Zobaczymy…
Siedemnastoletni Bartłomiej Wawak w minionym sezonie tylko kilka razy nie był pierwszy na kresce. Rok temu Marek Galiński zaprosił go do JBG2. W tym roku, jako jedyny polski junior, Bartek zadebiutował w Pucharze Świata MTB. Jaka przyszłość czeka nową nadzieję polskiego kolarstwa?
Tekst: Borys Aleksy, Zdjęcia: Łukasz Rajchert
MR: Dotychczas byłeś „tylko” najlepszym juniorem w Polsce. Teraz perspektywa się zmieniła, ścigasz się z zawodnikami z całego świata. Czy starty w Polsce mają jeszcze znaczenie? Bartłomiej Wawak: Nie takie jak wcześniej. Wciąż walczę w cyklu Vacansoleil Grand Prix MTB, bronię koszulki lidera, ale skupiam się na startach w PŚ. W porównaniu z Pucharem Świata w Polsce to była zabawa. Tam jest bardzo ciężko. Lepsi zawodnicy, trudniejsze trasy, mocniejsze tempo od startu do mety, jednym słowem inny świat. Szybko zrozumiałem, co to znaczy, gdy się mówi, że aby podnosić swój poziom i rozwijać się, trzeba jeździć za granicę. W Polsce wygrywałeś ze wszystkimi… Widzieliśmy, z jaką łatwością pokonałeś zawodników na trasie mistrzostw Polski w maratonie w Książu, nawet jeśli był to tylko dystans mega. Nie uderzyła Ci woda sodowa do głowy? Nie sądzę. Wystarczyło pojechać za granicę… Czy poziom na PŚ był dla Ciebie zaskoczeniem? Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się, że będzie aż tak ciężko. Co stanowiło największą trudność? Psychika. Nie jest łatwo wytrzymać taką presję, jaka jest na wyścigach na światowym poziomie. Trzeba być odpornym na wiele rzeczy, które zwykle wyprowadzają ludzi z równowagi. W Offenburgu zadebiutowałeś na wysokiej pozycji, potem w Houffalize było trochę gorzej, co się stało? Nic, po prostu trochę „siadła psycha”. Karierę zacząłeś jako zawodnik lokalnego klubu Victoria w rodzinnych Kozach koło Bielska-Białej. Jak wyglądał Twój rozwój w tych pierwszych latach? Na początku jeździłem dla przyjemności, trudno to nazwać trenowaniem. Byłem przeciętnym zawodnikiem, często przyjeżdżałem „w ogonie”. Ale w pewnym momencie zainteresował się mną trener Piotr Karkoszka. Zrobił mi badania, ustawił trening i zapowiedział, że mam szansę. Rzeczywiście, szybko zacząłem robić dobre wyniki. Wygrałem wyścig w Rydułtowach i od tego czasu starałem się nie schodzić poniżej pierwszej piątki. Na czym polegała zmiana w treningach? Wcześniej jeździłem po prostu długie treningi, bez konkretnego celu. Trening traktowałem jak wyścig. Do momentu, aż trener powiedział – ściganie na wyścigu, trenowanie na treningu. Wprowadził treningi specjalistyczne. To dało bardzo dobre rezultaty. Czy ktoś inny miał jeszcze wkład w Twój rozwój? Oczywiście, mój tato. Sam jeździł kiedyś w klubie szosowym, później, na początku lat dziewięćdziesiątych, w maratonach szosowych, nawet w Alpach. Mój chrzest był podobno przełożony z niedzieli na sobotę z powodu mistrzostw Polski, w których tato startował z kolegami. Jednym słowem za sprawą taty zawsze była w domu kolarska atmosfera. To on mnie nakłonił do treningów, chociaż sam wcześniej bardziej interesowałem się zjazdem, streetem. Ale z czasem tato zaczął mnie wprowadzać w kolarstwo i tak zostało. Jak wpłynęło na Ciebie przejście do JBG2? Przede wszystkim mam bardzo dobre zaplecze sprzętowe i organizacyjne. Wcześniej jeździłem na sprzęcie, który klub dostawał od PZKol, to był rower niskiej klasy, niektórzy się nawet śmiali, że objeżdżam wszystkich na takim tanim rowerze. Od razu dostałeś Epica Specializeda? Tak, od razu. Musiałem się przestawić na jazdę na fullu, teraz jest bardzo dobrze. Całkiem inna jazda, przyjemniejsza, lepiej się zjeżdża i na podjazdach jest bardzo sztywny. Dostałem też szosówkę na treningi. Na jakiej zasadzie jesteś zatrudniony w klubie? To coś w rodzaju stażu, nie dostaję pieniędzy, za to klub zapewnia mi sprzęt i finansuje wyjazdy na wyścigi i zgrupowania. Mechanik klubowy serwisuje Ci rower za każdym razem, gdy potrzebujesz? Nie, sam wszystko robię, nawet rower złożyłem sobie sam. Zresztą rower widzę tylko podczas startów, na co dzień trenuję na szosówce. Z kim jeździsz na co dzień? W okolicy mam kilku kolegów, ale trenuję sam. Jak na życie codzienne przekłada się fakt, że należysz do najlepszej polskiej ekipy MTB? Najbardziej w tym, że często rozmawiam przez telefon z Markiem Galińskim. On ustawia mój trening, na bieżąco wszystko monitoruje. Mówisz do niego „Trenerze” czy „Proszę Pana”? W ekipie wszyscy jesteśmy na „ty”. Atmosfera jest ogólnie bardzo luźna, nikt nie daje mi odczuć różnicy wieku czy tego, że jestem nowy w ekipie. Czego nauczył Cię nasz najbardziej doświadczony zawodnik? Trudno to ująć w słowach – podejścia do treningów, startów. Całości. Kto jest Twoim kolarskim idolem? Hm, Julien Absalon. Co Ci się w nim szczególnie podoba? To, że tak wiele osiągnął (śmiech). Z kim dogadujesz się najlepiej w JBG2? Z Anią Szafraniec. Lubię z nią grać w karty (śmiech). A odbywacie wspólne treningi z kolegami z ekipy? Tak, czasami jeździmy razem tu w Beskidach. Co pomyślałeś, gdy przyszła propozycja od JBG2? Byłem zaskoczony, nie wierzyłem. Ale poczułem się bardzo dobrze z tym, że ktoś się mną interesuje, widzi we mnie duże możliwości. To bardzo motywujące. Na co dzień jesteś uczniem liceum w Kozach. Jak udaje Ci się łączyć sport z nauką? Dużo zawdzięczam nauczycielom, którzy umożliwiają mi zaliczenia w indywidualnych terminach, nie mam problemu ze zwalnianiem się z zajęć. Chciałbym im za to podziękować, bo bez tego nie byłoby łatwo. Jesteś jeszcze młody, ale od rówieśników odróżnia Cię to, że dostałeś szansę mogącą wpłynąć na Twoje życie. Od Twoich decyzji wiele zależy. Gdybyś miał teraz definitywnie wybrać swoją drogę, potrafiłbyś podjąć decyzję? Zobaczymy, jak wszystko się potoczy, ale na dziś wiem, że chciałbym wiązać przyszłość z kolarstwem. Moim marzeniem jest tęczowa koszulka. A jakie masz plany na ten sezon? Zobaczymy, na razie koncentruję się na mistrzostwach Polski, Europy i PŚ. Może mistrzostwa świata? Ale to nic pewnego, wszystko zależy od moich dalszych wyników. Co chciałbyś osiągnąć na ME? Hm, jeśli będę w pierwszej dziesiątce, będzie dobrze. Zobaczymy. Jak oceniasz swoje szanse? Zobaczymy… PS Bartek nie ukończył wyścigu na Mistrzostwach Europy. Przed upadkiem na ostatniej rundzie jechał na piątej pozycji.
Imię: Bartłomiej Nazwisko: Wawak data urodzenia: 25 sierpnia 1993 r. wzrost: 175 cm waga: 62,5 kg Kolarz zawodowy od roku: 2009 Grupa: JBG-2 Team Ulubione trasy w Polsce: Jelenia Góra Szczawno-Zdrój Ulubiona potrawa: spaghetti, placek po węgiersku Hobby: motoryzacja, muzyka