Tłuste i tłustsze!
Test grubych opon szosowych
Fizyki nie da się oszukać. Choć przez długi czas opony starano się robić tak cienkie, jak to tylko możliwe. Dziś jest już jasne, że grubsze, przy identycznym ciśnieniu, toczą się lżej. Podnoszą poziom komfortu i są bardziej odporne na przebicia. Nasz przegląd „gumowego” rynku pomoże wam wybrać najlepsze z nich. Peter Van Petegem był pierwszy. W ubiegłym sezonie wygrał dwa wiosenne klasyki – Wyścig Dookoła Flandrii i Paryż-Roubaix – na szerokich oponach. Ten zawodowiec z teamu Domo-Lotto przed oboma wyścigami kazał zamontować w swoim rowerze opony Continental Competition 25 – oponodętki (tzw. szytki), które nominalnie mają 25 mm średnicy. Wydaje się, że używanie grubych opon ma sens nie tylko na kocich łbach Belgii i północnej Francji, ale i Polski. Dzięki większej objętości i wysokości solidniejsze gumy są bardziej komfortowe i trudniej je przebić. Oba argumenty odgrywają niebagatelną rolę przy dziurawych szosach. Dochodzi do tego i trzeci, nie mniej istotny, szerokie opony toczą się lżej niż wąskie. Choć w połowie lat 90. najwyższe modele opon wszystkich producentów mierzyły zaledwie 18 mm szerokości i to one podobno miały gwarantować szybkość, już w 1994 prasa fachowa donosiła, że takie rozumowanie jest błędne (Tour 8/94). Cechy fizyczne opon są ze sobą powiązane. Dwie opony różniące się szerokością (a więc też wysokością), ale poza tym identycznie zbudowane, przy tym samym ciśnieniu i obciążeniu… Ciąg dalszy w numerze 3(13)/2004