Rowerowa komuna

Plagwitz, dzielnica Lipska zamieszkana głównie przez studentów i bezrobotnych. Ruiny z czasów II wojny sąsiadują tu ze świeżo wyremontowanymi kamienicami. W centralnej części mieści się stara przędzalnia, a w jednym z pofabrycznych budynków z czerwonej cegły siedziba firmy Generator. Rotor to jej ukochane dziecko. Spadkobiercy DDR-u Kiedy ekipa pod wodzą Jonasa Machaletta wprowadzała się do pustej hali w 1996 roku, okolica wyglądała niemal identycznie. Trudno było sobie wyobrazić lepsze miejsce dla wyjątkowej komuny, jaką chcieli stworzyć. Tak jak wtedy, także dziś grube stalowe drzwi kryją wejście do królestwa idealistów, zarządzanego przez trójkę przyjaciół. Oprócz Jonasa, mózgu całego przedsięwzięcia, tworzy ją jeszcze Tobias Laub, kierujący marketingiem, i Maren Deckert, pilnująca, by wszystko zgadzało się w rachunkach. Wszyscy zupełnie zakręceni na punkcie rowerów. Od początku chcieli stworzyć własną markę, zaczęli więc od podstaw, czyli nazwy. Rotor to po polsku wirnik, a ten obraca się jak rowerowe koło, w dodatku da się czytać identycznie od początku i od końca, wreszcie stanowi część generatora. Nazwa miała tchnąć ducha w sprzęt, jakiego dotąd nie było, trzeba więc go było wynaleźć. Klient nasz pan W Rotorze to klient decyduje o wyglądzie sprzętu i jego wyposażeniu, firma zapewnia fachowe doradztwo i złożenie w funkcjonującą całość. Prawie wszystko rozgrywa się pod jednym dachem, od spotkania z klientem, przymiarki, po produkt finalny. I choć dziś części pochodzą z bardzo różnych części świata (np. ramy przyjeżdżają z Dalekiego Wschodu, Czech lub Niemiec), to proces ożywiania sprzętu zawsze ma ten sam przebieg. Najpierw klient wybiera materiał, potem dowolny kolor ramy, która jest malowana proszkowo, następnie gromadzone są wszystkie części. Ich działanie najpierw można wypróbować na miejscu. Wreszcie ręcznie składane są koła i cały rower. Cały proces trwa około tygodnia. W szczycie sezonu w warsztacie pracuje 10 osób. Wspólnymi siłami są w stanie złożyć rocznie do 500 rowerów. Miejsce magiczne Generator w niczym nie przypomina typowej rowerowej fabryki. To sklep, montownia, warsztat i muzeum w jednym. Najbardziej jednak przypomina klub, gdzie można wpaść, by posiedzieć ze znajomymi. Podobieństwo nie jest przypadkowe, w centrum znajduje się wielki bar. Gabloty ze starym sprzętem sąsiadują z eksponatami w postaci prototypów Rotora, gotowe rowery oczekujące na klientów stoją w kolejce obok maszyn mistrzów owianych legendą i wykorzystywanych w wyprawie przez Tybet lub w trakcie bicia rekordów prędkości. Wielkie stylizowane „G” wskazuje miejsce, gdzie kryje się pracownia produkująca paski. Materiał na nie pochodzi z odzysku. Są to opony rowerowe, choć już sprzączka to designerski produkt włoski. Za to tuż przy wejściu ulokowano piłkarzyki, również nieprzypadkowo. Regularne rozgrywki znane są w całej okolicy. W tym roku rozpoczęcie sezonu pucharów wyznaczono na początek maja. Firma sponsoruje różne oryginalne przedsięwzięcia, od teamu dwóch tandemów począwszy, po budowę repliki księżycowego łazika, którą zajmują się uczniowie jednej z okolicznych szkół. Wspomaganie turystów to „oczywista oczywistość”. Perspektywy Po ponad 10 latach od założenia firma wyrobiła sobie solidną markę, a rowery znane są nie tylko w Europie, choć sprzedają się przede wszystkim na wschodzie Niemiec. Nie przeszkodziło to wielbicielom Rotora w stworzeniu jej fanklubów, między innymi w Japonii i Nowej Zelandii. Czy możliwy jest sukces na szerszą skalę? Dziś moce produkcyjne wykorzystywane są praktycznie w całości, a właściciele Generatora nie są specjalnie skłonni do ich zwiększania. Produkcja większej liczby rowerów oznaczałaby konieczność rezygnacji z idei składania na zamówienie i przejście na zwykłą produkcję seryjną, a przecież podstawą całego pomysłu było indywidualne podejście. Montaż na miejscu wynika również z chęci oferowania klientowi wysokiej jakości, co znajduje odbicie w cenie produktu. Sprzęt na lata musi mieć swoją wartość, tę zaś są w stanie docenić (i zapłacić za nią) tylko koneserzy. Zwykły użytkownik roweru zapewne zadowoli się przeciętnym rowerem ze sklepu. Historia pokazuje, że podobną drogę przeszły inne firmy produkujące rowery typu custom-made. Albo przeskoczyły na inną półkę, oferując ograniczoną liczbę z góry narzuconych zestawów do wyboru, jak Centurion, Cube czy Steppenwolf, albo pozostały trochę większym warszatem, jak Norwid. Rotor dziś znajduje się na rozdrożu i nie wiadomo, w którą stronę pójdzie. Ciekawe, co zwycięży? Prawa rynku oferującego produkt masowy jak najtaniej? A może jednak idea? Tobias Laub, marketing i sprzedaż Generator Radsport MR: Jaki procent rowerów Rotora wyposażona jest w piasty wielobiegowe Rohloffa? TL: Jeśli chodzi o sprzęt turystyczny, aż 90 procent. Z naszego punktu widzenia nie istnieje lepsze rozwiązanie. W rowerach górskich ten udział jest mniejszy i wynosi ok. 25%, bo przyzwyczajenia zawodników są inne i zwracają uwagę przede wszystkim na masę. MR: Czy klasyczny napęd z kołami zębatymi i przerzutkami ma przyszłość? TL: My od początku stawiamy na Rohloffa. Fakt, że nadal sprzedawane są inne rozwiązania, zależy głównie od marketingu. Dopóki nie ruszy naprawdę masowa produkcja piast wielobiegowych, porównywalnych funkcjonalnie do wspomnianych napędów, która jednocześnie pozwoliłaby obniżyć koszty ich zakupu, przerzutki mają szansę. Shimano i inne firmy musiałyby zainwestować bardzo dużo pieniędzy, przy okazji ominąć kilka patentów, a to dziś się po prostu nie opłaca. Lepiej tłuc bez zmian to, co się potrafi, póki sił starcza maszynom. Choć pojawiły się już pierwsze znaki zmiany podejścia, jak piasta 9-tka SRAM-a. MR: Czy produkcja rowerów wyłącznie pod klienta może być podstawą dobrze prosperującego biznesu? TL: Nie jest łatwo, choć idea jest bardzo kusząca. Klient sam decyduje o wszystkim, łącznie z kolorem ramy, w wyborze pomagają mu ewentualnie fachowcy. Określa swoje oczekiwania i budżet. Oznacza to, że choć rower składa się przeciętnie tylko z 35 komponentów, na składzie stale musimy mieć ich bardzo duży wybór. Byłoby zdecydowanie łatwiej po prostu sprzedawać części. Rowery Rotora Rowery Rotora można zamówić na dwa sposoby – odwiedzając sklepy w Dreźnie i Lipsku, bądź korzystając ze specjalnego konfiguratora na firmowej stronie internetowej. W ofercie znajdują się wyłącznie rowery typy custom-made, czyli przygotowane na indywidualne zamówienie. Obecnie przeboje firmy to przede wszystkim rowery turystyczne i codziennego użytku, na ramach stalowych i aluminiowych, bez amortyzacji i wyposażone w piastę Rohloffa, choć kultowy status ma również hardtail Propaganda. Ceny zaczynają się od 600 euro, najdroższe zrealizowane zamówienie sięgało kwoty 10 000 euro. Oficjalnie w Polsce nie jeździ jeszcze żaden Rotor, choć, jak nam powiedziano, zdarzały się pytania od potencjalnych klientów. Info: rotorbikes.de Leipziger Baumwollspinerei Przędzalnia bawełny, położona w sercu lipskiej dzielnicy Pegnitz, powstała na przełomie XIX i XX w. i ze swoimi ponad 12 hektarami powierzchni była wówczas największym tego typu obiektem w Europie. Obok budynków fabrycznych do dziś zobaczyć możemy tu m.in. mieszkania robotników, ogród i przedszkole. Po upadku przestarzałego zakładu na początku lat 90. władze miasta przystąpiły do rewitalizacji tego wyjątkowego miejsca, remontując budynki i wynajmując powierzchnię niemal za bezcen. Dziś ma tu swoje pracownie ponad 100 artystów, mieści się 13 galerii (w tym swojsko brzmiąca PIEROGI Leipzig), a obok znajdziemy siedziby muzeów, teatrów, grup tanecznych i restauracji. Całość poprzetykana warsztatami i fabryczkami mniejszych i większych firm, takich jak Generator, które znakomicie czują się w podobnym towarzystwie. Info: spinnerei.de Słowa i zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski

top 3

Czytaj więcej

Jeździj jak zawodowcy i zabezpiecz swój telefon na rowerze – uchwyt do telefonu na rower marki RokForm

Czytaj więcej

Filmy

Wybór redakcji

Czytaj więcej

Jeździj jak zawodowcy i zabezpiecz swój telefon na rowerze – uchwyt do telefonu na rower marki RokForm

Czytaj więcej
comments powered by Disqus

Informuj mnie o nowych artykułach