Pod górkę na olimpiadę
„Citius, altius, fortius”. Tak brzmi motto, które od starożytności przyświeca Igrzyskom Olimpijskim. W kolarstwie obowiązuje głównie zasada citius, czyli szybciej
Tekst: Wolfgang Brylla, zdjęcia: Paweł Urbaniak, East News
Szybko też kolarstwo zadebiutowało w programie olimpijskim, bowiem już na pierwszych nowożytnych Igrzyskach w Atenach (1896). Zawodnicy w Grecji rywalizowali zarówno na szosie, jak i na torze. Z biegiem lat konkurencji kolarskich przybywało. W Atlancie (1996) swoją premierę święciło MTB, w Pekinie (2008) szerszej publice pokazały się niszowe do tej pory BMX-y. Polacy zapisali piękną kartę w historii Igrzysk. Wystarczy wspomnieć szosowe srebro Czesława Langa (1980) oraz drużyny w Monachium (1972), Montrealu (1976) i Seulu (1988), bądź brąz Mieczysława Nowickiego (1976). Pierwszy olimpijski sukces odniosła z kolei ekipa torowców w Paryżu (1924), która wywalczyła brąz. W epoce czystego i brutalnego profesjonalizmu z tymi sukcesami było już znacznie gorzej. Wybroniła nas jedynie Maja Włoszczowska, która w Chinach w kapitalnym stylu pojechała po srebrny krążek w MTB. Czego możemy spodziewać się po londyńskich Igrzyskach? Jak wygląda regulamin kwalifikacji olimpijskich? Kto z biało-czerwonych obierze kierunek Wyspy Brytyjskie? Walka o kwalifikacje trwa i przechodzi w najgorętsze stadium. W gąszczu szosowych kwalifikacji Dla MKOl-u najważniejszym kryterium kwalifikacyjnym jest narodowy ranking światowy UCI z dnia 16 listopada 2011 roku oraz poszczególne rankingi kontynentalne. Pierwszych dziesięć państw z RŚ ma zagwarantowanych pięć miejsc w wyścigu „wspólnym”. Kolejnych pięć krajów wystawi po czterech kolarzy. Najlepszych sześć kolarskich nacji Starego Kontynentu może się cieszyć z trzech, a dziesięć kolejnych z dwóch miejsc startowych. Państwa z premiowanych lokat w RŚ zostają automatycznie pominięte w RK, liczba miejsc się zatem nie sumuje. Co to oznacza? Gdyby np. Włochy wygrały zarówno RŚ, jak i ranking europejski, to i tak przysługuje im pięć, a nie osiem „miejscówek”. Dzięki temu po drabince w seriach Europe Tour, Africa Tour, Asia Tour, Oceania Tour czy America Tour mogą wspiąć się ekipy, które początkowo nie uplasowały się na pozycjach nagradzanych olimpijskim zaproszeniem. Dodatkowo MKOl zarezerwował dla mistrzów Afryki, Azji i Ameryki po dwie „dzikie karty”. W sumie wystartuje 145 kolarzy. Podobne zasady kwalifikacyjne funkcjonują w indywidualnej jeździe na czas, która odbędzie się 1 sierpnia. Niejako z „urzędu” kraje z top 15 RŚ mogą mianować po jednym zawodniku. Piętnaście „wejściówek” zostanie rozdzielonych między państwa ze wszystkich RK. Opłaca się również osiągnąć dobry wynik na tegorocznych mistrzostwach świata w Kopenhadze, ponieważ dziesięć pierwszych krajów zostanie uhonorowanych ekstramiejscem startowym. We „wspólnym” kobiet na starcie ustawi się 67 zawodniczek. Kluczowym i w tym przypadku będzie RŚ, jednak dopiero jego stan z 31 maja 2012 roku. Kobiety nie muszą się więc spieszyć ze złapaniem olimpijskiej formy i wypełnieniem norm. Po cztery zawodniczki wyznaczą państwa z lokat 1–5. Kraj klasyfikowany na ostatniej 23. pozycji może wytypować dwie kolarki. Tak samo jak u mężczyzn pod uwagę będą brane mistrzostwa kontynentu azjatyckiego, amerykańskiego oraz afrykańskiego (po jednym miejscu). W jeździe na czas wystąpi 25 zawodniczek. Polska kadra zagraniczna Trzy lata temu do Pekinu mogliśmy wysłać trzyosobową frakcję męską oraz dwuosobową kobiet. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, w Londynie powinniśmy dysponować taką samą pod względem ilościowym kadrą. Na kogo postawi Polski Związek Kolarski? Michał Gołaś wierzy, że o powołaniu nie będą decydowały mistrzostwa Polski. „Sądzę, że skład powinien zostać wyłoniony po tym sezonie, może po MŚ, które odbędą się na podobnej trasie. Najlepiej byłoby, gdyby został on podany na kilka miesięcy wstecz. Zawodnik, który miałby wziąć udział w IO, odczuwałby wtedy wielki komfort i mógłby się w spokoju przygotować do startu”. Dla naszego rodzynka w holenderskiej drużynie Vacansoleil-DCM uczestnictwo w IO jest marzeniem z dzieciństwa i w tym sezonie robi wszystko, by ten cel zrealizować. „Goły” nie jest jednak typem rasowego sprintera, pod którego wykoncypowany został stosunkowo płaski profil olimpijskiej trasy. O Igrzyskach myśli Maciej Paterski: „Jednym z moich największych marzeń jest powalczyć na IO. Nie planuję specjalnych, przedolimpijskich przygotowań. Może zwiększę nieco nacisk na szybkość. Najważniejsze, żeby jeździć dobre wyścigi i mieć szansę rywalizować z najlepszymi” – powiedział nam „Patera”. Do Anglii powinien wylecieć jego drużynowy kolega z Liquigas-Cannondale Maciej Bodnar. „Bodi” może nam sprezentować bonus w postaci drugiego miejsca w czasówce, jeśli wykręci dobry rezultat na duńskich MŚ. W Geelong był dziewiąty, co jest bardzo dobrym zwiastunem. „Jeśli miałbym wystąpić na IO, skoncentrowałbym się na jeździe na czas. Jeśli będę do niej dobrze przygotowany, to i forma na wspólnym powinna być dobra” – oznajmił młodszy z Bodnarów. Tym drugim „czasowcem” mógłby być aktualny mistrz Polski Jarosław Marycz (Saxo Bank-SunGard), który rok po roku wspina się na coraz wyższe szczeble kolarskiego wtajemniczenia. Co z dziewczynami? W konkurencji kobiet powinna wziąć udział Małgorzata Jasińska. Od tego roku ściga się w zespole zagranicznym (Michela Fanini Record Rox), więc zbiera tak potrzebne międzynarodowe doświadczenie. Dwukrotna mistrzyni kraju nie zaprząta sobie jeszcze głowy IO: „Chociaż i tak wszystko prowadzi do punktu wyjścia, czyli Igrzysk, koncentruję się na pojedynczych wyścigach. Chcę w nich powalczyć i zgromadzić punkty, które następnie są wliczane do rankingu. Więc podświadomie chyba odczuwam, że i ja mogłabym mieć jakiś wkład i przyczynić się do udziału Polek w IO”. Wszystko na to wskazuje, że u jej boku ujrzymy Paulinę Brzeźną-Bentkowską: „Każda zawodniczka myśli o IO. Gdybym nie myślała o IO, pewnie zakończyłabym już karierę. Jeżeli dane by mi było jeszcze raz wystartować na IO, na pewno szykowałabym się do nich poprzez starty zagraniczne”. Zamieszanie w MTB Peter Van Den Abeele, który zajmuje się w UCI kolarstwem górskim, w czerwcu zeszłego roku miał dla selekcjonera Andrzeja Piątka niezbyt przyjemną informację. MKOl uznał, że czteroletni system kwalifikacyjny jest niezgodny z zasadami. W ten sposób punkty uzbierane w 2009 oraz na początku 2010 roku nie będą brane w rachubę. „Zmiana reguł w trakcie gry to niepoważne posunięcie ze strony UCI” – mówił jeszcze rok temu Piątek. W związku ze zdobyciem tytułu mistrzyni świata przez Włoszczowską w kanadyjskim Mont-Saint-Anne sprawa nie wygląda aż tak dramatycznie. Polska znajduje się na najlepszej drodze, by w wyścigu kobiet wystawić dwie zawodniczki. Taki sam przywilej będzie miało jeszcze siedem krajów z czołówki rankingu. Pierwszy okres kwalifikacji kończy się 23 maja tego roku, drugi potrwa do 23 maja przyszłego. Ranking Unii obejmuje wszystkie zawody UCI, jak Puchar Świata, mistrzostwa świata oraz kontynentu. Dla trzech najlepszych zawodniczek z MŚ MTB w 2012 roku MKOl zabukował miejsca startowe, gdyby ich rodzime federacje nie zdołały się zakwalifikować poprzez ranking. W drużynie kobiet na razie najwięcej „oczek” widnieje na koncie Mai Włoszczowskiej oraz Anny Szafraniec. „Londyn zajmuje w mojej głowie zdecydowanie więcej miejsca niż obecny sezon. Wiem, że stać mnie na złoty medal. Podobnie jak przynajmniej dziesięć innych zawodniczek. Poziom w kobiecym MTB w ostatnich latach poszedł bardzo w górę i bardzo się wyrównał. O tym, kto wygra, będą decydowały szczegóły, dyspozycja dnia” – dzieli się swoimi spostrzeżeniami Włoszczowska. Andrzej Piątek liczy jeszcze na Olę Dawidowicz oraz Paulę Gorycką, które odciążyłyby duet Włoszczowska-Szafraniec. W ostatnim opublikowanym Rankingu Olimpijskim nasze dziewczyny są czwarte za Szwajcarkami, Amerykankami i Kanadyjkami. W wyścigu kobiet ujrzymy 30 zawodniczek (11 sierpnia), dzień później do cross country przystąpi 50 mężczyzn. W Pekinie naszego honoru bronił Marek Galiński, który był trzynasty. „Diabłowi” mimo 37 wiosen na karku kolarstwo jeszcze się nie znudziło, ale olimpijską pałeczkę przejmie teraz młodzież. W grę wchodzą Marek Konwa i Kornel Osicki. Właśnie któryś z nich powinien spróbować swoich sił na ciężkiej i selektywnej trasie wokół ruin zamku Hadleigh Castle. Według najświeższego Rankingu na IO moglibyśmy wydelegować jednego kolarza. „Spadliśmy na piętnaste miejsce. Do IO zostało jeszcze trochę czasu, więc miejmy nadzieję, że Polskę będzie reprezentować dwóch mężczyzn. Musimy uzbierać po prostu jak najwięcej punktów” – wyjaśnia Marek Konwa. Torowy maraton System kwalifikacji dla torowców jest skomplikowany i zawiły. W przeciwieństwie do ostatnich IO punkty zbiera się przez dwa lata, a nie tylko rok. Cały okres został podzielony na dwanaście etapów, po sześć na sezon. Pierwsze punkty można było zdobyć podczas listopadowych mistrzostw Europy w Pruszkowie. Ostatnią uwzględnianą imprezą w sezonie 2010/11 były mistrzostwa świata w holenderskim Apeldoorn. Następna faza kwalifikacyjna rozpocznie się pod koniec 2011 roku. Składa się z czterech zawodów Pucharu Świata, MŚ oraz mistrzostw kontynentalnych. Definitywnie ranking UCI zostanie zamknięty 8 kwietnia 2012 roku. Zapowiada się więc istny maraton i bitwa o jedno ze 188 miejsc startowych (104 dla mężczyzn i 84 dla kobiet). Smaczku kwalifikacyjnemu chaosowi dodaje fakt, że o start ubiegają się nie tyle pojedyncze kraje, co kontynenty. Europa może wysłać w sprincie drużynowym maksymalnie pięć drużyn narodowych, tymczasem Afryka jedną. I wcale nie jest powiedziane, że Czarny Kontynent spełni olimpijskie wymogi. Wcześniej bezpośrednio kwalifikowało się dwanaście najlepszych państw z rankingu UCI, na „widełki” kontynentalne nie zważano. Do tego każde z państw-szczęśliwców ma prawo do wyznaczenia jednego zawodnika w konkurencjach indywidualnych. Ale na tym nie koniec. Na XXX IO torowcy zmierzą się ze sobą również w omnium, które zostało dokoptowane do sprintu, sprintu drużynowego, keirinu oraz wyścigu drużynowego na dochodzenie. W keirinie czy sprincie wystąpić mogą również reprezentanci krajów, które nie uzyskały kwalifikacji. Niezwykle trudno się połapać w tym kwalifikacyjnym labiryncie, ale… „W chwili obecnej w Europie jesteśmy na piątej pozycji, co daje nam start we wszystkich konkurencjach” – tłumaczy Kamil Kuczyński, członek polskiej kadry torowców. Biało-czerwone nadzieje Nasze olimpijskie nadzieje pokładamy w Małgorzacie Wojtyrze, która na ostatnim światowym czempionacie zajęła w omnium czwarte miejsce. Wcześniej w Pruszkowie powiodło jej się jeszcze lepiej, gdzie swoją ambitną jazdę zwieńczyła brązem. „Do IO mamy jeszcze trochę czasu, więc o nich nie myślę. Przed nami bardzo długi sezon szosowy w kraju, młodzieżowe ME, seniorskie ME, a później od nowa sezon zimowy PŚ, marcowe MŚ. Nie oceniam swoich szans medalowych” – podsumowała Małgorzata. Liderem w obozie mężczyzn będzie Rafał Ratajczyk – brązowy medalista ME w omnium. Rdzeń kadry jest już praktycznie ustalony. Zespół mężczyzn tworzą Maciej Bielecki, Damian Zieliński, Adrian Tekliński, Ratajczyk oraz Kuczyński. „Myślę, że nasza reprezentacja ma szansę zrobić taką niespodziankę jak Japończycy na IO w Atenach. Kobiety i mężczyźni w omnium, i my, sprinterzy, możemy wmieszać się do walki. Droga do Londynu jest jeszcze bardzo odległa, znajdujemy się dokładnie na półmetku” – dodaje Kuczyński. Wśród kobiet prym będą wiodły Wojtyra, Edyta Jasińska oraz Katarzyna Pawłowska. BMX-mania bez nas W medialnym cyrku przeżyje tylko taka dyscyplina sportu, która obiecuje krew, pot i łzy. Najważniejsza jest widowiskowość i jak najwyższa oglądalność przed telewizorem. A wyścigi BMX-ów są spektakularne. Stąd też nikogo nie zdziwiło, że BMX-y weszły do olimpijskiego obiegu. W Londynie zobaczymy 32 zawodników oraz 16 zawodniczek. Pięć najlepszych państw z rankingu desygnuje po trzech kolarzy. O start można się też wystarać w trakcie MŚ BMX w 2012 roku. Sześciu najwyżej sklasyfikowanych zawodników, którzy nie spełnili minimum na podstawie RN, otrzyma kwalifikację. Kraje z miejsc 1-4 do boju poślą po dwie dziewczyny. Zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, gospodarzowi IO przysługuje jedno wolne miejsce startowe. Chociaż scena BMX w Polsce prężnie się rozwija, na Igrzyskach będziemy się musieli obejść bez naszego przedstawiciela. Co z pieniędzmi? Nikomu nie trzeba przypominać, z jakimi kolosalnymi problemami boryka się PZKol. Długi, które urosły wraz z budową toru kolarskiego w Pruszkowie i kosztami jego miesięcznego utrzymania, szacowane są na ok. 10 mln złotych. Gdzie brakuje pieniędzy, tam rodzą się kłopoty, a motywacja ucieka. Większość naszych olimpijczyków została objęta specjalnymi stypendiami. Czy są one jednak wypłacane? „Federacja wyrównała rachunki za rok 2010. Związek jako związek jest nam jeszcze winny za rok 2009, jednak podpisaliśmy porozumienie, w którym związek zobowiązuje się wypłacić zaległe stypendia do czerwca tego roku. Za ten rok dostaliśmy pieniądze. Wierzymy, że nowy prezes Wacław Skarul i zarząd poprawią sytuację i że pieniądze na nasze szkolenie i stypendia będą zapewnione” – powiedział Kuczyński, któremu władze Szczecina przyznały stypendium sportowe. Miasto wzięło pod swoje skrzydła jeszcze Zielińskiego i Bieleckiego. Ministerstwo Sportu przydzieliło PZKol-owi dotację w wysokości 5,5 mln złotych, które są przeznaczone na szkolenie olimpijczyków. „Nie jest źle, choć zawsze mogłoby być lepiej” – mówi szef szkolenia związku Paweł Meszka. Rok temu związku nie było stać na wyczarterowanie lotów i zakwaterowanie szosowej kadry kobiet, która chciała się wybrać na australijskie MŚ. Paulina Brzeźna-Bentkowska obawia się, że możemy być świadkami powtórki z rozrywki: „Czy start jest możliwy? Owszem, jest, ale trzeba się postarać o kwalifikację olimpijską. Dziś możemy o starcie pomarzyć! Jeśli nic się nie zmieni, tak to zostanie. Musimy liczyć na szczęście, że jednej z nas – Gosi Jasińskiej, Sylwii Kapuście czy mi – uda się wygrać poważny wyścig, który zagwarantuje nam wysokie miejsce w rankingu UCI i tym samym jedno miejsce”. Bez odpowiedniej finansowej infrastruktury kuleje szkolenie talentów. Najlepszym przykładem na to, że sportowe okrzesanie i zdrową sportową zadziorność najłatwiej i najefektywniej ćwiczy się zagranicą, są Maja Włoszczowska i jej koleżanki. W kobiecym MTB należymy do światowej elity. Przeważającą część sezonu podopieczne trenera Piątka spędzają na zgrupowaniach treningowych oraz wyścigach w różnych zakątkach świata, co pozytywnie odbija się na ich formie oraz wynikach. Wspierane są jednak przez prężnego sponsora, o czym inni mogą jedynie pomarzyć. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do laurów Mai. Zasmakowaliśmy ostatnio w sukcesach naszych torowców, chociaż MŚ w Apeldoorn im nie wyszły. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a my kibice jesteśmy strasznie głodni. Trzymajmy za biało-czerwonych kciuki. Oby nam żołądki nie burczały. I oby Paulina Brzeźna się myliła…