzystują wyprzedaże. Ktoś gdzieś po prostu kiedyś policzył, że czekanie na kolejną okazję sprzedaży kostiumów kąpielowych czy klapek przez niemal rok po prostu się nie opłaca. Ewentualne zyski i tak zjedzą koszty magazynowania, w dodatku niezmordowana maszyna marketingowa i tak wypuści nowszy, „lepszy” model, który w cień odsunie dzisiejsze cudo. Lepiej jest więc odzyskać jak najszybciej żywą gotówkę, by zainwestować ją w kolejny sezonowy towar i tak w kółko. Prawdy te jednak nie dotyczą polskich sklepów rowerowych! Jedynie nieliczne decydują się na promowane, zorganizowane wyprzedaże, preferując raczej okazjonalne upusty specjalne dla indywidualnych klientów. Reszta przechodzi w stan hibernacji, by jakoś dotrwać do następnej wiosny. Efekt? Każdy z nas zapewne zna punkt sprzedaży dwuśladów we własnym mieście, gdzie na półkach zobaczyć można a to widelec z końca lat 90., a to różowo-seledynowe buty. Te zaś, które się reklamują, ogłaszając kilkudziesięcioprocentowe upusty, wcześniej wywindowały ceny tak wysoko, że dopiero po powrocie z krainy abstrakcji rowery zaczynają się sprzedawać. To jednak nie koniec niespodzianek. Groźne stany magazynowe Przyznajmy, właścicielom sklepów trudno się dziwić, że działają tak ostrożnie, uprawiają bowiem biznes wybitnie sezonowy. Zamawiają towar ostrożnie, rzadko z wyprzedzeniem, pilnie obserwując prognozę pogody. Nauczeni doświedczeniem boją się zostać z tzw. „stanami magazynowymi”, od których na koniec roku, bez względu na to, czy towar sprzedali, czy też nie, przyjdzie im odprowadzić podatek. Skala problemu rośnie, gdy rzecz dotyczy dystrybutora na cały kraj. Jeśli sezon będzie wybitnie deszczowy, a on zostanie z pełnym magazynem, zagrozi bytowi firmy. Wesoło robi się, gdy jest wprost przeciwnie, niemal bez przerwy świeci słońce. Z takim przypadkiem klęski urodzaju mieliśmy do czynienia w tym roku, gdy okazało się, że od wiosny da się miło jeździć na rowerze. Wiele firm błyskawicznie wyprzedało skromne, bezpieczne zapasy, a niektórych modeli można było szukać ze świecą. Nagle okazało się, że z półek zniknął towar teoretycznie trudno zbywalny, bo najdroższy. Siła nabywcza polskich obywateli zaskoczyła nie tylko branżę budowlaną, nienastarczającą z produkcją cegieł. Przekonaliśmy się o tym boleśnie, gdy w maju zapragnęliśmy przetestować najwyższy model Scotta Spark za ponad 20 000 złotych. Nagle okazało się, że wymiotło go w całej Europie. Chyba po raz pierwszy w historii branży rowerowej okazało się, że są klienci, tylko towaru brak. Po co więc wyprzedaże? Nowe niekiedy lepsze Zdarza się, że rowery są wyprzedawane dlatego, że wiadomo z góry, iż modele z roku następnego będą zdecydowanie lepsze. Zupełna zmiana systemu amortyzacji czy materiału ramy mogą sprawić, że nawet po upuście dalej będziemy mieli po prostu przestarzałą „taczkę” w miejsce nowoczesnej maszyny. Przed podobnym dylematem stanął nasz pan Marek. Jako idealne uzupełnienie swojej kolekcji wymarzył sobie napęd SRAM X.0. Tyle tylko, że już od kilku miesięcy wiadomo, że przerzutka tylna się zmieni. Wyjątkowy model 2008 będzie należeć do limitowanej serii wypuszczonej z okazji 25-lecia firmy! Sprawa stylu rzecz niebagatelna, skusić się więc na sprzęt tańszy, ale „stary”, czy też poczekać na nowy model, nawet jeśli zmiany dotyczą tylko kolorystyki? Mimo wszystko jeśli ktoś się uprze i trochę poszuka, znajdzie dla siebie coś interesującego. Warto jednak uważnie przestudiować propozycje. Jak wspomnieliśmy, tegoroczna oferta nie była wielce innowacyjna i może się okazać, że do kupienia zostały mało atrakcyjne modele. Tak naprawdę należy też zastanowić się, czego szukamy, by nie dać się skusić sprzętem niezupełnie odpowiadającym naszym oczekiwaniom. Za mała lub za duża rama, która będzie wymagała szybkiej wymiany, może sprawić, że zakup stanie się zupełnie nieopłacalny. Przed pójściem do sklepu warto też zasięgnąć opinii innych użytkowników podobnego sprzętu, szczególnie wtedy, gdy dotyczy to skomplikowanych technologii. Niezbyt udane zawieszenie, często psujące się hamulce czy lakier bardzo słabej jakości to powody, dla których warto jeszcze raz przemyśleć zakup. Atrakcyjność nabytku ze względu na galopujący postęp techniczny może spadać niekiedy dramatycznie. Dla odmiany są firmy, które konsekwentnie co roku proponują podobny sprzęt, stosując metodę małych kroczków, zgodnie z zasadą, że zwycięzców się nie wymienia. Jeśli więc uda się kupić taniej wyczynowego Kelly’sa czy Konę, albo też przez internet Radona lub Poisona, można mieć niemal gwarancję, że nie zestarzeją się zbyt szybko. Połowy w sieci Wyprzedaże to domena i sposób na życie tych, którzy potrafią szybko obracać gotówką, dlatego też znakomita większość z nich przeniosła się do internetu. Niskie koszty prowadzenia biznesu pozwalają zaoferować atrakcyjne ceny. Największą platformą ogłoszeniową jest serwis aukcyjny allegro.pl, z najobszerniejszym wyborem podobnych ofert. System komentarzy wystawianych po każdej transakcji sprawia, że dobrzy sprzedawcy cieszą się zasłużoną renomą, a zakupy u nich wiążą się z niewielkim ryzykiem. Tak naprawdę często się okazuje, że na Allegro z powodzeniem handlują dziś również „zwykłe” firmy, które po prostu wykorzystują jeszcze jedną sieć dystrybucji. Wystarczy zajrzeć w tzw. karty użytkownika, by się o tym przekonać. Receptą na sukces zakupowy jest obok komentarzy również drobny szczegół w postaci informacji, że na towar wystawiana jest faktura bądź paragon, firma zaś ma postać nie tylko wirtualną. Wówczas możemy mieć pewność, że sprzęt pochodzi z legalnego źródła i objęty jest gwarancją. Połączenie niższej ceny z możliwością reklamacji to obecnie najrozsądniejsza metoda upolowania wyprzedaży, zaś okazje w stylu 70-procentowych obniżek oferowane przez początkującego właściciela konta aukcyjnego to wpadka na własne życzenie. Kupić czy nie kupić Z okien sklepów kuszą tajemnicze „Sale” w towarzystwie wysokich procentów i określeń typu „totalna wyprzedaż” i „likwidacja sklepu”. W istocie zaś powyższe określenia stosowane są jako jeszcze jeden chwyt reklamowy, który warto zweryfikować. Metoda jest prosta. Oprócz procentów warto zwrócić uwagę na sumę wyjściową, której dotyczy obniżka. I tak szybkie sprawdzenie pozwala stwierdzić, że najatrakcyjniejszą ofertą może się pochwalić Reasport (reasport.pl), proponująca wiele modeli z 50procentowym upustem. Przykładowa przecena z 9999 na 4999 zł za model Garego Fishera Supercaliber robi wrażenie. Im rower tańszy, tym upusty niższe, ale i tak możemy liczyć na 200-300 zł, np. Kona Lanai kosztuje 1049 a nie 1299 zł. Reasport to jednak na naszym rynku wciąż wyjątek, bo zazwyczaj przeceny sięgają maksymalnie 30 procent. Z 15-procentowym upustem możemy kupić któryś z modeli GT lub Mongoose (np. i-Drive 5 2.0 za 6799 zamiast 7999 zł – isport.pl), z niemal 30-procentowym Kelly’sa (Madman za 2159 zamiast 2999 zł – msport.com.pl). Stevensy są tańsze o niemal 25%, bo górala M6 Race Disc kupimy już za 3499 zł (a nie 4499 zł – revor.pl). Jak widać niekiedy i upusty, i sumy, są naprawdę istotne, tyle tylko, że wybór wielkości i modeli jest bardzo ograniczony. Większość firm ceny obniża niechętnie, bo np. Authora można było kupić w drugiej połowie sierpnia z 10-procentowym upustem. Ucieczka do przodu Jeszcze inną metodę sprostania oczekiwaniom kupujących obierają takie firmy, jak np. producent rowerów Ghost (secesja.pl), który już w połowie roku sprzedaje modele z następnego. Dystrybucja maszyn firmy pomyślana jest w ten sposób, że aktualne modele produkowane są z niewielkimi zapasami magazynowymi i gdy tylko pojawi się taka możliwość, natychmiast zastępują je jeszcze nowsze. Znika problem wyprzedaży, klienci zaś mogą kupić sprzęt „z przyszłości”. Co prawda trudno też wtedy mówić o wyjątkowo niskich cenach, ale zawsze to atrakcyjna propozycja dla fanów nowości. Nic więc dziwnego, że podobną opcję wybrał nasz pan Marek, który postanowił poczekać na przerzutkę z sezonu 2008. Należy w końcu do ciągle rosnącej grupy osób, dla których niska cena przestała być najważniejszym wyznacznikiem do podjęcia decyzji o zakupie. O tym, że sprzęt najwyższej jakości cieszy się największym zainteresowaniem, można się przekonać na dowolnym maratonie. Wśród setek osób większość używa maszyn wyczynowych, nieraz tuningowanych do granic możliwości. Z ogoloną łydką nie wypada pojawić się na byle czym. A że na sprzęt poluje się dziś w internecie, gdzie spodziewa się go kupić trochę taniej, to już zupełnie inna sprawa. Taka jest rzeczywistość. Niespodzianki Nabycie sprzętu na wyprzedaży, w szczególności roweru, przypomina przysłowiowe kupowanie kota w worku. Rzadko zdarza się, by wybitna okazja przydarzyła się akurat w naszej miejscowości. Kto lubi, może ryzykować i kupować w ciemno, ale lepszą metodą będzie wycieczka po upragniony nabytek. Szczególna ostrożność wskazana jest, gdy przy ogłoszeniu, w sieci czy gazecie, znajdziemy informację o końcówkach magazynowych czy też drobnych uszkodzeniach transportowych. Może okazać się, że zachwalana okazja w postaci butów leżała dłużej niż pół roku na słonecznej wystawie i „trochę” straciła kolor z jednej strony. „Mało widoczne” zadrapania lakieru mogą być zaś w rzeczywistości wgięciem ramy, zupełnie nie do naprawy. Gdy rozpakujemy sprzęt i zadzwonimy, sprzedawca uprzejmie udzieli informacji, że towar z wyprzedaży nie podlega reklamacji. Uwaga! Nie ma do tego prawa! Mariusz Pacut Scott Sportech Poland, przedstawiciel Scotta w Polsce MR: Jaki jest Pana stosunek do wyprzedaży? Mariusz Pacut: Jestem przeciwny. Wyprzedaże, szczególnie te ekstremalne, tylko psują rynek. Oszukani czują się klienci, którzy w sezonie zapłacili dwa razy tyle za rower, a firmy też nie zarabiają. Jak zresztą w kolejnym sezonie sprzedać nową kolekcję, gdy rynek jest już zapchany „okazjami”? MR: Co więc robicie z niesprzedanymi rowerami? MP: Podstawa to rozsądne planowanie zapasów magazynowych. Obecnie zostało nam tylko kilka procent rowerów. Obniżki wprowadzamy zaś dopiero w momencie, gdy nowa kolekcja jest już w magazynie. Nie są też one drastyczne, wynoszą 10, maksymalnie 15%. MR: No cóż, nie jest to wiadomość optymistyczna dla tych, którzy czekają na okazję… MP: Wyprzedaże są kuszące, ale w dłuższej perspektywie stanowią poważne zagrożenie dla samych firm. Dziś już to widać wyraźnie, bo przedstawiciel znany z najbardziej znanych wyprzedaży właśnie żegna się z dwiema markami – Gary Fisherem i Specializedem. Rynek reguluje podobne sprawy, więc w przyszłości oczekiwałbym raczej mniejszych niż większych obniżek. MR: Małe stany magazynowe oznaczają, że najciekawsze modele rowerów mogą zbyt szybko zostać sprzedane, a potencjalni klienci odejdą z kwitkiem. MP: Niestety, to także przydarzyło nam się w tym roku, np. rowery dziecięce sprzedały się wszystkie do kwietnia! W przyszłym roku problem zniknie, bo przechodzimy na comiesięczny system zamówień. Wszystkie rowery będą przychodziły z centralnego magazynu w Szwajcarii. To powinno zagwarantować płynność dostaw. O wyprzedaże pytamy Henryka Charuckiego właściciela firmy Harfa-Harryson, przedstawiciela marek takich jak SRAM, Mavic i Michelin w Polsce MR: Czy planujecie w tym sezonie akcję wyprzedaży? Henryk Charucki: Nie. Zostały nam jedynie pojedyncze egzemplarze amortyzatorów Rock Shox’a czy hamulców Avida, więc nie ma takiej potrzeby. Sezon poza tym ciągle trwa. Nie boicie się, że zostaną Wam na następny rok? HCH: Nie, bo z jednej strony staramy się stale mieć towar w magazynie, z drugiej zaś proponujemy korzystne upusty sklepom. Problemu nie ma. Dlaczego Pana zdaniem wyprzedaże są u nas mało popularne? HCH: Najsłabsze ogniwo to sklepy, które cierpią na ustawiczny brak pieniędzy. Większość z nich niechętnie zamawia towar wcześniej, by potem cierpieć na jego deficyt. Jeśli zaś coś się nie sprzeda, sprzęt zostawiają na następny sezon i znów nie zamawiają z góry. I tak bez przerwy. Co pan osobiście sądzi o wyprzedażach? HCH: Problemem są sklepy internetowe sprzedające sprzęt bez gwarancji. Dlatego też proponuję zawsze pytać o detale i zaopatrywać się z pewnych źródeł. Tylko wówczas można mieć gwarancję bezpieczeństwa zakupu czy późniejszego fachowego serwisu. To, co wydaje się tańsze, przy pierwszych problemach może okazać się skarbonką bez dna. Słowa: Grzegorz Radziwonowski