Powrót do przyszłości – Stalowe klasyki

Na początku nikt nie miał specjalnego wyboru. Pierwsze seryjne górale wjechały na górskie szlaki w czasach, gdy na szosie dominowali Miguel Indurain, Francesco Moser, Greg Lemond. A oni znali raptem kilka nazw stalowych rur, z jakich artyści konstruktorzy lutowali ich rekordowe maszynki.

Włoski Columbus, angielski Reynolds, japońskie Tange. Po jakimś czasie do elity dostawców rurek dołączyły: włoskie Dedacciai, włoska Oria, amerykański True Temper. Sprawdzone na szosie, stalowe konstrukcje z powodzeniem sprawdziły się też w MTB. W najwyższych modelach rowerów górskich spotykaliśmy wtedy najczęściej rury Reynoldsa i Tange. Rowery były nadzwyczajnie lekkie i trwałe, szczególnie jeśli spojrzeć na nie z dzisiejszej perspektywy. Przypomnijmy chociaż kilka hitów – Trek 990, DiamondBack Axis, Scott Pro Racing, Giant Escaper, GT Bravado, Marin Team Issue… To nadal żywe legendy, a ich własności nie zmieniły się wraz z upływającym czasem. Producentom rowerowej stali nie przyniosła najmniejszej szkody wielka aluminiowa hossa lat 90. Swobodnie przestawili produkcję na nowy, tani i dużo łatwiejszy w obróbce materiał, nie zamykając przy tym biur R&D stalowego biznesu. Z góry było wiadomo, że stal nie odejdzie do lamusa, gdyż do budowy rowerów nadaje się po prostu idealnie. Należało tylko poczekać na powrót popytu na stalowe rowery, popytu spowodowanego dewaluacją grubych, aluminiowych rur, których wypieszczoną i wymuskaną powierzchnię jest w stanie zniszczyć byle kamyk czy oparcie roweru o drzewo. Renesans stali powoli staje się faktem, stoi za nim specjalizacja.

Dlaczego stal?

Stal jest materiałem zapewniającym doskonałe właściwości przy relatywnie niskiej wadze. Najnowsze stopy stali pozwalają uzyskać wagę ramy na poziomie zbliżonym do wagi ram aluminiowych, wnosząc przy tym do konstrukcji doskonale zrównoważoną elastyczność i sprężystość, co jest cenne ze względu na cechy trakcyjne. W przeciwieństwie do aluminium, które nie bardzo lubi „pracować”, stal jest rzeczywiście odporna na działanie setek tysięcy cykli transmitujących napęd, przenoszących masę kolarza i nierówności podłoża. Nie ma dla niej znaczenia realny przebieg (km) i procesy chemiczne zachodzące na powierzchniach. Nie wymaga szczególnej opieki. Jeśli zostanie dobrze zabezpieczona przed korozją, w warunkach normalnych jej żywotność staje się nieograniczona. Ramy stalowe mają unikalne własności, ponieważ potrafią połączyć sztywność z komfortem, mogą też być projektowane do każdego stylu jazdy. Proszę się nie gniewać, że ani razu jeszcze nie padło hasło „chromomolibden”. Dla współczesnych stopów stali takie miano będzie w najlepszym razie niepełne, w najgorszym zaś obraźliwe. Dziś pierwiastków metalicznych w stopach żelaza z węglem jest znacznie więcej niż dawniej. Standardowo znajdziemy tu chrom i molibden, ale coraz powszechniej zdarza się obecność wanadu i magnezu, w najdroższych kompozycjach pojawiają się niob, wolfram i tytan. Te dodatki mogą pełnić różne funkcje w strukturze krystalicznej stopu. Ich właściwości fizyczne pozwalają na znaczne zmniejszenie grubości ścianki rur, czemu zwykłe „cromoly”, a tym bardziej „hi-ten”, nigdy by nie podołały. Stal jest po prostu materiałem niesprawiającym problemów technologicznych i inżynierowie są z nią w bardzo dobrych stosunkach.

Hurtownia armatury

Obecnie na placu żelaznego boju pozostały wszystkie znane firmy prócz Tange. Każdy dobry stalowy rower ma na rurze podsiodłowej naklejkę z oznaczeniem materiału. Sprawdźcie, może jesteście w posiadaniu którejś z wymienionych? Niektóre oznaczenia nie zmieniły się od lat. Najlepiej dozbrojoną armią poszczycić się dziś może firma Reynolds, mająca w ofercie 6 typów oręża: 853, 725, 631, 525, 531, 753. Pod nazwą Alpha Q produkuje swe rury legendarna True Temper, są to S3, OX Platinum, Verus, Verus HT. Włosi nie szaleją, bo są teraz w epoce karbonu, ale coś, co w ich języku brzmi „acciaio”, zawsze się znajdzie. Columbus Spirit i Life to rury ze stopu Niobium, Columbus Zona ze stopu Nivacrom. Także mająca w nazwie „stal” (jak byk!) firma Dedacciai oferuje EOM 16.5, SAT 14.5. Mocno osadzeni w tradycji Niemcy także chołubią stal – ciągle dostępne są wykonane ze szlachetnej stali nierdzewnej rury Mannesmana, czy wyjątkowo ekskluzywne produkty firmy Poppe & Potthoff. Wymienione firmy, oprócz gotowych ram, oferują producentom rowerów docięte na wymiar „kity”, mufy, łączniki i przede wszystkim dokładnie wskazują, jakich elektrod powinni używać spawacze ram.

A teraz zapraszamy do sklepu

Niestety, niewiele można u nas znaleźć gotowych rowerów na ramach zawierających żelazo. Jeśli chcemy po prostu pójść do sklepu i kupić dobrego stalowego hardtaila, właściwie pozostaje nam tylko Author Sector. Bardzo popularny na trasach polskich maratonów „sekator” kosztuje 3 799 zł i jest dostępny praktycznie od ręki. Trzeba przyznać, że Sector został przez Authora skonfigurowany w sposób gwarantujący trwałość pojazdu, lecz kto nie chce kupować nowego roweru, może zdecydować się na samą ramę. Nazwa materiału głosi, że jest to Author Triton Cromoly. Produkt wcześniej bazował na rurach Ritchey Logic i hakach od tego samego producenta. Niewykluczone, że jest to nadal ten sam stop. Recenzje? Mógłbym polecić grupy i fora, recenzje są fantastyczne. Nieco bardziej luksusową alternatywą będzie jeden z trzech „bajków” oferowanych przez Marina. Pine Mountain, Eldridge Grade i najtańsza „Misiowa Dolina” – Bear Valley. Cena najdroższego Pine Mountain to równowartość 1 700 USD. Ramę wykonano z trzykrotnie cieniowanych rur stalowych Columbus Thron Mega. Ma ona mocowanie tylnego hamulca tarczowego, tylny trójkąt łączy patenty Tri Burner i Anti Flex Stays. Średni brat różni się jedynie wyposażeniem i jest sporo tańszy, kosztuje 1 170 USD. Najtańsza przygoda ze stalowym Amerykaninem kosztować będzie 650 „bagsów” i za tę cenę otrzymamy również rower na lata, lecz nieco cięższy, bo przedni trójkąt powstał z dwukrotnie cieniowanego Cr-Mo. W jeszcze wyższym przedziale cenowym mieszczą się Kona Unit i Kona Explosif. Pierwsza ma haki do singla, druga to klasyczne MTB. Uspawano je z ekskluzywnej włoskiej rury Dedacciai SAT. Cieniowanie jest podwójne. Za ramę zapłacić należy 798 euro. Unit występuje jako gotowy rower. Explosif jedynie jako rama. Nie jest to supertania oferta, ale nie można odmówić jej klasy i elegancji. W końcu wiadomo, że Konaworld to świat pozytywnie zakręconej alternatywy. Nawet hardtaile do XC ze stajni Kony mają to „coś”. Zwolenników programu Top Gear i miłośników Union Jacka nie zadowoli nic innego niż Orange i Raleigh. Ponieważ jednak Raleigh nie produkuje teraz niczego ciekawego, pozostaje jedynie pomarańczowa alternatywa. P7 Orange zbudowano z cieniutkich rurek „Series 8 Custom Butted CroMo Steel”. Rower wygląda bosko i klasycznie. Dostojnie i bogato. Rasowo i lekko. Jeździ jak diabeł i nie jest niemiecki. Czyż nie tak opisuje się angielskie samochody? P7 na Shimano XT kosztuje 1100 funtów, tańszy, na Deore jedyne (!) 750. Z kraju pachnącego żywicą pochodzą dwie kultowe firmy. O jednej z nich przeczytacie za chwilę, druga i bardziej znana to oczywiście Rocky Mountain. Zgrabny, kompaktowy Blizzard bazuje na najwyższym modelu rurek Reynoldsa 853 (waga 2,0 kg). Hammer, ważący 200 g więcej, skonstruowano na wzór modelu 725 tego samego dostawcy rur. Oba rowery są piękne i drogie. Ich ramy są produkowane w niezmienionej formie od kilku lat.

A teraz polecimy w kosmos

Kres stalowej techniki wyznaczają najdroższe na świecie Ritchey i De Kerf. Tom Ritchey oferuje jeden górski model NiTi, De Kerf ma ich już trzy: Team 853, Implant oraz Solitaire z poziomymi hakami (singlespeed lub speedhub). Te produkty możemy kupić wyłącznie w postaci ram. Ceny jak za dobry rower. Czym uzasadnić wydatek pięciu tysięcy złotych na ramę Ritcheya lub dziesięciu za De Kerfa? Nieco przewrotnie, bo właśnie ekonomią. Już kiedyś 19-calowy poprzednik NiTi, niejaki Plexus na rurkach WCS, pochodzących od Dedacciai, ważył 1,4 kg. Waga, przyznacie, bardzo dobra. Moduły sztywności, wytrzymałość materiału i odporność na zmęczenie – rewelacyjne, amortyzacja jak w softtailu. Słowem, pełna satysfakcja z użytkowania. Po trzech latach eksploatacji w głowie właściciela nawet nie powstanie myśl o tym, że czas się rozejrzeć za czymś nowym. Wszystkie fanty zdąży się wymienić, zajechać dwa lub trzy amortyzatory, dziesięć napędów, a baza pozostanie i będzie miała się dobrze. Nie trzeba być matematykiem, żeby stwierdzić, iż ma to sens. Nie płacimy za kolejne ulotne aluminiaki po 1 000-2 000 za ramę. Jeździmy nawet 10 lat, o ile tylko nie znudzi się nam grafika. Dlatego warto o stalową ramę zadbać, by stary-młody rower zawsze miał odpowiednią prezencję. Malowanie Ritcheya jest klasyczne, nie zestarzeje się (bo bardziej już nie może). Dekerf oferuje opcje kolorystyczne do wyboru, ale też jest na bakier z najnowszymi trendami. Coś, co podoba się latem 2005, na pewno będzie nieatrakcyjne jesienią 2007. Temat klasycznego wyglądu poruszamy w Gorącym Temacie, teraz więc wrócimy na moment do naszej rzeczywistości. Na polskim rynku można „obstalować” ramę w firmie Biobike z Torunia, sygnały od zadowolonych użytkowników dobrze świadczą o jej produktach, wykonywanych z najnowszych materiałów Orii i Columbusa. Klient pozostawiający troszkę więcej pieniędzy ma możliwość decydowania o geometrii, kolorze, napisach na ramie.

Non omnis aluminum

Zdaję sobię sprawę, co jest dla większości bikerów ważne. Niska waga i przystępna cena to właściwie wszystko, czego każdy z nas szuka lub kiedyś szukał. Ale po pewnym czasie wydaje się, że każdy lubi otaczać się przedmiotami niebanalnymi, nietuzinkowymi. Każdy kiedyś zdobywa pieniądze na nowe zabawki, nowe fanty. Potem, z biegiem czasu, przestaje się codziennie biegać do sklepu rowerowego. Zaczynają się inwestycje w doskonałość, technologiczną perfekcję. W coś dla indywidualistów i wybrednych sprzętowców… Najwyższe apetyty zaspokoją „Custom Made Steel Frames”, lekarstwo dla wszystkich znudzonych wszechobecnym pierwiastkiem chemicznym o liczbie atomowej nie wróżącej niczego dobrego. O trzynastce Dmitrija Mendelejewa.

Jak porównywać materiały poszczególnych producentów?

Jest kilka cech fizycznych charakteryzujących każdy materiał, nadających się także do opisywania prefabrykatu, jakim jest rura.

  • Gęstość – czyli stosunek wagi do objętości, wyrażony w gramach na centymetr sześcienny (g/cm3). Niższa liczba oznacza lżejszą rurę przy danej objętości użytego materiału. Przykładowo, pełen bidon zawierający 500 g wody, mieszczącej się w 500 cm3, ma gęstość 1g/cm3.
  • Wytrzymałość – obrazuje, jakiej siły, działającej na jednostkę powierzchni przekroju, należy użyć do zerwania materiału. Im wyższa liczba, tym więcej siły potrzeba do zniszczenia rury. Lepiej, jeśli producent zamieszcza typowe wyniki własnych testów, nie zaś wartości maksymalne zarejestrowane w warunkach idealnych.
    Na przykład pojedyncza nić stali ze stopu Reynolds 853, o przekroju 1 mm2, wytrzymuje siłę ok. 140 kg.
  • Sztywność – jest miarą odporności na deformację. Wyższa wartość oznacza większą sztywność rury, przy danej objętości użytego materiału.
  • Rozciągliwość – ta wartość stwierdza, o ile procent rozciągnie się materiał, zanim zostanie zerwany. Liczba podaje procent oryginalnej długości rury. Rury stalowe o wartości niższej niż 6-7% są uznawane za zbyt kruche do budowy ram rowerowych, gdyż nie mogą sprostać seriom szybko następujących obciążeń. Rury karbonowe przed urwaniem rozciągną się maksymalnie o 1%. Im wyższa wartość, tym większe „robocze” rozciągnięcie następujące przed zniszczeniem.

Jak zdobyć upragnioną ramę?

top 3

Czytaj więcej

Jeździj jak zawodowcy i zabezpiecz swój telefon na rowerze – uchwyt do telefonu na rower marki RokForm

Czytaj więcej

Filmy

Wybór redakcji

Czytaj więcej

Jeździj jak zawodowcy i zabezpiecz swój telefon na rowerze – uchwyt do telefonu na rower marki RokForm

Czytaj więcej
comments powered by Disqus

Informuj mnie o nowych artykułach