Megatest
Pokłosie…
…kolejnych, emocjonujących kilometrów przejechanych przez nas w siodle to tym razem hybryda wielogatunkowa. Do jej powstania obok stworzeń prostych, zbudowanych w oparciu o węgiel i glin, przyczyniły się też takie, które w toku ewolucji wybrały zupełnie inny kierunek – krzem. Proszę Państwa, oto mix – czyli kolejny odcinek Megatestu!
Stylowa wykałaczka
Rzesza bikerów sądzących, że nie ma to jak sztywny widelec przedni zdaje się nie maleć z upływem lat, mimo że amortyzatory są coraz doskonalsze. No cóż, o gustach się nie dyskutuje, a 4ZA Lynx dostarczyć może nie lada argumentów na poparcie powyższej tezy. Pod warunkiej jednak, że zupełnie nie zależy nam na komforcie. „Francja-elegancja” w każdym calu – czerń karbonu z obowiązkowo widoczną strukturą włókien przykryta została lakierem bezbarwnym, łącznie ze srebrnymi nalepkami, tym samym pasuje do prawie każdego roweru. Haki wykonane są z kutego aluminium, podobnie jak rura sterowa. Całość sprawia bardzo solidne wrażnie, wykonaniu nie sposób czegokolwiek zarzucić. Montaż zupełnie bezstresowy.
Mieliśmy przyjemność testować dwa modele, z poprzedniego i tego sezonu. Choć zwą się tak samo i przeznaczone są do kół o rozmiarze 26”, różnią się zasadniczo. Ten z 2005 jest… wyższy, i to o całe 40 mm! Zabieg przemyślany i potrzebny, pozwala zachować typową geometrię współczesnego „górala”, przystosowanego z natury do amortyzatora, a te są dłuższe niż klasyczne widelce. W wersji starszej przód ulegał znacznemu, niekorzystnemu skróceniu. Jazda to czysta przyjemność, o ile jedziemy po równym podłożu. Przyspieszanie, precyzja sterowania – bajka. W trudniejszym terenie nie pomogą nawet grube opony – trzęsie niemiłosiernie, w końcu przecież brak amortyzacji. Trudno jest zauważyć wpływ użytego materiału, bo Lynx jest sztywny jak… sztywny widelec i tyle. Podsumowanie: interesująca propozycja, szczególnie dla wielbicieli klasycznych rozwiązań. Jednocześnie w tej cenie kupić można naprawdę dobrze działający amortyzator – wybór należy do płacącego. Waga: 780 g, Cena: 836 zł, Info: Bakar, tel. 074 814 20 55Busola high-tech
Polar AXN500 należy do nowej serii outdoorowej monitorów pracy serca, jakie od niedawna ma w swojej ofercie renomowany fiński producent. Konkurencja już powinna zabrać się ostro do roboty, mamy bowiem do czynienia z produktem naprawdę dopracowanym.
Nowy sprzęt przeznaczony jest dla sportowców uprawiających takie dyscypliny, jak kolarstwo górskie, wspinaczka, narty, snowboard czy kajakarstwo górskie. Dzięki powiązaniu funkcji pulsometru, wysokościomierza, barometru i kompasu pozwala nie tylko nie zgubić się w terenie, ale też kontrolować funkcje istotne dla bezpieczeństwa, np. zużycie kalorii czy tempo wznoszenia i opadania pozwalające ustrzec się przed chorobą wysokościową. Bardzo praktyczny jest wysokościomierz sprzężony z funkcją alarmu wysokościowego. Wskazania temperatury i ostrzeżenia w razie gwałtownego spadku ciśnienia mogą w porę poinformować o nadchodzącym załamaniu pogody. Wszystkie istotne funcje mogą być pokazywane w postaci czytelnych wykresów. Rozbudowane są funkcje samego pulsometru, pozwalające trenować pod kontrolą urządzenia. OwnIndex pozwala określić aktualną kondycję na podstawie prostego testu i wyznaczyć strefy wysiłku, w jakich należy ćwiczyć, by ją poprawić. W trakcie ćwiczeń wszystkie dane tętna dostępne są w każdej chwili. Nawigacja i ustawianie są proste dzięki czytelnemu menu, ale pełnię możliwości uzyskamy dzięki połączeniu z komputerem PC. Przekazywanie danych odbywa się przez standardowy port podczerwieni. Obszerne oprogramowanie dostajemy w komplecie (Polar Precision Performance Software Outdoor Edition). Już na ekranie monitora bez końca można się oddawać analizie wyników (do wyboru wykresy, słupki, itp.). Do dyspozycji mamy także dzienniczek treningowy. Jakby tego było mało, dane da się też „zrzucić” na telefon Nokia 5140 i np. przesłać znajmomym, by podziwiali nasze wyczyny. Podsumowanie: model premierowy w segmencie outdoorowym, ale od razu bardzo dopracowany. Nasz typ dla tych, którzy nie potrafią usiedzieć w miejscu. Cena: 1150 zł, Info: Sport Konsulting, tel. 012 631 02 70, www.sportprofil.plCacuszko
Spotkanie z najnowszym modelem pedałów Crank Bros Quattro SL zaczęło się od… błyszczących oczu. Już samo półprzezroczyste opakowanie robi wrażenie, przypomina bombonierkę. Zawartość jest nie mniej interesująca, elegancka czerń kompozytu przypomina oprawę klejnotu, tym bardziej, że stal węglowa sprężyn w środku mieni się kuszącym połyskiem. Tak zachęcony przykręciłem parę do roweru, by sprawdzić, czy pod piękną powłoką kryje się cenne wnętrze.
Podobnie jak aktualne Ubijaki także Quattro montuje się imbusem 8 mm, więc bardzo prosto. Przykręcenie bloków także jest typowe i łatwe, tyle, że pamiętać trzeba o podjęciu decyzji, jaki kąt wypięcia preferujemy, bo w zależności od tego, który blok do którego buta zamocujemy, będzie wynosić 15 lub 20 stopni. W przeciwieństwie do Ubijaków wpięcie jest trudniejsze, bo obracający się wokół osi mechanizm jest wprawdzie identyczny, ale osłania go ramka. Trzeba się przyzwyczaić do trochę innego ruchu stopy, bardziej od tyłu niż z góry. „Górale” chcący używać tych samych butów w szosówce mogą mieć problemy. Zbyt wysoki bieżnik podeszwy może utrudnić lub uniemożliwić wpięcie. W butach szosowych problem znika, w komplecie dostajemy też stosowne adaptery ułatwiające trafienie w bloki. Mimo że pedały nie mają regulacji naciągu sprężyn, wpięcie i wypięcie jest dobrze wyczuwalne. Tradycyjnie dla firmy konstrukcja jest też całkowicie odporna na zabrudzenia. Duże ramki zapewniają pewne przekazywanie siły. Podsumowanie: pomysł przeniesienia konstrukcji z Ubijaków do modelu szosowego, dzięki dodaniu ramki, udał się całkowicie. Dodatkowy plus za wygląd. Waga: 312 g, Cena: 549 zł, Info: 7Anna, tel. 058 520 18 04, www.7anna.com.pl